regaty morze
35
www.wiatr.pl
roku ponownie stawiłem się w Sydney
i wreszcie spełniłem marzenie.
Dlaczego postanowiłeś samodzielnie or-
ganizować takie wyjazdy?
Bo uznałem, że potrafię. Dzięki temu mam
większy wpływ na to, z kim żegluję. Poza tym,
nasze wyprawy nie mają charakteru komercyj-
nego – po prostu dzielimy koszty i jedziemy
ze znajomymi pościgać się w przyjacielskiej
atmosferze. W ekipie nie ma zawodowych że-
glarzy, jesteśmy zaawansowanymi amatorami
w wieku 40+, lubiącymi żeglować i poszuku-
jącymi nowych wyzwań. Są wśród nas przed-
stawiciele różnych zawodów, specjaliści oraz
biznesmeni, mieszkający na ogół za granicą,
ale także w kraju. W zespole są też Ameryka-
nin i Australijczycy. Co ciekawe, kolejni cu-
dzoziemcy pytają o możliwość dołączenia do
załogi.
W ostatnich regatach Rolex Middle Sea
Race startowałeś na 80-stopowym trima-
ranie „Ultim’Emotion 2”. Jakie wrażenia
z żeglugi na tak dużym jachcie?
Na pokład takiej jednostki nie jest łatwo się
dostać, bo większość maszyn pływa w bar-
wach swoich zespołów. Ale koniecznie chcia-
łem spróbować czegoś nowego. „Ultim’Emo-
tion 2” udało się wyczarterować po długich
negocjacjach. Wrażenia niesamowite. Już na
treningach żeglowaliśmy z prędkością po-
nad 30 węzłów – dla wielu członków naszej
załogi były to pierwsze takie doświadczenia.
Gdy szeroki trimaran żegluje w przechyle, na-
wietrzny pływak wznosił się kilka metrów nad
wodą. Początkowo było to dla nas dość trudne,
ale z czasem się przyzwyczailiśmy i opanowa-
liśmy pojawiający się niepokój. Łódź bardzo
szybko przyspiesza, nawet przy niewielkich
podmuchach, ale równie szybko zwalnia, gdy
wiatr gaśnie. Z pewnością będziemy wracać
na wielokadłubowce.
Ile kosztuje wyczarterowanie regatowego
jachtu na topowe regaty?
To zależy od rangi imprezy i zainteresowania
żeglarzy, ale można przyjąć, że to koszt od 40
tys. euro do 150 tys. euro. Niektórzy żądają cen
zaporowych. Na przykład armator jachtu „Le-
opard”, za czarter na Sydney – Hobart potrafi
zawołać 250 tys. funtów. On jednak nie żyje
z czarteru swej jednostki, jest deweloperem.
Co jest najtrudniejsze w przygotowaniach
do regat?
Właśnie znalezienie odpowiedniego jachtu.
Pozostałe elementy to w gruncie rzeczy tylko
pola w programie Excel, które trzeba staran-
nie wypełniać, oraz panowanie nad logistyką
i kalendarzem. Zorganizowanie wyjazdu na
regaty rozgrywane w Europie nie jest wiel-
kim wyzwaniem. Problemy zaczynają się
przy Sydney – Hobart i wyjazdach na drugą
stronę Atlantyku. Tu logistyka jest bardziej
skomplikowana.
Znalezienie dobrego jachtu zawsze było
trudne, ale z roku na rok to zadanie jest nie-
stety coraz trudniejsze. Dostępnych jachtów
jest coraz mniej. Te, które żeglują jako jed-
nostki czarterowe, są w coraz gorszym stanie.
Szwankują urządzenia elektroniczne i elemen-
ty takielunku. Aż cztery jachty klasy Volvo 70
należą do prywatnego armatora, który stara się
zapewnić im trym regatowy. Mimo to, łodzie
podupadają. Volvo 70 to świetna konstrukcja.
Druga generacja tych łodzi to jednostki solid-
ne i szybkie. Modele z trzeciej generacji były
już chyba zbyt wyżyłowane, a przez to nad-
miernie awaryjne. Jachty się zużywają, a na
horyzoncie nowych nie widać. Flota Volvo 65
jest na razie zajęta przed regatami The Ocean
Race. W grę wchodzą chyba tylko jednostki
72-stopowe klasy Mini Maxi – tych, być może,
będzie przybywać.
Czy na czarterowanym jachcie są przed-
stawiciele armatora?
Tak. Zazwyczaj skipper oraz dodatkowo
jeden lub dwóch załogantów. Każdy armator
chce mieć pewność, że jego jacht będzie ob-
sługiwany sprawnie i bezpiecznie, a koszty
ewentualnych napraw nie przekroczą przycho-
du z czarteru.
Jak się układają relacje ze skipperami?
Zazwyczaj są to bardzo doświadczeni że-
glarze, więc z dystansu obserwują poczynania
czarterowej załogi. Nie narzucają się, a czasem
są niemal niewidoczni. Do akcji wkraczają do-
piero wtedy, gdy pojawia się taka potrzeba. Za-
wsze jednak odgrywają istotne role. Podczas
Middle Sea Race, na naszym trimaranie, jeden
z przedstawicieli armatora pełnił kluczową
funkcję – był pitmanem. Często ich znajomość
akwenu, na przykład na wodach pływowych,
może zadecydować o końcowym rezultacie.
Czasem to także okazja do spotkania niezwy-
kłych ludzi. Dwukrotnie żeglowałem z Bouwe
Bekkingiem, który osiem razy startował
Wyścig Round Britain and Ireland Race 2014.
Fot. Rick Tomlinson