Wrzesień - Październik 2020

**W numerze:** **SAR RATUJE MIENIE ODPŁATNIE** Jak działają nowe przepisy **ŻAGLOWIEC „KAPITAN BORCHARDT”** Pierwsza dekada pod polską banderą **80. ROCZNICA URODZIN BRACI EJSMONTÓW** Marzyciele, uciekinierzy i wolni żeglarze **MIECZÓWKĄ NA MORZE** Jacht 2020 w rejsie wzdłuż polskiego wybrzeża **IZBA POLSKIE JACHTY WKROCZYŁA NA RYNEK TARGÓW** Czy teraz pójdzie za ciosem? **BIAŁE STREFY W POLSKIM ŻEGLARSTWIE** Oswajanie pandemii w sporcie i biznesie **TES 246 VERSUS** Mały cruiser z charakterem

historia 80. URODZINY BRACI EJSMONTÓW

32

wrzesień – październik – listopad 2020

W

80. rocznicę urodzin braci Ej-

smontów przypominamy histo-

rię ich marzeń o morzu, nie-

zwykłe wyprawy organizowane w trudnych

czasach oraz tragiczne zaginięcie na Atlan-

tyku. Bliźniacy Mieczysław i Piotr urodzili

się w Grodnie w 1940 roku. Po wojnie ro-

dzina przeniosła się do Kętrzyna, a kilka

lat później – do Węgorzewa. Byli najstarsi

z czworga rodzeństwa. W zasadzie nie spra-

wiali kłopotów wychowawczych, ale dość

często ukrywali przed rodzicami swe, nie

zawsze bezpieczne, wodne eskapady. By-

wało, że zamiast do szkoły, wędrowali nad

Mamry, by testować własnoręcznie sklecone

łódki uzbrojone w prześcieradła ukradkiem

wyniesione z domu.

– Od najmłodszych lat działali w Klubie

Morskim LOK w Węgorzewie i od zawsze

marzyli o morzu i dalekich rejsach – wspo-

minała ich młodsza siostra Wanda Śmie-

chowicz, z domu Ejsmont, którą kilka lat

temu spotkałam w Warszawie. – Gdy mieli

13 lat, już planowali opłynięcie Hornu.

Ich pokoik na poddaszu był pełen książek

o morzu, słynnych żeglarzach i ich wyczy-

nach. Do późna paliło się tam światło, a oni

wręcz połykali wszystkie dostępne lektu-

ry. Bracia często zabierali mnie na jezioro,

pływaliśmy omegą albo dezetą. Pamiętam,

że zdenerwowaną mamę uspokajali sło-

wami „nie martw się mamuś, gdy Wanda

jest z nami, nic jej się nie może stać, nawet

włos z głowy jej nie spadnie”. I rzeczy-

wiście, zawsze pod ich opieką czułam się

bezpiecznie.

Podczas niezliczonych mazurskich wypraw

Mieczysław i Piotr poznali na wskroś swoje

jeziora. Każdą ich mieliznę i każdą zatokę.

I w końcu te jeziora skurczyły się tak bardzo,

że zapragnęli wypłynąć na szersze wody. „Na

jeziorach dłużej nie mogliśmy usiedzieć. Rej-

sy statkami Szkoły Rybołówstwa Morskiego,

najpierw w charakterze załogantów, a później

bosmanów, przekonały nas, że naszym miej-

scem jest morze” – mówili wiele lat później

w wywiadzie dla radia Głos Ameryki.

Niestety, niełatwo było wtedy wypłynąć

w morski rejs. Rzucili naukę w technikum

rybołówstwa w Giżycku i zapisali się na kurs

marynarski w Gdyni. Czy został on niespo-

dziewanie odwołany? Czy może bliźniacy

okazali się za młodzi? Tego nie wiemy. Fak-

tem jest, że chłopcy jak niepyszni wrócili do

Węgorzewa. Udało im się jednak odbyć kil-

ka upragnionych rejsów morskich na dużych

jachtach szkoleniowych. Pływali na „Zawiszy

Bracia Ejsmontowie, czyli marzyciele,

uciekinierzy i wolni żeglarze z Węgorzewa

Rok 1969. Bracia Ejsmontowie na spotkaniu z senatorem Edwardem Kennedym.

Mietek Ejsmont za sterem jachtu „Wielkopolska”.

Mietek i jego wierny druh.

Fot. Henryk Jaskuła (2)

Made with Publuu - flipbook maker