rozmowa morze
nic się nie działo, ale jednak odkrywałam
na nowo sprawy, które na lądzie wydają się
takie oczywiste. Inaczej też funkcjonuję
w domu. Już nie muszę wszystkiego kla-
rować, mierzyć się z ciasnym kubrykiem,
sufit jest dużo wyżej. Zaskakujący był tak-
że powrót do świata natłoku informacji. Na
statku żyliśmy sprawami bieżącymi i by-
liśmy nieco odcięci od szumu informacyj-
nego i codziennego zgiełku. Po powrocie
zwracam na to wszystko większą uwagę,
ten przeskok jest trudny, bo przez 10 mie-
sięcy prawie w ogóle nie miałam kontaktu
ze światem. A tu, po powrocie, ciągle przy-
chodzą nowe wiadomości.
Dla młodszych sióstr jesteś bohaterką?
Myślę, że nie, chociaż są dumne z mo-
jego osiągnięcia (bo w tych kategoriach
postrzegają ten rejs). Były świadkami przy-
gotowań, oczekiwań, teraz obserwują mój
powrót. Szybko jednak wracamy do nor-
malnych wzajemnych relacji. Pomagam im
w lekcjach, spędzamy razem dużo czasu,
sporo też opowiadam o rejsie.
A relacje ze znajomymi?
Podczas rejsu poznałam prawie tysiąc
osób, z wieloma jestem zżyta, bo łączą nas
wspólne doświadczenia. Mam nadzieję, że
przyjaźnie, które się zrodziły, zostaną na
całe życie. Znajomi z lądu odzywają się
coraz częściej, bo już wiedzą, że jestem
w Polsce. Wzruszyło mnie powitanie sąsia-
dów, którzy przygotowali specjalny banner
w kształcie jachtu i czekali na mnie w środ-
ku nocy. Rodzina i przyjaciele oczekiwali
natomiast w Gdyni z napisem „Marysiu!
Witamy w domu!”. To było niezwykłe.
Gdy schodziłam z trapu, ludzie na brzegu
bili brawa, coś niesamowitego i bardzo
wzruszającego.
Napiszesz książkę?
Pewnie tak, ale nie mogę pisać „na gorąco”.
Chciałabym wszystko przemyśleć i ochłonąć.
Wiem, że wielu autorów pisze bloga dzień po
dniu, a później wydaje te zapiski w formie
książki. Chciałabym podejść do tego inaczej.
Co dalej z twoim żeglowaniem?
Wciąż chcę pływać. W przyszłym roku
chciałabym znów wyruszyć gdzieś na po-
łudnie, w lody. Chciałabym też zacząć stu-
dia. Na razie nie wiem co wybrać. Może coś
związanego z oceanem, może nawigacja...
Muszę dość szybko podjąć tę decyzję, bo
czas ucieka.
Warto było się tak męczyć?
Oczywiście, że tak. To było wspaniałe do-
świadczenie, wielka lekcja i sprawdzian cha-
rakteru. Rejs Niepodległości w jakiś sposób
będzie mi towarzyszyć do końca życia.
Rozmawiał Marek Słodownik
Polski żaglowiec pod mostem Golden Gate w San Francisco.
Fot. Agnieszka Dydycz