ROZMOWA S3ORT
Liczę, że dzięki Markowi Turnerowi, no-
wemu dyrektorowi Volvo Ocean Race, ta
etapowa okołoziemska rywalizacja stanie
się bardziej popularna i być może także ła-
twiej dostępna dla szerszej grupy żeglarzy
z biedniejszych państw. Zaproponowano
na przykład dzierżawienie jachtów dostar-
czanych przez organizatora – to nowość
w oceanicznym żeglarstwie. Poza tym
nowe łodzie zaprojektowano zgodnie z za-
łożeniami klasy IMOCA. Podczas konfe-
rencji prasowej konstruktor przekonywał,
że nie wszystkie pomysły zdołał przedsta-
wić. Można więc oczekiwać, że nowe jed-
nostki będą szybsze od tych, które w Volvo
Ocean Race wystartują w tym roku oraz
od łodzi, które wiodły prym w ostatniej
edycji Vendée Globe. „Hugo Boss” Brytyj-
czyka Alexa Thomsona, który zajął drugie
miejsce w Vendée Globe 2016, przypłynął
w czerwcu do Sopotu. To podróż promo-
cyjna związana ze zobowiązaniami wobec
sponsorów. Oznacza to, że jacht, który jesz-
cze kilka miesięcy temu walczył o zwycię-
stwo w najtrudniejszym okołoziemskim
wyścigu, dziś jest jedynie banerem rekla-
mowym. Pływającym bilboardem zabiera-
jącym na pokład gości i dziennikarzy.
Nie wziąłbyś go?
Pewnie, że bym wziął. Ale tylko po to,
by sobie potrenować. Ta jednostka jest już
zmęczona, nawet nieco uszkodzona (nie ma
jednego foila – Alex uszkodził skrzydło na
oceanie), więc z pewnością nie będzie słu-
żyć faworytom w kolejnej edycji Vendée
Globe. Thomson już myśli o nowej kon-
strukcji, na której wystartuje w 2020 roku.
Wróćmy na chwilę do Volvo Ocean
Race. Budżet zespołu w nowej formule
tych regat (start w 2019 roku) ma wy-
nieść od 8 do 10 mln euro. Czy te kwoty
są realne?
Dotąd było to około 12 mln euro, więc za-
pewne takie oszczędności można zrealizo-
wać. Tym bardziej, że mówimy od łodziach
one design oraz o katamaranach, które do-
starczy organizator.
A co powiesz o katamaranach w wyści-
gach portowych Volvo Ocean Race?
Dobry pomysł. Oceanicznymi jednoka-
dłubowcami o zanurzeniu 4,5 metra trudno
rywalizować w pobliżu brzegu. A na kata-
maranach możemy się ścigać przy samym
molo. To pomysł mający przyciągnąć wi-
dzów i zwiększyć zainteresowanie mediów.
Jakie masz plany na najbliższe miesiące?
Pielgrzymka na kolanach do różnych in-
stytucji i firm. Liczne spotkania i rozmowy.
Wszystko po to, by zdobyć fundusze, które
pozwolą mi wrócić do oceanicznej rywa-
lizacji. Wciąż marzę, by znów wypłynąć
na trasę Vendée Globe. Chciałbym zrobić
to, czego nie udało się dokończyć podczas
pierwszej próby. Nie chcę już jednak star-
tować, by jedynie zaliczyć okołoziemski
rejs, ale po to, by walczyć o czołowe lokaty.
Dlatego konieczny jest sprzęt najwyższej
klasy – taki sam, jakim będą dysponować
rywale. Nikt mi nie może odmówić chęci
i umiejętności. Mam ogromną motywację.
Ale niestety brakuje technicznych możli-
wości. Bo najważniejsza jest łódka. Jeśli
nie masz łódki, to nie masz nic. Nie potrze-
buję wielkich budżetów ani żadnych luksu-
sów, jak gwiazdy francuskiego żeglarstwa.
Wystarczy, że w porcie nie będzie mi kapać
na głowę podczas snu. Potrzebuję jedynie
jachtu, czasu na jego opływanie, ponowne
ustawienie i drobne poprawki przed startem
oraz nowych żagli na czas regat. Wszystko
mam policzone. Mógłbym to zrobić za oko-
ło 7 mln euro. Czy to są wielkie pieniądze?
Zawodowa grupa kolarzy potrzebuje na se-
zon około 12 mln euro. Udział w Rajdzie
Dakar – 5 mln euro dla jednego zespołu.
Potrzeby żeglarzy wcale nie są jakieś ko-
smiczne i nieosiągalne. Trzeba tylko prze-
konać odpowiednich decydentów, że warto
nam zaufać i warto w ten sposób promować
polskie marki oraz piękny kraj mający linię
brzegową o długości 770 km (razem z Za-
lewem Szczecińskim i Zalewem Wiślanym
– przypis redakcji). Mówiąc o budżecie
wynoszącym 7 mln euro, mam na myśli
czteroletni projekt obejmujący budowę
jachtu, start w regatach Barcelona World
Race, udział w Vendée Globe oraz roczny
tour promocyjny po wyścigu, w 2021 roku.
Jestem pewien, że takie wydarzenie było-
by dla sponsorów doskonałym przedsię-
wzięciem marketingowym. Zespół Alexa
Thomsona opublikował w czerwcu finan-
sowe wyniki swej czteroletniej kampanii
– dzięki brytyjskiemu projektowi sponso-
rzy zyskali reklamę wartą ponad 200 mln
euro. Każde wydane przez nich euro to 12
euro zwrotu z inwestycji w żeglarstwo.
Oceaniczne wyścigi są więc doskonałym
przedsięwzięciem promocyjnym. Warto
zwrócić uwagę, że Thomson już kilkana-
ście lat współpracuje z tym samym spon-
sorem głównym. Wszystko po to, by mógł
zostać pierwszym Brytyjczykiem, który
przywiezie do kraju puchar Vendée Globe.
A jeśli się nie uda? Masz plan awaryjny?
Takim awaryjnym rozwiązaniem był mój
samotny rejs dookoła świata na starym
jachcie. Niestety zawiódł element, który nie
powinien się zepsuć, bo był nowy. Trudno.
Mimo to nadal uważam, że „Globe” to nie-
zła łódź. Można na niej z powodzeniem ry-
walizować w takich regatach, jak OSTAR
czy Route du Rhum. Być może kiedyś po-
wrócę na jej pokład i powtórzę okołoziem-
ską samotną próbę.
Rozmawiał Krzysztof Olejnik