Luty - Marzec 2020

**W numerze:** **JOANNA PAJKOWSKA** Marketing i sponsorzy to nie jej świat **JACHT „KAROL WOJTYŁA”** Czesław Szmagliński spełnia marzenia **KULISY PRODUKCJI FILMU „KAPITAN”** Głos zabiera Krzysztof Baranowski **WITOLD KARAŁOW I MACIEJ GNATOWSKI** Przepis na sukces załogi „Scamp 27” **PORADNIKI CZARTEROWE** Jeziorak i Jezioro Solińskie **TES YACHT POLECA** Jachty Tes 246 Versus i Tes 28 Magnam

niej, że w Polsce żadna by nie zdała egzaminu

na patent żeglarza. Wszystko dobrze się skoń-

czyło, ale nikomu nie życzę takich wrażeń.

Krótko po tych regatach wystartowałam

w atlantyckim wyścigu Transat Jacques

Vabre (na jachcie „Olympic Challenger”).

A następnie nastał czas „Zjawy IV”, Hornu

i Szetlandów Południowych.

Aż wreszcie przesiadłaś się na małą

mantrę.

W 2002 roku, po powrocie z Anglii do

Polski, spotkałam Andrzeja Armińskiego,

konstruktora, właściciela stoczni i współ-

projektanta naszych dawnych „Almaturów”.

Andrzej promował wtedy swoje mantry,

nieduże zgrabne jachty o długości 8,5 metra.

Wpierw wzięłam udział w jego projekcie na-

zwanym „Kobiece regaty dookoła świata”,

a później, gdy już dobrze poznałam łódź,

zapytałam, czy mogłabym wyruszyć man-

trą w samotny wokółziemski rejs. Andrzej

odpowiedział: „Czemu nie”. Odwiódł mnie

jednak od zamiaru żeglugi tak małą łodzią

wokół Hornu. Popłynęłam więc z Panamy

do Panamy, rozpoczynając podróż na za-

chodnim krańcu Kanału Panamskiego. Nie-

stety, w okolicy Przylądka Dobrej Nadziei

sztorm zmusił mnie do zawinięcia do Port

Elizabeth (RPA). Rejs miałam wspaniały,

ale niestety symfonia zatytułowana „Non

stop dookoła świata” została przerwana. Tą

samą mantrą wyruszyłam później w długi

rejs z Alkiem Nebelskim. Płynęliśmy przez

Pacyfik, Ocean Indyjski, Morze Czerwone,

Kanał Sueski i Morze Śródziemne, odwie-

dzając ponad 100 miejsc i kończąc ekspedy-

cję we Włoszech.

W 2013 roku wróciłaś na trasę regat

OSTAR. Musisz chyba lubić wody północ-

nego Atlantyku.

Rzeczywiście, mam wyjątkowy sentyment

do tej imprezy. Wtedy pożyczyłam od An-

drzeja Armińskiego katamaran. Przy okazji

poproszono mnie, bym popłynęła do Brazy-

lii i przywiozła do Europy oceaniczny kajak

Olka Doby. Przez tę całą logistykę, w jednym

sezonie cztery razy przepłynęłam Atlantyk.

Nigdy ci się nie udało pozyskać sponso-

rów na duży oceaniczny projekt żeglarski.

Sportowy marketing to nie twój świat?

Zdecydowanie nie mój. Zawsze marzyłam

o starcie w Vendée Globe, wokółziemskim

wyścigu samotników. Po wielu oceanicznych

i regatowych doświadczeniach, poczułam,

że na pewno sobie poradzę z takim wyzwa-

niem. Więc przez dwa lata zajmowałam się

wyłącznie poszukiwaniem sponsorów. Cho-

dziłam od firmy do firmy, od drzwi do drzwi.

Pisałam, wysyłałam oferty, dzwoniłam. Bez

skutku. Po prostu, nie wiem, jak to się robi.

Nie wiem też, czy można się tego nauczyć.

Pewnie trzeba być przebojowym i opowiadać

o tym, jakim się jest wspaniałym żeglarzem.

Oraz o wyjątkowej szansie marketingowej,

jaka właśnie spada panu prezesowi z nieba...

Wiele razy próbowałam się przełamać, by

zagrać taką rolę. Jednak za każdym razem

ponosiłam porażkę. Niestety, chyba już nig-

dy nie zdobędę tej umiejętności. Co ciekawe,

nikt mnie nie wyrzucał za drzwi. Nigdy mi

nie powiedziano: „Pani Pajkowska, to nas nie

interesuje. Do widzenia”. Zawsze słyszałam:

„O, jaka pani jest dzielna. To jest strasznie

interesujące, co pani mówi. Z pewnością się

do pani odezwiemy, proszę tylko zostawić

numer telefonu”. Później oczywiście tygo-

dniami nikt nie dzwonił. A kiedy sama pona-

wiałam kontakt, słyszałam: „Pana prezesa nie

ma. Jest na konferencji. Jest na urlopie. Jest na

zwolnieniu...

Dokąd teraz zaprowadzą cię marzenia?

Gdy spełniłam marzenie o regatach OSTAR,

od razu wiedziałam, że chcę płynąć dookoła

świata. Teraz, po samotnym wokółziemskim

rejsie, jest trochę trudniej. Z jednej strony je-

stem szczęśliwa, że to się udało. No, ale poja-

wia się pytanie: „Co dalej?”. Czuję, że trochę

osiadam na laurach. Spotkania, sesje zdję-

ciowe, wywiady, same miłe słowa zewsząd

– naprawdę można się rozpłynąć. Jak zatem

miałabym teraz podnieść sobie poprzeczkę

i znów coś ciekawego zrobić na oceanach? Nie

ciągnie mnie, by wyruszyć trasą ze wschodu

na zachód, pod wiatry i prądy, czyli tzw. złą

drogą. A na poważny regatowy projekt oce-

aniczny pro prostu nie mam pieniędzy.

Gdyby dziś ktoś ci powiedział, że ma

jacht do Vendée Globe, wystarczy go odku-

rzyć, odmalować i przeprowadzić na start,

co byś odpowiedziała?

Powiedziałabym od razu, że jutro będę na

kei. Sprawdzę tylko, o której mam pierwszy

samolot. Jak poznasz kogoś takiego, proszę –

od razu daj mi znać.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

reklama

Made with Publuu - flipbook maker