30
luty – marzec 2020
rzestronny gabinet w Pawłówku pod
Chojnicami. Za oknem drogowy wę-
zeł obwodnicy miasta. Na półkach
– żeglarskie książki i czasopisma. Na biurku,
w małej walizce, okazyjnie zakupiony sekstant
– choć ma już swoje lata, jeszcze nigdy nie był
używany. Pod ścianą – wiosła z drewna ce-
drowego, lekkie niczym piórko. A na wielkiej
desce kreślarskiej rysunek przedstawiający
linie jachtu marzeń. Długość: 17,7 metra. Sze-
rokość: 4,62 metra. Waga: ponad 15 ton. Choć
zakład szkutniczy Szmagliński słynie w całej
Europie z produkcji wioseł, szef firmy oddał
serce budowie dużego drewnianego cruise-
ra. Ta wyjątkowa jednostka łączy tradycyjne
szkutnicze rzemiosło i nowoczesne rozwiąza-
nia techniczne. Będzie ozdobą każdej mariny,
bo takich łodzi nikt już dziś nie buduje.
Przed laty Czesław Szmagliński pracował
w dawnej stoczni Chojnice – najpierw w dziale
konstrukcyjnym, później w zaopatrzeniowym.
Gdy system gospodarczy PRL-u zbliżał się ku
upadkowi, poszedł na swoje. Pierwszy zakład
wytwarzający wiosła stworzył w starej gorzelni
(był rok 1987). Po kilku latach firma przepro-
wadziła się do nowych budynków w Pawłów-
ku. Dziś jest drugim największym producentem
wioseł w Europie. 11-osobowa ekipa korzysta
z kilkunastu gatunków drewna i wytwarza oko-
ło 100 rodzajów wioseł: do tradycyjnych łodzi
wiosłowych, do kanadyjskich, grenlandzkich,
do kajaków oraz oczywiście pagaje na pokłady
jednostek żaglowych i motorowych. Co rok wy-
syłają kilkadziesiąt tysięcy wioseł, głównie do
Niemiec, Danii, Holandii, Szwajcarii oraz do
Włoch. Silną pozycję mają także na krajowym
runku. – Choć nowoczesne materiały atakują
wszystkie dziedziny naszego życia, do produk-
cji wioseł wciąż niezastąpionym surowcem jest
drewno – mówi Czesław Szmagliński. – Co
ciekawe, wykorzystując cedr kanadyjski, potra-
fimy wykonać wiosła lżejsze od takich samych
modeli z włókien węglowych. Nasi fachowcy
podejmują się także produkcji drewnianych
łódek i kajaków oraz renowacji starych pod-
niszczonych jednostek, których właściciele nie
potrafią się z nimi rozstać.
Projekt jachtu „Karol Wojtyła” Czesław Szma-
gliński opracował przed dekadą. Nazwę łodzi
zarejestrowano w PZŻ. Archidiecezja krakow-
ska przysłała aprobatę dla tego przedsięwzię-
cia oraz błogosławieństwo biskupa. Ponieważ
budowa jest kosztowna i pracochłonna, mija
już 10 lat od położenia stępki, na którą, zgod-
nie z tradycją, przyklejono złotą monetę. – Pra-
cujemy powoli, przede wszystkim w okresie
zimowym, czyli wtedy, gdy mamy mniej za-
mówień na wiosła – mówi armator.
Mahoniowa stępka waży pół tony. Kadłub
wykonano z pięciu warstw mahoniu, a pokład
z drewna tekowego. Całość pokryto szesnasto-
ma warstwami specjalistycznego lakieru, ale
ma być jeszcze sześć kolejnych warstw. Wiel-
ką skrzynię balastową ze ślizgaczami, wyko-
naną z materiałów kompozytowych, w której
będzie się poruszać hydraulicznie unoszony
i opuszczany kil, przygotowano w gdańskiej
stoczni Algro Yachting (skrzynię zaprojekto-
wał i wykonał Antoni Grodzicki). Stalowa płe-
twa będzie ważyć dwie tony, a bulb – cztery
(zanurzenie: od 1,6 metra do 3,2 metra).
Jacht „Karol Wojtyła”. Łódź marzeń
Czesława Szmaglińskiego powstaje już 10 lat
Czesław Szmagliński w zejściówce swego jachtu. Kadłub prezentuje się imponująco.
Kilkanaście warstw lakieru i będą jeszcze kolejne.
Ster strumieniowy z chowaną śrubą.