www.wiatr.pl
w ich pobliże. Czujemy przestrzeń akwenu.
Dookoła zaledwie trzy jachty. Żeglujemy
na południe, do Nidy. Przy boi nr 35, leżą-
cej miedzy Nidą a ujściem Atmaty, robimy
zwrot i płyniemy jak po sznurku wzdłuż
kolejnej linii czerwonych bakenów.
Nida, największe miasteczko mierzei, jest
typowym gwarnym kurortem. Leży nie-
opodal lądowej granicy z Obwodem Kali-
ningradzkim. Stara zabudowa miesza się
z nową, stylizowaną. Port jest duży, ma dwa
przestronne baseny. Jednak udogodnień dla
żeglarzy nie ma zbyt wielu. Budynek ma-
riny dopiero powstaje (na razie w użyciu są
kontenery). Cumujemy do betonowej zadba-
nej kei i płacimy 20 euro. Rankiem wyru-
szamy na plażę po drugiej stronie mierzei.
Czysto, bardzo drobny piasek, a plażowi-
czów niewielu.
Płyniemy na wschód. Naszym celem jest
Atmata (ujście Niemna) oraz rzeka Minija
z malowniczo położonym klubem żeglar-
skim. Wiatr jest porywisty, więc żegluje-
my ostrożnie na samym foku. Ujście widać
z daleka – jest wąskie, z obu stron porośnię-
te trzcinami, dobrze oznakowane. Nawiga-
cję ułatwia latarnia Uostadvaris wzniesiona
w 1876 roku (dziś udostępniona zwiedza-
jącym). Mijamy kolejne boje i wpływamy
do schludnego portu regionalnej dyrekcji
dróg wodnych. Jesteśmy w Parku Ujścia
Niemna. Dookoła nie ma praktycznie nic.
Kompletna cisza. Nieliczne domostwa nie
psują krajobrazu. Pani z biura przekazuje
nam dokładną mapę zalewu z głębokościa-
mi oraz lądowymi atrakcjami.
Wracamy na zalew, by odwiedzać kolejne
porciki zachodniego brzegu. Oswojeni z nie-
wielkimi głębokościami, tniemy przez środek
akwenu do miejscowości Preila. Z dużym
zapasem okrążamy cypel z latarnią Ventė,
bo u jej stóp piętrzą się kamienie. A później
kołyszemy się na niewielkiej fali i spokojnie
pokonujemy kolejne mile. Miejsce oznaczo-
ne na mapie jako kotwicowisko okazuje się
płycizną zakończoną betonem – nie zachęca
do postoju. Płyniemy więc na północ, do Per-
valki, w której na stałe mieszka zaledwie 45
osób. Tutaj są aż dwa porciki, ale właściwie
nie nadają się do cumowania. Port dla mo-
torówek jest bardzo wąski, nawet dla naszej
łodzi. Sąsiedni porcik dla jachtów żaglowych
jest zarośnięty i płytki. Rezygnujemy i cumu-
jemy przy zewnętrznym betonowym pokrzy-
wionym pirsie. Postój za darmo, ale jeśli wiatr
zmieni kierunek, będzie nieprzyjemnie.
Następnego dnia ruszamy na północ.
Halsujemy. Głębokości nie przekraczają
2,5 metra, więc mieścimy się z zapasem.
Co ciekawe, przy samym brzegu jest głę-
biej i tam koncentruje się ruch jachtów.
Odważnie pokonujemy kolejne płycizny,
odchodząc na środek zalewu. Naszym ce-
lem jest Juodkrantė, ciekawa miejscowość
leżąca pośrodku mierzei. Tutaj wreszcie
cywilizacja. Do wyboru mamy aż dwa
porciki. Pierwszy to betonowy pirs bez
żadnych udogodnień (schronienia trzeba
szukać po zawietrznej). Drugi to niewielki
basen – warunki postoju są tu niewiele lep-
sze. Na dodatek cumują stateczki pasażer-
skie z turystami. Ponieważ brakuje sanita-
riatów, z odsieczą przychodzi nam obsługa
pobliskiej restauracji, w której zamawiamy
śniadanie.
Juodkrantė to atrakcyjna miejscowość wy-
poczynkowa zbudowana na bazie wioski ry-
backiej. Duża przestrzeń, galerie z pracami
miejscowych artystów, plenerowa wystawa
rzeźb, sporo restauracji oferujących regional-
ne dania i wędzone ryby. Miejscowość nas
urzeka, jest piękna. Znakomicie utrzymane
domy, przerobione nawet ze stuletnich chat ry-
backich, sąsiadują z nowoczesną stylizowaną
zabudową. Po spacerze wzdłuż brzegu wypo-
życzamy rowery, by rozejrzeć się nieco dalej.
Szlaki rowerowe na półwyspie wiją się między
kolejnymi atrakcjami, z daleka od głównej
drogi, są dobrze utrzymane i oznakowane, nie-
stety zatłoczone. Ruszamy ku wydmie Negy-
vosios Kopos udostępnionej turystom (wstęp:
2 euro) i wspinamy się na szczyt, skąd roztacza
się wspaniały widok.
Rano znów startujemy na wschodni brzeg,
do Dreverny. Płycizny zaznaczone na mapie
zmuszają do ostrożnej żeglugi. Zbliżamy
się do brzegu, ale niestety potwierdzają się
nasze obawy – jest zbyt płytko. Nie ryzy-
kujemy pokonywania mielizn z kamieniami
i wracamy do Pervalki, w której dotąd podo-
bało nam się najbardziej.
Pora już zbliżać się do Kłajpedy. Halsu-
jemy na północ. W tym kierunku żegluga
jest coraz mniej przyjemna. Obserwujemy
portowe zaplecze miasta i przemysłowe
postsowieckie krajobrazy. Na wodzie coraz
większy ruch portowych jednostek. Cu-
mujemy w spokojnej klubowej przystani
i uciekamy do miasta. Na naszą cześć bos-
man wciąga na maszt polską banderę. Naza-
jutrz jedziemy jeszcze 25 km na północ do
nadmorskiej Połągi, gdzie spędzamy kilka
godzin. Ten niewielki kurort był w rękach
rodziny Tyszkiewiczów aż do 1940 roku.
Do Warszawy mamy stąd 660 kilometrów.
Czy warto poświęcić urlop na żeglowanie
po Zalewie Kurońskim? Z pewnością tak,
to zupełnie inny żeglarski świat. Bliski, ale
jednocześnie dość egzotyczny. Z ciekawym
akwenem i klimatem sprzyjającym wypo-
czynkowi. Na wodzie dominują jachty pod
banderą litewską, ale spotkaliśmy też kilka
jednostek niemieckich, a także szwedzką,
holenderską i brytyjską. Żeglarze są tu wi-
tani bardzo ciepło. W portach spotykaliśmy
się z życzliwością gospodarzy. Czy wrócimy
na Zalew Kuroński? Nie wiadomo. W przy-
szłym sezonie Andrzej przerzuca swą łódź na
fińskie jeziora...
Tekst i zdjęcia: Marek Słodownik
YACHT-POOL POLSKA
Agencja: Daniel Prusinski
Posthalterring 7 | D-85599 Parsdorf
www.yacht-pool.pl | Tel.: 88 48 35 888
Polska · Niemcy · Austria · Szwajcaria · Dania ·
Hiszpania · Francja · Szwecja · Chorwacja · Słowacja ·
Czechy · Finlandia · Turcja · Grecja
ubezpieczenie
jachtu
casco jachtu
(od wszystkich ryzyk)
OC jachtu
NNW
ubezpieczenie
czarteru
OC skippera
NNW skippera i załogi
ubezpieczenie kaucji
utrata następnych czarterów
i inne
ważne przez cały rok!
dotyczy także ubezpieczenia kaucji!
Ubezpieczamy
żeglarzy
od 1976r.