Wrzesień - Październik 2020

**W numerze:** **SAR RATUJE MIENIE ODPŁATNIE** Jak działają nowe przepisy **ŻAGLOWIEC „KAPITAN BORCHARDT”** Pierwsza dekada pod polską banderą **80. ROCZNICA URODZIN BRACI EJSMONTÓW** Marzyciele, uciekinierzy i wolni żeglarze **MIECZÓWKĄ NA MORZE** Jacht 2020 w rejsie wzdłuż polskiego wybrzeża **IZBA POLSKIE JACHTY WKROCZYŁA NA RYNEK TARGÓW** Czy teraz pójdzie za ciosem? **BIAŁE STREFY W POLSKIM ŻEGLARSTWIE** Oswajanie pandemii w sporcie i biznesie **TES 246 VERSUS** Mały cruiser z charakterem

wrzesień – październik – listopad 2020

o zmianie ustawy o bezpieczeństwie

morskim, której regulacje weszły

w życie w grudniu 2019 roku, jed-

nostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ra-

townictwa mogą nie tylko prowadzić akcje

ratujące życie na morzu, ale także odpłatne

operacje ratujące mienie. W pierwszym sezo-

nie obowiązywania nowych przepisów, SAR

przeprowadził w polskiej strefie przybrzeżnej

kilkanaście takich operacji. Najczęściej pole-

gały na holowaniu uszkodzonych jednostek,

ściąganiu z mielizny, czy też dostarczaniu pa-

liwa. Jak ratownicy oceniają nowe przepisy?

Na morzu dochodzi do wielu zdarzeń, któ-

re nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia

dla życia, a mimo to żeglarze są skazani na

pomoc innych łodzi lub służb. Dlatego pol-

ski SAR postulował, by umożliwić mu rato-

wanie nie tylko załóg, ale także mienia. Do

grudnia 2019 roku przepisy nie dawały ra-

townikom takich uprawnień. – Chcieliśmy,

by nowe regulacje nie tylko poszerzyły za-

kres naszej działalności, ale także by w pe-

wien sposób pełniły funkcję prewencyjną

– mówi Wojciech Paczkowski, kierownik

MRCK (Morskie Ratownicze Centrum Ko-

ordynacyjne). – Sądziliśmy, że jeśli wodnia-

cy będą musieli zapłacić za każdą godzinę

pracy naszych jednostek, staną się powścią-

gliwi w traktowaniu służby SAR, jak po-

mocy drogowej lub korporacji taksówkowej

dowożącej paliwo na telefon. Niestety, sta-

tystyki z pierwszego sezonu obowiązywania

nowych przepisów pokazują, że ten mecha-

nizm na razie nie działa – sternicy nadal czę-

sto proszą nas o pomoc w każdej sprawie,

nie zważając na koszty.

Jak nowe przepisy działają w praktyce?

Wstępnej oceny danej sytuacji dokonuje in-

spektor operacyjny dyżurujący w MRCK.

Jeśli uznaje, że są podstawy do wysłania

jednostki ratowniczej, przekazuje odpowied-

nią dyspozycję. Jeśli na miejscu się okazuje,

że mamy przesłanki do ratowania życia –

nie ma dyskusji, akcja jest kontynuowana.

W przypadku, gdy dowodzący jednostką

ratowniczą stwierdza, że takiej przesłanki

nie ma – przedstawia koszty udzielenia po-

mocy. Oczywiście, inspektor z MRCK może

również wcześniej udzielić takich informa-

cji. Koszty mogą być bardzo zróżnicowane.

Na przykład godzina pracy jednostki SAR

1500 wyceniana jest na kilkaset złotych (od

700 do 800 zł netto), natomiast godzina pracy

statków SAR 3000 czy też flagowej jednostki

Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownic-

twa „Kapitan Poinc”, to już wydatek kilku ty-

sięcy złotych za godzinę. Pod koniec letniego

sezonu do SAR zgłosił się żeglarz narodowo-

ści szwedzkiej przemierzający wody teryto-

rialne Rosji. Był około 70 mil od najbliższego

polskiego portu i miał awarię steru. Zapytał

o możliwość odholowania (służby rosyjskie

zaoferowały jedynie podjęcie żeglarza z po-

kładu i nie chciały się zajmować jachtem).

Polscy ratownicy oszacowali koszt takiej ak-

cji na ponad 20 tys. euro netto.

Gdy zostaje podjęta decyzja o odpłatnej

akcji, na morzu zawierana jest umowa ust-

na z osobą wzywającą pomocy. Urządzenia

rejestrujące, które znajdują się na wyposa-

żeniu jednostek ratowniczych, nagrywają

przebieg zdarzenia i rozwój sytuacji. Po

zakończeniu akcji, żeglarz powinien nie-

zwłocznie podpisać umowę, a następnie

uiścić należną opłatę (pieniądze nie trafiają

do SAR, lecz bezpośrednio do budżetu pań-

stwa). Niestety, ratownicy zgłaszają proble-

my z egzekucją tych należności. Prawdopo-

dobnie połowa akcji prowadzonych w tym

roku odpłatnie będzie miała finał w sądach.

– Osoby, którym udzielono pomocy odpłat-

nej, nie są skore do regulowania rachunków

– mówi Wojciech Paczkowski. – Często szu-

kają usprawiedliwień i wymówek. Trudno

to zrozumieć, bo przecież armatorzy mogą

pokrywać te wydatki z ubezpieczeń jachtów.

Niekiedy pojawiają się spory między właści-

cielami jachtów, a kapitanami prowadzący-

mi dane jednostki. Podobne problemy mają

też służby zagraniczne, które ostatnio coraz

częściej wydają komunikaty, że będą ogra-

niczać tego typu działalność do niezbędnego

minimum.

– Nasze polisy ubezpieczenia casco obej-

mują pokrycie kosztów związanych z ratowa-

niem mienia, także przez służby ratownicze

SAR – mówi Piotr Lubowski z firmy Pan-

taenius Ubezpieczenia Jachtów. – Armator

może oczekiwać zwrotu kosztów związanych

z holowaniem jachtu (do 40 tys. zł) w ramach

pomocy w nagłym wypadku, nawet jeśli jed-

nostka nie znajduje się w bezpośrednim za-

grożeniu. Oprócz holowania do najbliższego

miejsca naprawy, ochrona ubezpieczeniowa

Pantaenius obejmuje także dostarczenie pali-

wa, oleju, akumulatora czy nawet części za-

miennych (bez kosztów samych części).

Jeśli na przykład jacht zgubi śrubę lub

utraci ster, SAR udzieli pomocy na wyraź-

ne żądanie poszkodowanych, którzy nie

mogą kontynuować żeglugi i nie mogą sko-

rzystać z pomocy innych jednostek. Taka

akcja zapewne zostanie zakwalifikowana

jako odpłatna. Pamiętać jednak należy, że

SAR nie prowadzi działalności usługowej,

więc nie możemy zadzwonić i wydać dys-

pozycji: „Proszę o przeholowanie mojej

jednostki z Łeby do Ustki”. Takiego zlece-

nia ratownicy nie przyjmą, niezależnie od

stawki zawartej w wewnętrznym regulami-

nie, czy nawet oferowanej przez armatora.

SAR może ratować mienie.

Minął pierwszy sezon z nowymi przepisami

Jednostka ratunkowa SAR o nazwie „Wiatr” stacjonuje w Górkach Zachodnich.

Fot. Krzysztof Olejnik

Made with Publuu - flipbook maker