wrzesień – październik – listopad 2020
o zmianie ustawy o bezpieczeństwie
morskim, której regulacje weszły
w życie w grudniu 2019 roku, jed-
nostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ra-
townictwa mogą nie tylko prowadzić akcje
ratujące życie na morzu, ale także odpłatne
operacje ratujące mienie. W pierwszym sezo-
nie obowiązywania nowych przepisów, SAR
przeprowadził w polskiej strefie przybrzeżnej
kilkanaście takich operacji. Najczęściej pole-
gały na holowaniu uszkodzonych jednostek,
ściąganiu z mielizny, czy też dostarczaniu pa-
liwa. Jak ratownicy oceniają nowe przepisy?
Na morzu dochodzi do wielu zdarzeń, któ-
re nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia
dla życia, a mimo to żeglarze są skazani na
pomoc innych łodzi lub służb. Dlatego pol-
ski SAR postulował, by umożliwić mu rato-
wanie nie tylko załóg, ale także mienia. Do
grudnia 2019 roku przepisy nie dawały ra-
townikom takich uprawnień. – Chcieliśmy,
by nowe regulacje nie tylko poszerzyły za-
kres naszej działalności, ale także by w pe-
wien sposób pełniły funkcję prewencyjną
– mówi Wojciech Paczkowski, kierownik
MRCK (Morskie Ratownicze Centrum Ko-
ordynacyjne). – Sądziliśmy, że jeśli wodnia-
cy będą musieli zapłacić za każdą godzinę
pracy naszych jednostek, staną się powścią-
gliwi w traktowaniu służby SAR, jak po-
mocy drogowej lub korporacji taksówkowej
dowożącej paliwo na telefon. Niestety, sta-
tystyki z pierwszego sezonu obowiązywania
nowych przepisów pokazują, że ten mecha-
nizm na razie nie działa – sternicy nadal czę-
sto proszą nas o pomoc w każdej sprawie,
nie zważając na koszty.
Jak nowe przepisy działają w praktyce?
Wstępnej oceny danej sytuacji dokonuje in-
spektor operacyjny dyżurujący w MRCK.
Jeśli uznaje, że są podstawy do wysłania
jednostki ratowniczej, przekazuje odpowied-
nią dyspozycję. Jeśli na miejscu się okazuje,
że mamy przesłanki do ratowania życia –
nie ma dyskusji, akcja jest kontynuowana.
W przypadku, gdy dowodzący jednostką
ratowniczą stwierdza, że takiej przesłanki
nie ma – przedstawia koszty udzielenia po-
mocy. Oczywiście, inspektor z MRCK może
również wcześniej udzielić takich informa-
cji. Koszty mogą być bardzo zróżnicowane.
Na przykład godzina pracy jednostki SAR
1500 wyceniana jest na kilkaset złotych (od
700 do 800 zł netto), natomiast godzina pracy
statków SAR 3000 czy też flagowej jednostki
Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownic-
twa „Kapitan Poinc”, to już wydatek kilku ty-
sięcy złotych za godzinę. Pod koniec letniego
sezonu do SAR zgłosił się żeglarz narodowo-
ści szwedzkiej przemierzający wody teryto-
rialne Rosji. Był około 70 mil od najbliższego
polskiego portu i miał awarię steru. Zapytał
o możliwość odholowania (służby rosyjskie
zaoferowały jedynie podjęcie żeglarza z po-
kładu i nie chciały się zajmować jachtem).
Polscy ratownicy oszacowali koszt takiej ak-
cji na ponad 20 tys. euro netto.
Gdy zostaje podjęta decyzja o odpłatnej
akcji, na morzu zawierana jest umowa ust-
na z osobą wzywającą pomocy. Urządzenia
rejestrujące, które znajdują się na wyposa-
żeniu jednostek ratowniczych, nagrywają
przebieg zdarzenia i rozwój sytuacji. Po
zakończeniu akcji, żeglarz powinien nie-
zwłocznie podpisać umowę, a następnie
uiścić należną opłatę (pieniądze nie trafiają
do SAR, lecz bezpośrednio do budżetu pań-
stwa). Niestety, ratownicy zgłaszają proble-
my z egzekucją tych należności. Prawdopo-
dobnie połowa akcji prowadzonych w tym
roku odpłatnie będzie miała finał w sądach.
– Osoby, którym udzielono pomocy odpłat-
nej, nie są skore do regulowania rachunków
– mówi Wojciech Paczkowski. – Często szu-
kają usprawiedliwień i wymówek. Trudno
to zrozumieć, bo przecież armatorzy mogą
pokrywać te wydatki z ubezpieczeń jachtów.
Niekiedy pojawiają się spory między właści-
cielami jachtów, a kapitanami prowadzący-
mi dane jednostki. Podobne problemy mają
też służby zagraniczne, które ostatnio coraz
częściej wydają komunikaty, że będą ogra-
niczać tego typu działalność do niezbędnego
minimum.
– Nasze polisy ubezpieczenia casco obej-
mują pokrycie kosztów związanych z ratowa-
niem mienia, także przez służby ratownicze
SAR – mówi Piotr Lubowski z firmy Pan-
taenius Ubezpieczenia Jachtów. – Armator
może oczekiwać zwrotu kosztów związanych
z holowaniem jachtu (do 40 tys. zł) w ramach
pomocy w nagłym wypadku, nawet jeśli jed-
nostka nie znajduje się w bezpośrednim za-
grożeniu. Oprócz holowania do najbliższego
miejsca naprawy, ochrona ubezpieczeniowa
Pantaenius obejmuje także dostarczenie pali-
wa, oleju, akumulatora czy nawet części za-
miennych (bez kosztów samych części).
Jeśli na przykład jacht zgubi śrubę lub
utraci ster, SAR udzieli pomocy na wyraź-
ne żądanie poszkodowanych, którzy nie
mogą kontynuować żeglugi i nie mogą sko-
rzystać z pomocy innych jednostek. Taka
akcja zapewne zostanie zakwalifikowana
jako odpłatna. Pamiętać jednak należy, że
SAR nie prowadzi działalności usługowej,
więc nie możemy zadzwonić i wydać dys-
pozycji: „Proszę o przeholowanie mojej
jednostki z Łeby do Ustki”. Takiego zlece-
nia ratownicy nie przyjmą, niezależnie od
stawki zawartej w wewnętrznym regulami-
nie, czy nawet oferowanej przez armatora.
SAR może ratować mienie.
Minął pierwszy sezon z nowymi przepisami
Jednostka ratunkowa SAR o nazwie „Wiatr” stacjonuje w Górkach Zachodnich.
Fot. Krzysztof Olejnik