WYdarzeNIA PERYSKOP
19
www.wiatr.pl
Projekt pt. „Modernizacja infrastruktury na rzecz pozaszkolnych form szkoleń żeglarskich wraz z zakupem wyposażenia”.
Benefi cjent: Stowarzyszenie Pomocny Żagiel, tel. +48 514 957 374
JACHTY
szkoleniowo-regatowe
TYPU TR
długość 8,7 m
szerokość 2,75 m
ŻAGLE 45 m2
SZKOLIMY
ŻEGLARZY
na jeziorach
mazurskich
Baza w Piszu
Aleja Turystów
Henryk płynął w czasach, kiedy nie było
jeszcze oddychającej bielizny i nowoczesnych
sztormiaków. W swej książce „Non stop do-
okoła świata” tak opisał swoją odzież: „Pod
pokładem 7°C. Włożyłem aż trzy pary kaleso-
nów, w tym dwie pary wełnianych nurkowych,
na to dresy, trzy koszule, dwa swetry, trzy pary
skarpet, jedną parę wełnianych nurkowych,
czapkę futrzaną z klapami na uszy, długi sza-
lik moherowy dwa razy owinięty wokół szyi”.
W innym miejscu dodał: „Chodzę bez butów,
bo żadne buty nie wejdą na tyle skarpet. Gdy
trzeba wychodzić na mokry pokład, owijam
stopy plastikową folią, ale ślizgam się w niej”.
Henryk Jaskuła odbył swój rejs bez tratwy ra-
tunkowej, bez odsalarki, bez nowoczesnych sys-
temów nawigacyjnych i bez telefonu. Miesiącami
nie miał kontaktu z Polską. Przez cały rejs toczył
boje z samosterem (nadał mu imię Michał). Cza-
sem kilka razy dziennie ustawiał Michała przy
pomocy drutu prostowanego w imadle. Pozycję
jachtu określał z kulminacji słońca.
Aż trudno uwierzyć, że Henryk zapisał się
na kurs sternika jachtowego dopiero w wieku
40 lat. W rozmowie z „Wiatrem” mówił: „Nig-
dy nie jest za późno na nic. Byleby »późno« nie
oznaczało »po czasie«. Czego nauczyło mnie
morze? Kochać ludzi z daleka. Im dalej, tym
bardziej. To nieprawda, że niewiele było szczę-
ścia w czasie mojego rejsu. Tylko człowiek, jak
zwykle, zawsze chce więcej. Poza tym, szczę-
ście morskie jest nieco inne, często bywa roz-
poznawane później. Jeżeli definicja szczęścia
to brak nieszczęścia, na morzu utrapień i stre-
sów jest dużo mniej, niż na lądzie.
Za czym Henryk tęsknił w jesieni życia? „Za
niczym. Miałem plany żeglarskie, marzyłem
o rejsie solo, non stop, ze wschodu na zachód,
w którym wiek byłby atutem (najstarszy że-
glarz). Dziś oczywiście już nie ma na to wido-
ków. Ale gdy wyobrażam sobie szczęście, to
tylko na morzu i tylko w rejsie solo, non stop.
W czasie mojego rejsu nie tęskniłem za żad-
nym portem. Oprócz Gdyni.
HENRYK JASKUŁA
Urodził się w Radziszowie w 1923 roku. Gdy miał trzy lata, ojciec wyjechał w poszukiwaniu
pracy do Argentyny. Znalazł tam zatrudnienie przy budowie cementowni. Po sześciu latach
dołączyła do niego reszta rodziny. Jaskuła chodził do argentyńskiej szkoły. Polski uczył się
z książek dołączanych do prenumeraty polonijnego pisma. Po ukończeniu podstawówki
zdobył zawód ślusarza i tokarza. Równocześnie kończył eksternistycznie liceum. W 1943
roku rozpoczął studia na wydziale elektromechanicznym politechniki w La Plata. Po za-
kończeniu II wojny światowej wrócił do kraju i kontynuował naukę na Akademii Górniczej
w Krakowie. W trakcie studiów ożenił się z Zofią Kiełtyką z Przemyśla, studiującą chemię na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Żeglarstwem zainteresował się między innymi dlatego, że po-
szukiwał najtańszego sposobu na dotarcie do rodziny pozostającej w Argentynie. Stopień
sternika jachtowego zdobył w Jastarni.