Sierpień - Wrzesień 2019

**W numerze:** **Odrodzenie windsurfingu** Sprzętowa rewolucja napędza rywalizację i biznes **Sztynort i Sapina** Reporterzy "Wiatru" donoszą z Mazur **Film "Maiden"** O dziewczynach, które zmieniły świat **Jachty na celowniku złodziei i paserów.** Jak ochronić naszą łódź?

szlaki wodne mazury

Dezety doskonale się nadają do żeglugi

po takim akwenie. Żeglarze ze Stowarzy-

szenia Akademia Sportów Wodnych Acatus

z Olsztynka, miłośnicy tych łodzi oraz że-

glarstwa w starym stylu, co rok organizują

rejs dezetami na Sapinę w długi czerwcowy

weekend. Zaczęli skromnie, dwa lata temu,

od dwóch łodzi. Rok później były już cztery

jachty. A w tym sezonie na szlak wyruszy-

ło pięć dezet. Na pokładach prawie 50 osób:

uczniowie klas mundurowych z Olsztynka,

rodzice wciągnięci do żeglarstwa przez dzie-

ci oraz członkowie stowarzyszenia i sympa-

tycy. Koordynatorem i komodorem rejsu był

Krzysztof Suwiński, niestrudzony animator

olsztynieckiego środowiska wodniackiego.

– Stowarzyszenie buduje własne dezety, ale

póki ich nie mamy, korzystamy z łodzi Mię-

dzynarodowego Centrum Żeglarstwa i Tu-

rystyki Wodnej – mówi Krzysztof.

Pogoda w tym roku dopisała. Wiało moc-

no, więc z Giżycka do Ogonek jachty dotar-

ły w kilka godzin. Później krótki odcinek

na wiosłach i biwak z ogniskiem nieopodal

dawnego mostu. W ekipie ludzie z różnych

światów, w różnym wieku, potrafiący do-

skonale się bawić i przeżywać pobyt w tym

niezwykłym miejscu.

Drugi dzień na Sapinie zawsze jest naj-

trudniejszy, bo to najdłuższe wiosłowanie

pod prąd. Kiedy tylko można żeglować,

maszty natychmiast idą w górę i załogi

wykorzystują każdy podmuch wiatru. Ob-

serwujemy niestety szybko postępującą

degradację szlaku. Kilka odcinków rzeki

zarasta trzciną. W ujściu Sapiny do je-

ziora Pozezdrze jest ogromne zamulenie

– ten fragment jest szczególnie trudny do

pokonania. Jest tak płytko, że nawet dez-

ety zatrzymują się w mule. Podobnie jest

na jeziorze Brżąs – tutaj cały akwen jest

zamulony, trudno się płynie zarówno wio-

słując, jak i pod żaglami. Wiosenne opady

nieznacznie podniosły stan wody, co nieco

ułatwiało nam przeprawę, ale przy niskich

stanach, szczególnie po dłuższych okre-

sach suchych, ten fragment może stanowić

barierę nie do pokonania. O udrożnienie

szlaku zapytaliśmy rzeczniczkę białostoc-

kich Wód Polskich. – Na razie trwają prace

planistyczne. W przyszłym roku chcemy

odmulić i wyczyścić dno pod mostem na

drodze numer 63 (Węgorzewo – Giżycko) –

powiedziała Agnieszka Giełażyn-Sasimo-

wicz. O kolejnych odcinkach rzeczniczka

nie wspomina, a to właśnie one wymagają

najpilniejszej interwencji.

Warto dodać, że co rok przed sezonem

Sapina jest sprzątana i czyszczona z po-

walonych drzew. Mimo to w tym roku że-

glarze napotkali kilka sporych konarów

leżących w poprzek szlaku. Tylko dzięki

odpowiedniemu wyposażeniu i liczebności

ekipy udało się usunąć przeszkody. Na co

dzień tymi pracami zajmuje się zespół tech-

niczny działający przy Zarządzie Zlewni

w Giżycku i trzeba przyznać, że swą robotę

wykonuje należycie.

Śluzowanie w Przerwankach to dla wielu

uczestników rejsu niecodzienne wydarzenie.

Poza tym, przejście śluzy oznacza koniec

wiosłowania. Jeszcze tylko krótki odcinek

meandrujący pomiędzy trzcinami i przed

nami jezioro Gołdopiwo. Wielki akwen. Jest

tak duży, jak Święcajty. Woda czysta, ładne

brzegi znakomicie nadają się do biwakowania

i tylko jachtów brak... Można zatem wybrać

dowolne miejsce, o dowolnej porze dnia.

Nazajutrz rano ekipa idzie zwiedzać znisz-

czony most znajdujący się na południe od

Kruklanek. Powstał w 1908 roku. Był wtedy

najdłuższą przeprawą na Mazurach. Służył

do 1945 roku – został wtedy wysadzony

przez polskich partyzantów, którzy nie mo-

gli się pogodzić z wywozem na wschód dóbr

materialnych zagrabionych przez sojuszni-

czą armię. Most nigdy nie został odbudowa-

ny i dziś jest lokalną atrakcją.

Powrót na północ, a później na zachód

ku wodom jeziora Święcajty, to już w zasa-

dzie sama przyjemność. Żegluga z prądem

jest łatwa. Na dodatek wiatr wieje w plecy.

W górę idą spinakery – zaczyna się jazda

pełnymi kursami, przeplatana odcinkami

wioślarskimi. Biwak ponownie na polanie

obok zlikwidowanego mostu. Ostatni od-

cinek to prosta i znana droga do Giżycka.

Tym razem jednak brakuje wiatru i zało-

gom grozi wiosłowanie przez 15 kilome-

trów. Żar leje się z nieba od samego rana.

Krótkie zmiany na stanowiskach i łodzie

powoli zbliżają się do celu. Do szczęśliw-

ców los się uśmiecha – załogi napotkanych

jachtów proponują holowanie. Co ciekawe,

to głównie starsi żeglarze oferują pomoc.

Zapewne przez sentyment i własne do-

świadczenia z dawnych czasów (kiedyś na

dezetach szkolono na stopień sternika jach-

towego). Młodzi spoglądali raczej z niedo-

wierzaniem: „To na takich łodziach da się

jeszcze w ogóle pływać?”.

Tekst i zdjęcia: Marek Słodownik

Gdy ustaje wiatr, w ruch idą wiosła.

Malownicze ruiny mostu.

Made with Publuu - flipbook maker