historia 80. URODZINY BRACI EJSMONTÓW
32
wrzesień – październik – listopad 2020
W
80. rocznicę urodzin braci Ej-
smontów przypominamy histo-
rię ich marzeń o morzu, nie-
zwykłe wyprawy organizowane w trudnych
czasach oraz tragiczne zaginięcie na Atlan-
tyku. Bliźniacy Mieczysław i Piotr urodzili
się w Grodnie w 1940 roku. Po wojnie ro-
dzina przeniosła się do Kętrzyna, a kilka
lat później – do Węgorzewa. Byli najstarsi
z czworga rodzeństwa. W zasadzie nie spra-
wiali kłopotów wychowawczych, ale dość
często ukrywali przed rodzicami swe, nie
zawsze bezpieczne, wodne eskapady. By-
wało, że zamiast do szkoły, wędrowali nad
Mamry, by testować własnoręcznie sklecone
łódki uzbrojone w prześcieradła ukradkiem
wyniesione z domu.
– Od najmłodszych lat działali w Klubie
Morskim LOK w Węgorzewie i od zawsze
marzyli o morzu i dalekich rejsach – wspo-
minała ich młodsza siostra Wanda Śmie-
chowicz, z domu Ejsmont, którą kilka lat
temu spotkałam w Warszawie. – Gdy mieli
13 lat, już planowali opłynięcie Hornu.
Ich pokoik na poddaszu był pełen książek
o morzu, słynnych żeglarzach i ich wyczy-
nach. Do późna paliło się tam światło, a oni
wręcz połykali wszystkie dostępne lektu-
ry. Bracia często zabierali mnie na jezioro,
pływaliśmy omegą albo dezetą. Pamiętam,
że zdenerwowaną mamę uspokajali sło-
wami „nie martw się mamuś, gdy Wanda
jest z nami, nic jej się nie może stać, nawet
włos z głowy jej nie spadnie”. I rzeczy-
wiście, zawsze pod ich opieką czułam się
bezpiecznie.
Podczas niezliczonych mazurskich wypraw
Mieczysław i Piotr poznali na wskroś swoje
jeziora. Każdą ich mieliznę i każdą zatokę.
I w końcu te jeziora skurczyły się tak bardzo,
że zapragnęli wypłynąć na szersze wody. „Na
jeziorach dłużej nie mogliśmy usiedzieć. Rej-
sy statkami Szkoły Rybołówstwa Morskiego,
najpierw w charakterze załogantów, a później
bosmanów, przekonały nas, że naszym miej-
scem jest morze” – mówili wiele lat później
w wywiadzie dla radia Głos Ameryki.
Niestety, niełatwo było wtedy wypłynąć
w morski rejs. Rzucili naukę w technikum
rybołówstwa w Giżycku i zapisali się na kurs
marynarski w Gdyni. Czy został on niespo-
dziewanie odwołany? Czy może bliźniacy
okazali się za młodzi? Tego nie wiemy. Fak-
tem jest, że chłopcy jak niepyszni wrócili do
Węgorzewa. Udało im się jednak odbyć kil-
ka upragnionych rejsów morskich na dużych
jachtach szkoleniowych. Pływali na „Zawiszy
Bracia Ejsmontowie, czyli marzyciele,
uciekinierzy i wolni żeglarze z Węgorzewa
Rok 1969. Bracia Ejsmontowie na spotkaniu z senatorem Edwardem Kennedym.
Mietek Ejsmont za sterem jachtu „Wielkopolska”.
Mietek i jego wierny druh.
Fot. Henryk Jaskuła (2)