Luty - Marzec 2020

**W numerze:** **JOANNA PAJKOWSKA** Marketing i sponsorzy to nie jej świat **JACHT „KAROL WOJTYŁA”** Czesław Szmagliński spełnia marzenia **KULISY PRODUKCJI FILMU „KAPITAN”** Głos zabiera Krzysztof Baranowski **WITOLD KARAŁOW I MACIEJ GNATOWSKI** Przepis na sukces załogi „Scamp 27” **PORADNIKI CZARTEROWE** Jeziorak i Jezioro Solińskie **TES YACHT POLECA** Jachty Tes 246 Versus i Tes 28 Magnam

Później, na wiosnę, wróciliśmy do Polski.

W 1986 roku, na tym samym jachcie, wystar-

towałam z Wojtkiem w atlantyckich regatach

załóg dwuosobowych TWOSTAR. Niestety,

po kilku dniach żeglugi straciliśmy maszt i do

Anglii wróciliśmy na awaryjnym takielunku.

A później zniknęłaś za horyzontem na

kilka lat.

Wyjechałam do Anglii. Z pustymi rękoma.

Miałam tam spędzić dwa miesiące, pracując

przy jachtach w okolicach Plymouth. Ale jak

już zaczęłam, to zostałam na 13 lat. Pozna-

wałam ludzi i jachty. Byłam członkiem załogi

statku ratownictwa morskiego. Żeglowałam

i startowałam w regatach. Tych mniejszych,

lokalnych, oraz w słynnych wyścigach, na

przykład w Fastnet Race. Każdy kolejny se-

zon przynosił nowe żeglarskie doświadcze-

nia, naprawdę sporo się wtedy nauczyłam.

Gdy opowiadasz o tym gotowaniu oraz

o uporczywym szukaniu swojej szansy,

przypomina mi się postać Tracy Edwards

i jej droga do regat Whitbread Race 1989.

Reżyser Alex Holmes przypomniał nam jej

niezwykłą historię w dokumentalnym fil-

mie „Maiden”.

Poznałam Tracy, więc mogę powiedzieć,

że chyba więcej nas różni. Przede wszystkim

mamy odmienne charaktery. Ona zawsze była

przebojową osobą, na lądzie i na morzu, w co-

dziennym życiu oraz na pokładzie. Mi trochę

tego brakuje. Jakoś nie potrafię się rozpychać.

Znajomy z Anglii powiedział mi kiedyś: „Słu-

chaj, nie możesz być taka skromna, jak chcesz

do czegoś dojść w tym żeglarstwie”. Poza tym,

Tracy spotkała na swej drodze przyjaciela

szejka, który otworzył jej drzwi do wielkiego

żeglarskiego świata. Ja takiej osoby nigdy nie

poznałam. Choć czasem ktoś także do mnie wy-

ciągał pomocną dłoń. Gdy przejęłam od Wojtka

marzenia o starcie w OSTAR, spotkałam osobę,

która najpierw zakupiła za 37 tys. funtów alu-

miniowy 40-stopowy jacht „Ntombifuti”, a póź-

niej udostępniła mi tę łódź na wyścig w 2000

roku, czyli na mój pierwszy OSTAR. Zajęłam

wtedy czwarte miejsce w swojej klasie.

Kiedy żeglarstwo stało się twoim profe-

sjonalnym zajęciem?

Pierwszy raz pieniądze za udział w regatach

otrzymałam od właściciela jachtu „Alphagra-

phics” (Andrew Pindar), który zmontował ko-

biecą załogę do regat EDS Atlantic Challenge

2001. To był ciekawy i dość udany projekt, ale

niestety z tym startem związane jest także

moje najgorsze przeżycie na morzu. Na pokła-

dzie było pięć kobiet z różnych krajów. Sztorm

powoli cichł, a morze zaczynało się uspokajać.

Było już szaro. Zegar pokazywał godz. 19.00

i zmrok był coraz bliżej. Przez chwilę byłam

sama w kokpicie, bo druga dziewczyna, któ-

ra miała mi towarzyszyć, jeszcze nie wyszła

na swoją wachtę. Nie byłam przypięta do

jachtu, bo wtedy w ogóle się nie przypinały-

śmy. Nie miałam na sobie kamizelki, bo jakoś

żadna z nas nie miała ochoty nosić ich przez

cały czas. Miałyśmy systemy awaryjne, któ-

rych można użyć w razie akcji „Człowiek za

burtą”, ale nie przypominam sobie, by któraś

z dziewczyn ćwiczyła ich użycie. Łódkę pro-

wadził autopilot. Stałam sobie w głębokim

kokpicie i na tej dużej 60-stopowej łajbie czu-

łam się dość bezpiecznie. Nagle, nie wiadomo

skąd, wyłoniła się wielka fala, która zmyła

mnie z pokładu. Próbowałam się złapać za

kabestan i za reling, ale się nie udało. Kiedy

się wynurzyłam z wody, zobaczyłam rufę od-

dalającej się łodzi... Miałam na sobie jedynie

kurtkę z cienkim kapturkiem. Choć od razu

zrozumiałam, że moje szanse w tej sytuacji są

bardzo małe, zachowywałam się nadzwyczaj

spokojnie. Wiedziałam, że nie ma sensu ma-

chać i krzyczeć – szkoda na to sił. I tak nikt

mnie nie usłyszy. Na szczęście ta sama fala

wyrzuciła jedną z dziewczyn z koi. Po chwili

wszystkie wyskoczyły do kokpitu i się zorien-

towały, że mnie nie ma. Zawróciły i zaczęły

mnie szukać. Gdy mnie już odnalazły, siedem

razy wykonywały podejście. Żartowałam póź-

Ze zniszczonym grotem na mecie regat TWOSTAR.

„Rote 66” z drona. Na pokładzie Asia i Uwe.

Fot. Uwe Röttgering (3)

Asia Pajkowska: „Nie umiem zabiegać o sponsorów. Marketing to nie mój świat”.

plebiscyt ŻEGLARZ ROKU 2019 MAGAZYNU „WIATR”

partnerzy plebiscytu

Made with Publuu - flipbook maker