niej, że w Polsce żadna by nie zdała egzaminu
na patent żeglarza. Wszystko dobrze się skoń-
czyło, ale nikomu nie życzę takich wrażeń.
Krótko po tych regatach wystartowałam
w atlantyckim wyścigu Transat Jacques
Vabre (na jachcie „Olympic Challenger”).
A następnie nastał czas „Zjawy IV”, Hornu
i Szetlandów Południowych.
Aż wreszcie przesiadłaś się na małą
mantrę.
W 2002 roku, po powrocie z Anglii do
Polski, spotkałam Andrzeja Armińskiego,
konstruktora, właściciela stoczni i współ-
projektanta naszych dawnych „Almaturów”.
Andrzej promował wtedy swoje mantry,
nieduże zgrabne jachty o długości 8,5 metra.
Wpierw wzięłam udział w jego projekcie na-
zwanym „Kobiece regaty dookoła świata”,
a później, gdy już dobrze poznałam łódź,
zapytałam, czy mogłabym wyruszyć man-
trą w samotny wokółziemski rejs. Andrzej
odpowiedział: „Czemu nie”. Odwiódł mnie
jednak od zamiaru żeglugi tak małą łodzią
wokół Hornu. Popłynęłam więc z Panamy
do Panamy, rozpoczynając podróż na za-
chodnim krańcu Kanału Panamskiego. Nie-
stety, w okolicy Przylądka Dobrej Nadziei
sztorm zmusił mnie do zawinięcia do Port
Elizabeth (RPA). Rejs miałam wspaniały,
ale niestety symfonia zatytułowana „Non
stop dookoła świata” została przerwana. Tą
samą mantrą wyruszyłam później w długi
rejs z Alkiem Nebelskim. Płynęliśmy przez
Pacyfik, Ocean Indyjski, Morze Czerwone,
Kanał Sueski i Morze Śródziemne, odwie-
dzając ponad 100 miejsc i kończąc ekspedy-
cję we Włoszech.
W 2013 roku wróciłaś na trasę regat
OSTAR. Musisz chyba lubić wody północ-
nego Atlantyku.
Rzeczywiście, mam wyjątkowy sentyment
do tej imprezy. Wtedy pożyczyłam od An-
drzeja Armińskiego katamaran. Przy okazji
poproszono mnie, bym popłynęła do Brazy-
lii i przywiozła do Europy oceaniczny kajak
Olka Doby. Przez tę całą logistykę, w jednym
sezonie cztery razy przepłynęłam Atlantyk.
Nigdy ci się nie udało pozyskać sponso-
rów na duży oceaniczny projekt żeglarski.
Sportowy marketing to nie twój świat?
Zdecydowanie nie mój. Zawsze marzyłam
o starcie w Vendée Globe, wokółziemskim
wyścigu samotników. Po wielu oceanicznych
i regatowych doświadczeniach, poczułam,
że na pewno sobie poradzę z takim wyzwa-
niem. Więc przez dwa lata zajmowałam się
wyłącznie poszukiwaniem sponsorów. Cho-
dziłam od firmy do firmy, od drzwi do drzwi.
Pisałam, wysyłałam oferty, dzwoniłam. Bez
skutku. Po prostu, nie wiem, jak to się robi.
Nie wiem też, czy można się tego nauczyć.
Pewnie trzeba być przebojowym i opowiadać
o tym, jakim się jest wspaniałym żeglarzem.
Oraz o wyjątkowej szansie marketingowej,
jaka właśnie spada panu prezesowi z nieba...
Wiele razy próbowałam się przełamać, by
zagrać taką rolę. Jednak za każdym razem
ponosiłam porażkę. Niestety, chyba już nig-
dy nie zdobędę tej umiejętności. Co ciekawe,
nikt mnie nie wyrzucał za drzwi. Nigdy mi
nie powiedziano: „Pani Pajkowska, to nas nie
interesuje. Do widzenia”. Zawsze słyszałam:
„O, jaka pani jest dzielna. To jest strasznie
interesujące, co pani mówi. Z pewnością się
do pani odezwiemy, proszę tylko zostawić
numer telefonu”. Później oczywiście tygo-
dniami nikt nie dzwonił. A kiedy sama pona-
wiałam kontakt, słyszałam: „Pana prezesa nie
ma. Jest na konferencji. Jest na urlopie. Jest na
zwolnieniu...
Dokąd teraz zaprowadzą cię marzenia?
Gdy spełniłam marzenie o regatach OSTAR,
od razu wiedziałam, że chcę płynąć dookoła
świata. Teraz, po samotnym wokółziemskim
rejsie, jest trochę trudniej. Z jednej strony je-
stem szczęśliwa, że to się udało. No, ale poja-
wia się pytanie: „Co dalej?”. Czuję, że trochę
osiadam na laurach. Spotkania, sesje zdję-
ciowe, wywiady, same miłe słowa zewsząd
– naprawdę można się rozpłynąć. Jak zatem
miałabym teraz podnieść sobie poprzeczkę
i znów coś ciekawego zrobić na oceanach? Nie
ciągnie mnie, by wyruszyć trasą ze wschodu
na zachód, pod wiatry i prądy, czyli tzw. złą
drogą. A na poważny regatowy projekt oce-
aniczny pro prostu nie mam pieniędzy.
Gdyby dziś ktoś ci powiedział, że ma
jacht do Vendée Globe, wystarczy go odku-
rzyć, odmalować i przeprowadzić na start,
co byś odpowiedziała?
Powiedziałabym od razu, że jutro będę na
kei. Sprawdzę tylko, o której mam pierwszy
samolot. Jak poznasz kogoś takiego, proszę –
od razu daj mi znać.
Rozmawiał Krzysztof Olejnik
reklama