kultura film
bszerny wywiad z Kryspinem Plu-
tą, reżyserem filmu „Kapitan”, do-
kumentalnej opowieści o Krzysz-
tofie Baranowskim, opublikował na łamach
świątecznego wydania „Wiatru” Andrzej Min-
kiewicz, dyrektor festiwalu Jacht Film. W roz-
mowie poruszono wątki odsłaniające kulisy
pracy nad tym obrazem. Po lekturze wywiadu
głos zabrał bohater dokumentu – Krzysztof
Baranowski krytycznie odniósł się zarówno do
przesłania, które niesie ze sobą ta produkcja, jak
i do pracy reżysera. Oto felieton kapitana nade-
słany do redakcji „Wiatru” w styczniu.
Film „Kapitan”,
ale gdzie jest kapitan?
Nie chciałem się włączać do dyskusji o no-
wym filmie Kryspina Pluty. Obiecałem, że
nie będę mu stawać na drodze do filmowej
kariery. Postanowiłem też nie firmować tej
produkcji swoim nazwiskiem i nie występo-
wać podczas festiwalowych projekcji. Mu-
szę jednak zabrać głos po publikacji w ostat-
nim numerze „Wiatru” rozmowy Andrzeja
Minkiewicza z reżyserem. W wywiadzie
tym Kryspin Pluta podpiera przesłanie fil-
mu własną ideologią, która sprowadza się do
słów: „Jesteśmy świadkami, jak żeglarskie
cele Krzysztofa odchodzą, a zostają cele
ważniejsze. Rzuca kotwicę w domu”.
Miał powstać film o mojej Szkole pod Ża-
glami. Z tą myślą zapraszałem Kryspina na
pokład „Pogorii”. Widział jak dowodzę, jakim
jestem kapitanem, jak funkcjonuje Szkoła i jaki
ma wpływ na młodych ludzi. Ale filmu o tym
nie zrobił. Nie wziął kamery do ręki i w swoim
dokumencie ostatecznie nic nie pokazał.
Zamiast filmu o mojej Szkole, postanowił
zrobić film dokumentalny o mnie – praw-
dopodobnie w przekonaniu, że będzie się
lepiej sprzedawać. Tak powstał scenariusz
zatytułowany „Luchador” (imię dane mi
na chrzcie równikowym), co po hiszpań-
sku znaczy „Walczący”. Tego scenariusza
nie widziałem, ale reżyser przekonywał, że
„dokument scenariusza się nie trzyma”.
Polski Instytut Sztuki Filmowej wsparł pro-
dukcję finansowo i rozpoczęły się zdjęcia.
Wyobrażałem sobie, że pokazując sylwetkę
bohatera, reżyser pokaże również jego pasje.
A moje pasje to żeglarstwo i narciarstwo. Zgo-
dziłem się na współpracę. Obok scen domo-
wych i tych związanych z beznadziejną walką
o budowę nowego żaglowca, pozowałem Kry-
spinowi jako samotny żeglarz, stawiając żagle
na „Nadirze”, wykonując zwroty przez rufę
i przez sztag, oczywiście w pojedynkę, po-
cąc się niemiłosiernie w ciężkim sztormiaku.
Żadnych z tych ujęć nie ma w filmie. Dlaczego
więc dokument nazwano „Kapitan”? Przecież
ani jeden kadr nie wskazuje, czym dowodzi
ów tytułowy kapitan...
Kulisy filmu „Kapitan”. „Miał być obraz
o wojowniku, a powstał wyciskacz łez”
Grudzień 1988. Krzysztof Baranowski na „Pogorii” opływa przylądek Horn.
Fot. M. Chmielewski