35
www.wiatr.pl
będzie służyć „Zaruskiemu” kolejne siedem
sezonów, a być może nawet dłużej – dodaje
Krzysztof Dębski.
Od początku zakładano, że należy zdjąć
wszystkie warstwy farb – do surowego drew-
na. Korzystając z rekomendacji armatorów
innych drewnianych jednostek oraz wiedzy
fachowców ze stoczni Szkuner, armator posta-
wił na wypiaskowanie kadłuba. Aby ta opera-
cja przebiegła możliwie delikatnie i nie znisz-
czyła poszycia, zakupiono piasek o specjalnej
gramaturze. Na początku wykonano próbę na
małym fragmencie. A później wszystko po-
szło niezwykle sprawnie.
Piaskowanie jest metodą o wiele szybszą
i skuteczniejszą od tradycyjnego szlifowania.
W doskonały sposób obnaża wszystkie wady
poszycia. Gdyby się pokazało zbutwiałe drew-
no – od razu zostałoby usunięte, a gdyby natra-
fiono na luźny kołek, natychmiast by wyleciał.
Poza tym, ekipa nie musiała mozolnie skro-
bać szlifierkami kadłuba metr po metrze i co
chwilę wymieniać zużytych arkuszy papierów
ściernych. Zaoszczędzono więc zdrowie i czas
– cała operacja oczyszczania trwała zaledwie
kilka godzin. Po piaskowaniu ukazała się po-
wierzchnia lekko żłobkowana, przypominają-
ca szczotkowane drewno. Dopiero w tym mo-
mencie w ruch poszły szlifierki i rozpoczęło
się wyrównywanie.
– Kadłub zaskoczył nas swym doskonałym
stanem – mówi Krzysztof Dębski. – Spodzie-
waliśmy się większych uszkodzeń i ubytków.
A tu nawet tradycyjny olejowany dychtunek
konopny, wypełniający przestrzenie między
plankami, okazał się nienaruszony. Wystar-
czyło więc starannie wyszpachlować drobne
pęknięcia i uszkodzenia. Przy okazji dokona-
liśmy niewielkiej modernizacji szkutniczej
na dziobnicy, wstawiając dwie dębowe deski
przykrywające łączenia elementów po obu
stronach poszycia. Wypiaskowano też sta-
lowy balast – tu już nie trzeba było działać
z jakąś szczególną ostrożnością.
Po wyszlifowaniu powierzchni kadłuba,
nałożono pierwszą warstwę farby podkłado-
wej Seajet 015 Underwater Primer. Zgodnie
z zaleceniami producenta, podkład rozcień-
czono w odpowiedniej proporcji zalecanym
rozcieńczalnikiem (dla lepszego wsiąknięcia
we wszystkie najmniejsze szczeliny drewna).
Seajet 015 bazuje na specjalnej żywicy akry-
lowej stanowiącej barierę ochronną. Jest szyb-
koschnący, przyczepny, tworzy twardy, ale
zarazem elastyczny film (do stosowania także
na czysty laminat oraz stal). Po nałożeniu tej
pierwszej warstwy, rozpoczęto szpachlowa-
nie nierówności. Następnie przeprowadzo-
no kolejne szlifowanie. Na to przyszły dwie
następne warstwy farby podkładowej Seajet
015 Underwater Primer (tym razem już bez
rozcieńczania). Na koniec naniesiono dwie
warstwy dwusezonowej farby przeciwporo-
stowej do łodzi żaglowych Seajet 033 Shogun.
To jeden z najskuteczniejszych antifoulingów
Linia wodna, jak nowa.
Fot. Krzysztof Dębski
na rynku – zawiera dwa rodzaje biocydów.
Powstał na bazie tlenku miedzi o wydłużo-
nym działaniu (nie zawiera związków cyny).
Zapewnia skuteczną ochronę przed porasta-
niem. Aplikując poszczególne warstwy, prze-
strzegano odpowiednich przerw – nie mogą
być one ani zbyt krótkie, ani zbyt długie (by
uniknąć konieczności kolejnego szlifowania
powierzchni). Jak co rok przed sezonem, ekipa
remontowa odnowiła także burty, wykorzy-
stując białą farbę marki Epifanes (farby dla
„Zaruskiego” dostarczyła szczecińska firma
CMS – farbyjachtowe.pl).
Z uwagi na pandemię koronawirusa, decy-
zją władz Gdańskiego Ośrodka Sportu odwo-
łano w tym roku rejsy majowe i czerwcowe.
Wszyscy wierzą, że w wakacje „Zaruski”
wreszcie wyruszy w morze. Przed nim mię-
dzy innymi największe wyzwanie – wielki
rejs na Islandię (start 11 lipca). Będzie to naj-
dłuższa i najdroższa wyprawa „Zaruskiego”
po odbudowie sprzed ośmiu lat.
Burzliwe dzieje „Zaruskiego”
Budowę żaglowca zainicjował w 1938 roku generał Mariusz Zaruski, miłośnik żeglarstwa, wychowawca
młodzieży, taternik i założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ze składek członków
Ligii Morskiej i Kolonialnej budowę przeprowadzono w szwedzkiej stoczni. Planowano zamówienie dziesię-
ciu takich jachtów dla ZHP. Niestety, wybuch II wojny światowej pokrzyżował plany. Generał Zaruski zmarł
w 1941 roku w więzieniu NKWD w Chersoniu, nie doczekawszy przekazania żaglowca Polsce. Do 1945 roku
jacht służył w Szwecji pod nazwą „Kryssaren”. Od 1946 roku rozpoczęły się jego burzliwe losy pod polską
banderą. W latach 50. ówczesne władze przekazały żaglowiec Lidze Przyjaciół Żołnierza (późniejszej Lidze
Obrony Kraju). Jednostka odbyła sporo dalekich rejsów, w tym do Narwiku i na Spitsbergen. Służyła aż do
2003 roku, kiedy utraciła klasę Polskiego Rejestru Statków, co było jednoznaczne z wyłączeniem z eksplo-
atacji. „Zaruski” zacumował w Jastarni, gdzie niszczejąc, spędził dwa lata. W 2005 roku przetransportowano
go do Władysławowa w nadziei na solidny remont. Niestety, rok później wycofał się sponsor i remont prze-
rwano. Dopiero w 2008 roku trafił do Gdańska. Miasto kupiło go za 150 tys. zł. Odbudowany kadłub zwodo-
wano w grudniu 2011 roku. Później zabudowywano wnętrze i montowano urządzenia pokładowe. Banderę
podniesiono 30 października 2012 roku. Od sezonu 2013 „Zaruski” rozpoczął służbę w barwach Gdańska.
Aktualnych informacji o rejsach szukajcie na stronie www.zaruski.pl.
Koniec remontu. „Zaruski” opuszcza Władysławowo i wraca do Gdańska.
Fot. Krzysztof Dębski