Sierpień - Wrzesień 2019

**W numerze:** **Odrodzenie windsurfingu** Sprzętowa rewolucja napędza rywalizację i biznes **Sztynort i Sapina** Reporterzy "Wiatru" donoszą z Mazur **Film "Maiden"** O dziewczynach, które zmieniły świat **Jachty na celowniku złodziei i paserów.** Jak ochronić naszą łódź?

SZTYNORT I SAPINA

Reporterzy „Wiatru” donoszą z Mazur

odrodzenie

windsurfingu

Sprzętowa rewolucja

napędza rywalizację i biznes

LOTOS NORD CUP GDAŃSK. REGATOWY FESTIWAL 950 ŻEGLARZY

magazyn dla żeglarzy pierwsze bezpłatne pismo o sportach wodnych sierpień – wrzesień 2019

Pobierz aplikację Wiatr.

Czytaj na tabletach i smartfonach.

FILM „MAIDEN”

O dziewczynach, które zmieniły świat

ELEGANcki i wyrAfiNowANy jAcht

z obszernym i wygodnym górnym pokładem˚

PremierA 2019

DELPhiAyAchtS.EU

BLUEScAPE 1200 FLY

9832 czytelników* pobiera bezpłatne

e-wydania „Wiatru”. Na tabletach szukajcie

aplikacji Wiatr w App Store i Google Play,

a na komputerach – plików PDF.

www.wiatr.pl

*Średnia liczba pobrań aktualnego wydania (dane wydawcy – wydania II-III 2019, IV-V 2019, VI-VII 2019).

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: MACIEK RUTKOWSKI, FOT. RAFAŁ CZEPUŁKOWSKI / FOTOSURF

NA CAŁYM ŚWIECIE

www.globesailor.pl +48 22 307 85 52

LAST MINUTE

CZARTERY

W

Pucku rozegrano Rehasport Mi-

strzostwa Świata Formuła Wind-

surfing Foil. Były to pierwsze

zawody tej rangi w nowej konkurencji ze

skrzydłem wodnym. Na starcie stanęło 57 za-

wodników z 13 krajów. Wśród nich gwiazdy

windsurfingu, wielokrotni mistrzowie świata

i medaliści olimpijscy. W zatoce rywalizowa-

li między innymi: Hiszpanka Marina Alabau,

złota medalistka igrzysk rozegranych w Lon-

dynie w 2012 roku. Steve Allen, Australij-

czyk mieszkający w Polsce (zdobył złoto).

Maciek Rutkowski (srebro), zawodnik uczest-

niczący w zawodowym cyklu PWA World

Tour. Wojtek Brzozowski (brąz), wielokrotny

medalista mistrzostw świata. Przemysław

Miarczyński, brązowy medalista z igrzysk

w Londynie, obecnie trener kadry narodowej

deskarzy z klasy RS:X. A także Paweł Tar-

nowski i Piotr Myszka, kadrowicze rywalizu-

jący o prawo startu w regatach olimpijskich

w Tokio. Po zawodach o rozmowę poprosili-

śmy Witolda Dudzińskiego, prezes Polskiego

Stowarzyszenia Windsurfingu, lekarza kadry

narodowej PZŻ, prezesa kliniki Rehasport

i oczywiście uczestnika mistrzostw.

Magazyn „Wiatr”: Jak się zaczęło to

polskie szaleństwo z foilami?

Witold Dudziński: Maciek Rutkowski, nasz

reprezentant uczestniczący w zawodowym

cyklu PWA World Tour, jesienią 2017 roku

przyjeżdża na finał Pucharu Polski w Formu-

le Windsurfing, wyciąga swojego foila, pod-

chodzi i mówi: „Słuchaj, w kolejnym sezonie

trzeba zrobić cykl regat na deskach z hydro-

skrzydłem, bo wkrótce wszyscy będą latać”.

Spoglądam na niego i mówię: „Magol, błagam

cię. Daj spokój, mamy tu naszą sprawdzoną

formułę i wszyscy się świetnie bawią”. Po

kilku miesiącach, na pierwszych regatach Pu-

charu Polski, melduje się ośmiu zawodników

z foilami. Myślę sobie: „No fajnie, ciekawost-

ka”. Ale na kolejnej imprezie szok – prawie

nikt nie chce już pływać na zwykłej desce.

Co was tak szybko porwało do tej nowej

konkurencji?

To co poczuliśmy w powietrzu, lecąc pół

metra nad wodą, okazało się zupełnie no-

wym, nieznanym wcześniej, doświadcze-

niem. Unosisz się nad falami, lewitujesz,

opory prawie przestają istnieć, wiec przy-

spieszasz i pędzisz przed siebie w komplet-

nej ciszy. Niczym ptak. Na kursie z wia-

trem „zabierasz się” z każdym szkwałem.

Płyniesz coraz pełniej i coraz szybciej – to

jest niesamowite. Na dodatek postronni ob-

serwatorzy mają wrażenie, że łamiesz pra-

wa fizyki. Wcześniej, przez dekady, wind-

surfing ewoluował. Powoli zmieniano  

Rewolucja w windsurfingu. Witold Dudziński

o konkurencji, która zmienia oblicze żeglarstwa

Witold Dudziński.

PERYSKOP WYdarzeNIA

sierpień – wrzesień 2019

kształty desek, materiały, wprowadzano tra-

pezy do balastowania, w końcu pojawiły

się monofilmowe żagle – wszystko działo się

dość powoli, a deska z żaglem cały czas była

właściwie tym samym sportem. Teraz mamy

rewolucję. Ci, którzy kilka lat temu odeszli

od windsurfingu, bo sądzili, że wszystkiego

już doświadczyli – wracają. Co więcej, do

niedawna nie raz staliśmy na brzegu i modli-

liśmy się o wiatr, który pozwalał nam jeździć

w ślizgu na desce ze statecznikiem. Teraz

mamy o wiele większy zakres wiatrów, w któ-

rych możemy żeglować, trenować, ścigać się

i czerpać radość. Sądzę, że wkrótce ewolucja

sprzętu pozwoli nam rozgrywać regaty przy

podmuchach o sile zaledwie sześciu węzłów.

Dziś wystarcza nam około dziewięć węzłów.

Ale najfajniejsze w tym zjawisku jest to

(także z ekonomicznego punku widzenia), że

mamy w Polsce i na świecie tysiące desek do

formuły z tradycyjnym statecznikiem – cała

ta wielka flota może się teraz ścigać z foilem,

wystarczy zmienić podwozie i lekko obciąć lik

tylny żagla. To jest zmiana klasy bez preceden-

su. Dotąd, gdy na rynku pojawiała się nowa

konstrukcja windsurfingowa, stara trafiała na

śmietnik. Teraz jest odwrotnie. Wszystkie kil-

kuletnie lub nawet kilkunastoletnie deski moż-

na wyciągnąć z piwnicy i znów się ścigać, na

dodatek w tak ekscytujący sposób. Czołowi

zawodnicy z mistrzostw rozegranych w Pucku

używają desek, które dwa, trzy lata temu pły-

wały w regatach Pucharu Świata tradycyjnej

formuły. Wspaniała sprawa. Poza tym chyba

po raz pierwszy nie obserwujemy wyścigu

zbrojeń. Nowy zestaw do formuły z foilem

kosztuje mniej niż nowy zestaw do olimpij-

skiej klasy RS:X. Na wyczynowe hydroskrzy-

dło trzeba wydać od 7 do 8 tys. zł. Używaną

deskę w dobrym stanie można znaleźć nawet

za 1,6 tys. zł.

Dlaczego właśnie szeroka deska do kla-

sy Formuła Windsurfing tak dobrze so-

bie radzi z foilem?

Ten sprzęt powstawał przez dwie dekady.

To naprawdę wyrafinowane maszyny, udo-

skonalane przez producentów z sezonu na

sezon. Nie wystarczy doczepić foila do deski

klasy RS:X, by powiedzieć, że mamy nową,

świetną, latającą konstrukcję. Ludzie z firm

związanych z formułą mozolnie i cierpliwie

pracowali od dawna. Dlatego dziś są w tej

branży ekspertami. Co ciekawe, nie ma zde-

cydowanych liderów w biznesie związanym

z foilami. Zawodnicy z czołówki naszych

mistrzostw korzystali z hydroskrzydeł kilku

różnych producentów.

Juniorzy, seniorzy, mastersi, grandma-

stersi, kobiety, amatorzy ze śródlądzia, pół-

profesjonaliści, kadrowicze z reprezentacji

narodowej, medaliści olimpijscy, poza tym

wysocy i żeglarze średniego wzrostu, chudzi,

jak szczypiorek i zawodnicy masywnej bu-

dowy – podczas puckich mistrzostw wszy-

scy się ścigali w jednej flocie. To po prostu

niebywałe i aż trudno uwierzyć, że możliwe.

Na trasie, chwilę po starcie, tworzyły się

oczywiście grupy – jedni radzili sobie lepiej

i uciekali do przodu, inni gorzej i zostawali

nieco z tyłu. Jednak na te podziały nie miały

wielkiego wpływu takie rzeczy, jak wiek, czy

członkostwo w kadrze olimpijskiej. W wind-

surfingu z foilem wydolność i siła fizyczna

mają mniejsze znaczenie, niż na przykład

w klasie olimpijskiej z tradycyjnym statecz-

nikiem. Gdyby zrobić testy wydolnościowe

Pawłowi Tarnowskiemu (rocznik 1994) i na

przykład Bartkowi Kwiekowi (rocznik 1975)

to różnica byłaby kolosalna. A w mistrzo-

stwach świata formuły z foilem ci zawodnicy

pływali obok siebie – Paweł zajął dziewiąte

miejsce, a Bartek ósme. Tu liczą się przede

wszystkim umiejętności techniczne, taktycz-

ne oraz trym sprzętu. A granica wieku niemal

przestała istnieć – Witek Smętek, uczestnik

mistrzostw, ma 57 lat.

Nowy sprzęt pozwolił nam także na zwięk-

szenie ilości rozgrywanych wyścigów. Dotąd

mieliśmy limit 15 startów w jednych regatach.

Pół zimy tłumaczyłem działaczom z Interna-

tional Formula Windsurfing Class Associa-

tion, że to zdecydowanie za mało. W końcu

ulegli i pozwolili na rozegranie 30 biegów

(udało się przeprowadzić 21). To oczywiście

jest możliwe tylko na deskach z foilami. Gdy-

byśmy mieli tyle startów w tradycyjnej for-

mule lub na przykład w olimpijskiej klasie

RS:X, to byśmy wszyscy padli na twarz.

Komu więc ta nowa konkurencja otwie-

ra drzwi do profesjonalnego sportu? A być

może nawet do kampanii olimpijskiej przed

igrzyskami w Paryżu w 2024 roku... Czy

trener Miarczyński znów mógłby zostać

zawodnikiem? Czy Myszka przedłuży ka-

rierę o kilka lat? A Rutkowski porzuci za-

wodowy cykl PWA World Tour i zostanie

członkiem kadry narodowej PZŻ?

Każdy z tych scenariuszy jest realny. Ale

deska z foilem to coś więcej, niż rozwój pro-

fesjonalnego sportu i okazja dla kilku utytu-

łowanych zawodników. To przede wszystkim

szansa na ogromną popularyzację windsurfin-

gu – wśród młodzieży z sekcji sportowych 

Hiszpańskie dziewczyny. Marina Alabau i Blanca Alabau Neira – złoto i srebro w kategorii pań.

W regatach startowało 57 zawodników z 13 krajów.

Fot. Rafał Czepułkowski / FotoSurf

Maja Dziarnowska. Jedyna Polka zdobyła brąz.

FOT. RAFAŁ CZEPUŁKOWSKI / FOTOSURF (2)

Spacerem nad morze

Apartamenty w Śródmieściu Gdyni

Plac Unii to nowe apartamenty powstające w sercu Gdyni, które łączą w sobie nowoczesność, przestrzeń, styl

życia i energię miasta. To prestiż podkreślony przez szlachetną, modernistyczną formę kamienic oraz najwyższą

jakość rozwiązań, detali i materiałów.

Plaża, morze, przystań jachtowa, obiekty kultury, restauracje - wszystko w zasięgu ręki!

Zamieszkaj tu i ciesz się bliskością morza w tętniącym życiem Śródmieściu!

58 785 11 11

hossa.gda.pl

PERYSKOP WYdarzeNIA

sierpień – wrzesień 2019

oraz wśród amatorów z plaży pływających re-

kreacyjnie. Można się spodziewać, że wzrost

zainteresowania naszą konkurencją poszerzy

flotę i pozwoli odkryć nowych utalentowanych

zawodników. Na przykład żeglarzy ze zmy-

słem do rywalizacji i nosem do wiatru, którzy

nie mają takiej siły i wydolności, by pompo-

wać żaglem w klasie RS:X. To oczywiście nie

oznacza, że za chwilę nie pojawi się pompo-

wanie na desce z foilem. Będzie ono jednak

zupełnie inne, bardziej techniczne.

Ważne jest także to, że deski z foilem nie

wywrócą do góry nogami systemu szkolenia

w windsurfingu. Będą po prostu kolejnym

etapem wtajemniczenia. Bo najpierw trzeba

się nauczyć porządnie śmigać na zwykłej

desce i dopiero później można pomyśleć

o foilu. Tu się nie przychodzi z ulicy – je-

śli nie pływasz w ślizgu ze zwykłym sta-

tecznikiem, to nawet nie myśl, by zakładać

hydroskrzydło.

Jakie miejsce ma dziś Polska na świato-

wej mapie nowego windsurfingu?

Bez dwóch zdań – jesteśmy liderami. Po pro-

stu przecieramy szlaki. W ubiegłym roku zor-

ganizowaliśmy mistrzostwa Europy – pierw-

sze w historii tej konkurencji. Teraz mieliśmy

w Pucku mistrzostwa świata. Także pierwsze,

bo przed rokiem w Portugalii nie było wiatru.

Prawo do organizacji obu imprez to na pewno

dowód uznania dla działalności Polskiego Sto-

warzyszenia Windsurfingu. Poza tym mamy

w kraju trzech producentów skrzydeł, którzy

wciąż udoskonalają swoje produkty.

Czy deska ze skrzydłem wodnym bę-

dzie konkurencją olimpijską?

Trudno powiedzieć. Osobiście nie wyobra-

żam sobie, by olimpijski windsurfing przez

najbliższe pięć lat uparcie trwał przy deskach

ze statecznikami. Wydaje się, że wprowadze-

nie klasy Formuła Windsurfing Foil do pro-

gramu igrzysk byłoby najłatwiejsze, logiczne

i szybko zaakceptowane przez różne środo-

wiska. Wspomniałem już o tym, że mamy na

świecie ogromną bazę sprzętową. Poza tym ta

klasa pozwala dopasować sprzęt do parame-

trów anatomicznych zawodnika. To właśnie

dlatego chudy może się ścigać z kimś postury

finnisty. Na jednej desce stoi zawodnik wa-

żący 60 kg, a na drugiej, inaczej skonfiguro-

wanej, osoba ważąca 100 kg. I ci deskarze ści-

gają się burta w burtę. Możesz mieć większy

żagiel. Deskę o większej wyporności. A pod

wodą foil z większymi skrzydłami. Czegoś

takiego nie ma w żadnej monotypowej kon-

kurencji żeglarskiej. Monotyp z definicji wy-

twarza preferencje dotyczące budowy zawod-

nika i ogranicza dostępność klasy. Hiszpanka

Marina Alabau to filigranowa dziewczyna.

Mimo to w Pucku potrafiła się ścigać w eks-

tremalnie trudnych warunkach. Na zwykłej

formule nie miałaby czego szukać.

Ale czy na igrzyskach moglibyśmy ry-

walizować na desce, która nie jest mono-

typem? To byłby precedens.

No tak. Ale dlaczego mielibyśmy wyklu-

czać najlepsze rozwiązanie tylko dlatego,

że jest precedensowe?

Może dlatego, że monotyp to biznes –

z jednej strony dla producenta, a z drugiej

dla międzynarodowej federacji. Wszyscy

wiemy, że tu nie chodzi tylko o sport.

Nie wiem, czy taka teza jest uprawniona.

Na przykład w klasie Laser powoli odcho-

dzimy od monopolu producenckiego. Jeśli

ten kierunek jest nową strategią World Sa-

iling, a nie tylko pozorowanym działaniem,

otwiera się szansa także dla windsurfingu.

Jaką strategię powinien przyjąć PZŻ?

Polskie Stowarzyszenie Windsurfingu, będą-

ce członkiem PZŻ, wykonało robotę wstępną.

Mamy know-how i około 40 zawodników.

Prawdopodobnie tworzymy najliczniejszą fo-

ilującą flotę na świecie. A jeśli nie, to z pew-

nością jesteśmy na mocnym drugim miejscu,

tuż za Francuzami, którzy pierwsi zorganizo-

wali regaty na deskach z foilami. Jeśli zapad-

nie decyzja, że deska ze skrzydłem wodnym

jest konkurencją olimpijską – będziemy go-

towi do pracy.

A jeśli decyzja będzie inna?

Trudno. Desek z foilem i tak nic już nie

zatrzyma.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Przemek Miarczyński (4. miejsce) zbliża się do boi tuż przed Maćkiem Rutkowskim. Fot. Rafał Czepułkowski / FotoSurf (3)

Piotr Myszka (10. miejsce): „Mój najmniejszy żagiel (9 m kw.) był o wiele za duży na tak silny wiatr”.

Złoty medalista Steve Allen.

PERYSKOP kultura

10

sierpień – wrzesień 2019

okumentalny film „Maiden” Ale-

xa Holmesa wchodzi na ekrany

polskich kin dziewiątego sierpnia.

To niezwykła opowieść o Tracy Edwards

i jej drodze do regat Whitbread Race 1989.

Wydawać by się mogło, że taka historia

sprzed lat to odgrzewane kotlety i nie ma

szans zaciekawić współczesnego odbiorcy.

Jednak Holmes, który jest nie tylko reżyse-

rem, ale też autorem scenariusza i producen-

tem, zaserwował nam znakomite danie. Po-

mysł na film był stosunkowo prosty. Tracy

opowiada przed kamerą o kolejnych etapach

swego życia, o przygotowaniach do regat

i przebiegu wokółziemskiego wyścigu. Jej

wspomnienia przeplatane są sekwencjami

filmowymi, relacjami koleżanek z pokładu

oraz wypowiedziami wybitnych brytyjskich

dziennikarzy żeglarskich: Boba Fishera

i Barry’ego Pickthalla. Rzecz jednak w tym,

jak to zostało zrobione – mamy tu nie tylko

znakomitą robotą researcherów, którzy do-

tarli do niepublikowanych nagrań oraz reży-

sera, który nadał historii dynamikę i drama-

turgię, ale także świetną pracę montażysty,

który perfekcyjnie to wszystko poskładał.

Słowa uznania także dla firmy Gutek Film,

polskiego dystrybutora, który zdecydował

się wprowadzić obraz do naszych kin.

Po śmierci ojca i powtórnym małżeństwie

matki, 10-lenia Tracy wyjeżdża do Walii

i tam przeżywa koszmar nastolatki żyjącej

pod dachem ojczyma alkoholika. Buntuje się

i porzuca dom. Ucieka przed światem, trochę

też przed samą sobą, nie potrafiąc ułożyć

sobie planu na przyszłość. Trafia do Grecji,

gdzie zatrudnia się w barze. Żyje z dnia na

dzień, nie stroniąc od mocniejszych trunków.

Pewnego dnia, całkiem przypadkiem, podej-

muje pracę na pokładzie czarterowego jachtu.

Pełni funkcję kuka i hostessy, ale to nie goto-

wanie lecz właśnie żeglarstwo wciąga ją cał-

kowicie. Jednym z gości na jachcie jest król

Jordanii, który zwraca uwagę na młodą Bry-

tyjkę – to początek ich wieloletniej przyjaźni.

Tracy, wiedziona jakimś instynktem, trafia

na pokład jachtu startującego w Whitbread

Race. Wciąż jednak pozostaje jedynie ku-

kiem – nie znosi tej pracy, ale rozumie, że go-

towanie to cena, którą musi zapłacić za udział

w regatach. W filmie zwraca uwagę, że w że-

glarskim świecie mężczyzn nie ma zbyt wie-

lu miejsc dla kobiet. Gdy na oceaniczną trasę

wyruszało 200 zawodników, były wśród nich

zaledwie cztery dziewczyny.

Podejmuje wówczas decyzję, że w kolej-

nych regatach poprowadzi kobiecą załogę.

Ogłasza to światu, ale nikt nie traktuje jej

poważnie, nawet własna matka. W kolejnych

scenach towarzyszymy zmaganiom Tracy

zmierzającym do startu w regatach. Upadają

kolejne pomysły na finansowanie przedsię-

wzięcia. Upada koncepcja budowy jachtu.

W końcu zapada decyzja o zakupie i remon-

cie używanej jednostki – notabene pierwszej

konstrukcji Bruce’a Farra wystawionej do

wokółziemskich regat.

Opowieść o przebiegu regat to chyba naj-

mocniejsza strona filmu. Żeglarki nie kolo-

ryzują. Mówią wprost, że strasznie się bały.

Wspominają konflikty z panią kapitan. Nie-

ustępliwą walkę z załogą belgijskiego jachtu

„Rucanor Sport”. Z bólem wspominają akcję

ratowniczą, którą ogłoszono po wypadnięciu

za burtę dwóch załogantów z innego brytyj-

skiego jachtu. Nie pękły, gdy śmierć zajrzała

im w oczy, ale tamto wydarzenie do dziś po-

zostawia ślady w ich psychice.

Wspomnienia załogantek nagrane po latach

świetnie uzupełniają opowieść o jachcie,

załodze i regatach. Dodają obrazowi energii

i pozwalają nieco inaczej spojrzeć na wyda-

rzenia sprzed 30 lat. Dziewczyny są sponta-

niczne, żywiołowe, ale zarazem refleksyjne

i zdystansowane do swej żeglarskiej prze-

szłości. Nie unikają rozmów o błędach, które

popełniły. Nie stronią od wzruszeń. Bardzo

szczerze o swych rozterkach mówi Tracy.

Przypomina, że jako 27-latka stanęła przed

najtrudniejszym wyzwaniem w życiu. Wspo-

mina, że miała wątpliwości, czy poradzi sobie

z jachtem, rywalizacją i członkiniami swej

załogi. Wspomina też trudny moment, w któ-

rym (niespełna miesiąc przed startem) wy-

rzuciła z ekipy pierwszą oficer, dziewczynę

z największym żeglarskim doświadczeniem,

konkurującą z nią o przywództwo w załodze.

Mówi również o depresji po nieudanym trze-

cim etapie, w którym załoga „Maiden” straciła

szansę na zwycięstwo w swojej klasie oraz 

Niezwykła historia Tracy Edwards.

Film „Maiden” wkrótce na ekranach kin

Tracy Edwards (z lewej) na starcie do ostatniego etapu regat Whitbread Round the World Race.

Dla dziewczyn z „Maiden” pływanie po wodach południa była najtrudniejszym doświadczeniem żeglarskim.

FOT. ARCHIWUM DYSTRYBUTORA FILMU

MAIDEN

o dziewczynach, które zmieniły świat

Dla wszystkich kobiet, które

kiedyś w siebie zwątpiły.

TIME OUT

O marzeniach, przygodzie

i pragnieniu wolności.

THE PLAYLIST

Kwintesencja kobieciej siły

i determinacji.

INDIEWIRE

W KINACH OD 9 SIERPNIA

offi cial selection 2019

12

sierpień – wrzesień 2019

o powrocie problemów alkoholowych. Wspo-

mina także triumfalne wpłynięcie załogi

ubranej w skąpe kostiumy kąpielowe – dziew-

czyny skupiły wtedy uwagę nie tylko miesz-

kańców nieco sennego Fort Lauderdale, ale

też światowych mediów.

Czego w filmie zabrakło? Przede wszyst-

kim nie rozwinięto wątku przyjaźni Tracy

z królem Jordanii. Ten temat został ledwo

muśnięty, gdy przedstawiano kulisy pozyski-

wania głównego sponsora. Nie ukazano także

dalszych losów dziewczyn z załogi. A prze-

cież Dawn Riley dowodziła amerykańską

ekipą w tych samym wyścigu cztery lata póź-

niej. A w regatach o Puchar Ameryki stanęła

na czele syndykatu, w którym kobiety pełniły

główne role. Z kolei Miki Von Koskull przez

lata żeglowała na trimaranach. W filmie jest

nieobecna – zapewne z uwagi na ostry i dłu-

gotrwały konflikt z Tracy.

„Maiden” to film niezwykle prawdziwy, po-

kazujący kulisy wielkich regat, emocje, jakie

towarzyszą uczestniczkom tych zmagań, ich

rozterki, wątpliwości, także chwile triumfu.

Sporo prawdy na wielkim ekranie o świecie,

który dla wielu wciąż jest odległy i nieznany.

Marek Słodownik

W

śródmieściu Gdyni, w dosko-

nałej lokalizacji, bo zaledwie

400 metrów od Skweru Ko-

ściuszki i miejskiej plaży, blisko ulicy

Świętojańskiej, która jest kulinarną i han-

dlową osią miasta – powstaje Plac Unii,

nowa ciekawa inwestycja apartamentowa.

Za realizację projektu odpowiada Grupa

Inwestycyjna Hossa. Architektura Placu

Unii, z jasnymi elewacjami, charaktery-

stycznymi zaokrągleniami i różnorodno-

ścią funkcji, nawiązuje zarówno do tra-

dycji gdyńskiego modernizmu, jak i do

współczesnych trendów. Projekt zakłada po-

wstanie czterech komfortowych kamienic

mieszkalnych oraz budynku użyteczności

publicznej. Obiekty będą połączone we-

wnętrznym placem z ciekawie zaaranżo-

wanymi miejscami do rekreacji.

– Ogólnodostępny plac jest wyjątkowym

elementem tego projektu. Jego wewnętrz-

na część to prawie 1000 m kw. przestrzeni

najwyższej jakości, zaprojektowanej tak,

by integrowała mieszkańców. Projekt za-

kłada intensywną parkową zieleń, miejsca

do rekreacji i zabaw dla dzieci. Będą też

kawiarniane ogródki i lokale usługowe.

Charakter tej przestrzeni podkreślą otulone

zielenią elementy małej architektury: fon-

tanny, rzeźby, oryginalne meble miejskie

oraz oświetlenie – mówi Justyna Glazar

z centrum marketingu Hossy.

W bliskim sąsiedztwie Placu Unii znajdzie-

my nie tylko znane restauracje i niezbędne

obiekty handlowe, ale także Gdyńskie Cen-

trum Filmowe, Teatr Muzyczny im. Danu-

ty Baduszkowej, okazały park i Kamienną

Górę. Różnorodność okolicznych lokali usłu-

gowych i handlowych, instytucji kultury,

kawiarni i restauracji w pełni zaspokoi co-

dzienne potrzeby mieszkańców i zagwaran-

tuje komfortowy styl życia. Pierwsze lokale

będzie można odbierać w drugim kwartale

2021 roku. Więcej o inwestycji na stronie

www.hossa.gda.pl.

Plac Unii. Nowa gdyńska inwestycja

kilka kroków od mariny

Plac Unii wyrośnie zaledwie 400 metrów od Skweru Kościuszki.

Wnętrze placu zajmie okazały park.

Rezerwacja cumowania na dzień bez opłaty

w niskim i wysokim sezonie*

ZOSTAŃ CZŁONKIEM

ACI CLUB

30% zniżki na cumowanie na dzień w niskim

sezonie*

30% zniżki oraz oferta 2+1, czyli darmowy

dzień cumowania w marinach ACI w

Šimuni i Slano do końca 2019 roku

20% zniżki na cumowanie

w wysokim sezonie**

15% zniżki na pierwszy rok dla nowych

klientów ACI w ramach rocznego planu cumowania

oraz rabat 15% dla obecnych klientów na drugi i każdy

kolejny jacht w wybranych marinach ACI: Pula, Pomer, Cres,

Supetarska Draga, Milna, Vrboska i Korčula.

ACI APP & ACI

ONLINE BOOKING

Bez opłaty rezerwacyjnej

w niskim sezonie*

*niski sezon: 1.1.-31.5.2019 i 1.10.-31.12.2019

**wysoki sezon: 1.6.-30.9.2019

www.aci-marinas.com

Największa sieć

marin w basenie

Morza Śródziemnego

ACI mariny - BEZPŁATNA REZERWACJA

ACI mariny - BEZPŁATNA REZERWACJA

W NISKIM SEZONIE*

ACI kotwicowisko

CHORWACJA

o kradzieży łodzi i jachtów docho-

dzi coraz częściej. Armatorzy oraz

służby notują też sporo włamań.

Jak zatem chronić naszą jednostkę? Polska

firma Hertz Systems z Zielonej Góry propo-

nuje skuteczne rozwiązanie dające pewność,

że przystań będzie bezpiecznym miejscem.

Złodzieje stosują różne metody kradzie-

ży. Łodzie znikają nawet z bezpiecznych

portów. Następnie są demontowane lub wy-

wożone w nieznane miejsca. Każdy rodzaj

zabezpieczenia utrudni życie złodziejom,

jednak szukając skutecznej ochrony, arma-

torzy wybierają systemy z funkcją lokali-

zacji GPS, pozwalające na szybkie odnale-

zienie jednostki. Takie właśnie rozwiązanie

przedstawia Hertz Systems.

System Hertz Boat Protection pozwala

dodatkowo zabezpieczyć kabiny oraz inne

zamknięte przestrzenie i skrytki. Gdy jaka-

kolwiek przestrzeń łodzi zostanie naruszona,

automatycznie generowany jest alarm, który

powiadamia właściciela oraz Stację Monito-

rowania Alarmów Hertz Systems. Dokładne

dane lokalizacyjne otrzymują też upoważnio-

ne osoby – służby mogą szybko zareagować

i odzyskać łódź. – Nasz system nie wyelimi-

nuje całkowicie ryzyka kradzieży czy odho-

lowania jachtu z portu, ale da gwarancję bły-

skawicznego powiadomienia odpowiednich

służb. Zarówno w dzień, jak i w nocy – mówi

Piotr Zielewski, kierownik Zespołu Obsługi

Klienta Hertz Systems. – Mamy stuprocen-

tową skuteczność w odzyskiwaniu skradzio-

nego mienia. Często udaje się nam również

namierzać tzw. dziuple, w których złodzieje

ukrywają i demontują sprzęt.

Urządzenia Hertz Systems są odporne na

warunki atmosferyczne i celowe uszkodze-

Jachty na celowniku złodziei i paserów.

Jak ochronić naszą łódź?

System Hertz Boat Protection gwarantuje błyskawiczne powiadomienie odpowiednich służb o włamaniu i kradzieży łodzi.

www.wiatr.pl

nia. Bazują na rozwiązaniach, które firma

wprowadziła w tysiącach samochodów oso-

bowych i ciężarowych. System ochrony ło-

dzi to cała gama czujek. Uruchamiają alarm

po otwarciu chronionej przestrzeni. Reagują

też na ruch. Dobór czujek zależy od oczeki-

wań armatora, rozmieszczenia pomieszczeń

oraz budowy jachtu.

Jan Roczniak, jeden z klientów firmy, dotąd

korzystał z jej usług przy ochronie lokali

i pojazdów. Gdy niedawno został armato-

rem łodzi motorowej, zdecydował się na

ochronę także swej jednostki. – Planuję dal-

sze rejsy, więc postanowiłem zadbać o sku-

teczną ochronę. Hertz Systems jest liderem

w tej branży, więc wybór był oczywisty –

mówi Jan Roczniak. – System działa bez

zakłóceń. Poza tym w każdej chwili mogę

liczyć na merytoryczne wsparcie biura ob-

sługi. Zdecydowałem się na kompleksowe

rozwiązanie, dodatkowo zabezpieczając

przestrzeń kabinową oraz miejsce, w któ-

rym jest silnik.

– W razie jakiejkolwiek ingerencji, natych-

miast generowana jest informacja. Właściciel

ma też dostęp do mapy z aktualną pozycją

łodzi oraz trasą złodziei – podkreśla Piotr

Zielewski. – Użytkownik może też określić

tzw. bezpieczną strefę – wtedy alarm włączy

się natychmiast po opuszczeniu wyznaczo-

nego obszaru (ciekawe rozwiązanie dla firm

czarterowych).

Alarm zostanie wywołany także wtedy,

gdy łódź będzie holowana na lawecie. Nie

jest on bowiem aktywowany przez nieautory-

zowane uruchomienie, ale przez przemiesz-

czanie. To właśnie wyróżnia usługę Hertz

Systems od innych zabezpieczeń. W ramach

systemu firma oferuje również zestaw awa-

ryjnego zasilania. Użytkownik ma też dostęp

do historii przebytych tras oraz ich wizuali-

zacji na mapie. Rozwiązanie stanowi nieza-

wodną ochronę nie tylko w szczycie sezonu,

ale też po jego zakończeniu, gdy właściciele

rzadziej korzystają z jachtów i pozostawiają

je w różnych miejscach.

YACHT-POOL POLSKA

Agencja: Daniel Prusinski

Posthalterring 7 | D-85599 Parsdorf

www.yacht-pool.pl | Tel.: 88 48 35 888

Polska · Niemcy · Austria · Szwajcaria · Dania ·

Hiszpania · Francja · Szwecja · Chorwacja · Słowacja ·

Czechy · Finlandia · Turcja · Grecja

ubezpieczenie

jachtu

casco jachtu

(od wszystkich ryzyk)

OC jachtu

NNW

ubezpieczenie

czarteru

OC skippera

NNW skippera i załogi

ubezpieczenie kaucji

utrata następnych czarterów

i inne

ważne przez cały rok!

dotyczy także ubezpieczenia kaucji!

Ubezpieczamy

żeglarzy

od 1976r.

Armatorzy wybierają systemy ochrony z funkcją lokalizacji GPS.

W

poprzednim wydaniu „Wiatru” opublikowa-

liśmy artykuł „Kobiety w samotnych rejsach

non stop dookoła świata” przedstawiający do-

konania pań na wokółziemskim szlaku – od Australijki Kay

Cottee, która ukończyła żeglugę w Sydney w 1988 roku, aż

po wielki rejs naszej Joanny Pajkowskiej, która metę w Ply-

mouth minęła w kwietniu 2019 roku. Czytelnicy zwrócili

nam uwagę (wszystkim dziękujemy za telefony i maile do

redakcji), że w tym zestawieniu zabrakło Australijki Jessici

Watson, która kilka dni przed swymi 17. urodzinami ukoń-

czyła wokółziemski rejs non stop tradycyjnym szlakiem

wokół trzech przylądków. Jessica, w asyście godnej naj-

większych gwiazd żeglarstwa, zawinęła do portu w Syd-

ney w maju 2010 roku po 210 dniach żeglugi 10-metrowym

jachtem „Ella’s Pink Lady”. Jej wyczyn dokumentuje peł-

nometrażowy film „Jessica Watson. Prawdziwa odwaga”

zrealizowany w 2013 roku.

Marek Słodownik

Kobiety w samotnych rejsach. Uzupełnienie

artykułu z poprzedniego wydania „Wiatru”

sierpień – wrzesień 2019

 Bloki

 Szyny i wózki szotowe

 Systemy wózków do grotów

pełno listwowych

Rolery żagli dodatkowych

 Przedłużacze rumpla, knagi

szczękowe, okucia pokładowe

Ubrania i akcesoria regatowe

www.sailservice.pl

www.sklepwind.pl

ichał Weselak i Radek Kowal-

czył ukończyli regaty Mini Fast-

net rozgrywane na trasie Douar-

nenenz (Bretania), Fastnet Rock (Irlandia),

Douarnenenz. To jeden z najtrudniejszych

wyścigów z kalendarza klasy Mini 6.50.

Polska załoga przepłynęła 800 mil morskich

w cztery dni i zajęła 18. miejsce we flocie jed-

nostek prototypowych (zgłoszono 25 łodzi)

oraz 39. pozycję w klasyfikacji łącznej (ry-

walizowało 79 załóg). Pozycja naszej ekipy

w stawce mogła być znacznie lepsza, bo jacht

miał nowe skuteczne ustawienie i świetnie

sobie radził na trasie regat. Niestety nie obyło

się bez kłopotów technicznych. Przy silnym

szkwalistym wietrze na pokładzie zerwała

się solidna lina Dyneema (10 mm) trzymająca

bukszpryt do stawiania przednich żagli. Za-

łoga straciła jeden z żagli, a w pobliżu skały

Fastnet popełniła błąd nawigacyjny i ominęła

nieodpowiedni znak (naprawa błędu ozna-

czała stratę 14 godzin).

– Wraz z ukończeniem regat Mini Fastnet

zdobyłem wszystkie potrzebne mile, które

kwalifikują mnie i mój jacht do najważniej-

szego startu: atlantyckich regat Mini Transat

2019 – napisał Michał Weselak. – Po kilku

dniach odpoczynku odbyłem ostatni samot-

ny rejs kwalifikacyjny, pokonując tysiąc

mil po wodach Zatoki Biskajskiej, Kanału

Angielskiego, Morza Irlandzkiego i oceanu.

Tym samym jestem czwartym Polakiem

w historii z kwalifikacją do Mini Transat.

Dotąd tylko trzech polskich żeglarzy star-

towało w Mini Transat, najważniejszej impre-

zie w kalendarzu klasy Mini 6.50. Kazimierz

„Kuba” Jaworski na jachcie „Spanielek”

zajął doskonałe drugie miejsce w 1977 roku

(pierwsza edycja regat). Jarosław Kaczorow-

ski na jachcie „Allianz.pl” wywalczył 19. lo-

katę w 2007 roku. Dwa razy ścigał się Radek

Kowalczyk – w 2011 oraz w 2015 roku. Te-

goroczny wyścig Mini Transat rozpocznie się

22 września.

Weselak i Kowalczyk

w regatach Mini Fastnet

Michał Weselak przy latarni Fastnet Rock.

Za sterem jachtu klasy Mini 6.50.

ZDJĘCIA: ARCHIWUM MICHAŁA WESELAKA (2)

www.wiatr.pl

Wskaźnik Raymarine Element S 7’’

Oto najmniejszy wskaźnik z serii Element S z wbudowanym odbiornikiem

10Hz GPS/GNSS – prosta obsługa, doskonała wydajność i atrakcyjna cena.

Urządzenie ma czterordzeniowy procesor. Wyświetlacz jest czytelny w każ-

dych warunkach pogodowych, nawet w pełnym słońcu. System operacyjny

LightHouse Sport zapewnia szybki dostęp do najczęściej używanych funkcji

i pozwala na tworzenie własnych skrótów do ulubionych stron. Dzięki dużemu

przyciskowi WPT, szybko i łatwo oznaczamy ulubione lokalizacje.

Podczas żeglowania, Element S doskonale utrzymuje łódź na kursie, a bez-

pieczeństwo i wygodę zapewniają dodatkowo nakładki celów AIS oraz inte-

gracja z autopilotem, bezprzewodowym radarem Quantum, instrumentami,

silnikami, czujnikami zbiorników i radiami VHF. Wbudowana echosonda

do znajdywania ryb i śledzenia dna to jednokanałowy sonar High CHIRP

ze wsparciem dla przetworników CPT-S pawężowych i dennych. Wskaźnik

doskonale współpracuje z mapami Raymarine LightHouse™, Navionics

i C-MAP. Cena: od 2557 zł brutto. Źródło: www.eljacht.pl.

Nowe wózki Ronstan Serii 19 C

To jest sztuka – zmniejszyć wagę o połowę i utrzymać dotychczasową

wytrzymałość. Takie są właśnie nowe ślizgowe wózki Ronstan Serii 19 C.

Proste, lekkie i wytrzymałe. Przeznaczone do małych łódek mieczowych

i plażowych katamaranów. Dotąd wózki tej serii powstawały z mosiądzu.

Nowe modele są tłoczone z polimeru wzmocnionego włóknem szklanym.

Natomiast szyny, wytwarzane wcześniej ze stali nierdzewnej, teraz są alu-

miniowe. Dodatkowa zaleta: kompozytowe wózki łatwiej przesuwają się po

szynie. Położenie wózka możemy zmieniać co 19 mm – ułatwia to precyzyj-

ny trym żagla. Źródło: www.sailservice.pl i www.sklepwind.pl.

PERYSKOP WYdarzeNIA

18

sierpień – wrzesień 2019

zymon Kuczyński i Marek Stańczyk

zadebiutowali w klasie Mini 6.50

podczas regat załóg dwuosobowych

Baltic 500 zorganizowanych na przełomie

maja i czerwca przez niemiecki Yacht Club

Strande. Polska załoga zajęła siódme miej-

sce (rywalizowało dziesięć jachtów). Bez-

konkurencyjna była para Maurice Oster

i Oliver Tessloff. Zarówno zwycięzcy, jak

i Polacy, płynęli na jednostkach zbudowa-

nych w szczecińskiej stoczni Yacht Service

– Niemcy na łodzi typu Vector 650 przygo-

towanej do rywalizacji we flocie jednostek

seryjnych, Szymon i Marek na testowym

egzemplarzu udostępnionym przez Mariu-

sza Świstelnickiego, szefa szczecińskiej

firmy.

Była to pierwsza edycja regat Baltic 500.

W grupie ORC Club sklasyfikowano 33

jachty, w tym „Vatahę 2” z Pawłem Wil-

kowskim i Adamem Dobrochem. Kilka dni

po regatach rozmawialiśmy z debiutującym

w offshorowej morskiej rywalizacji Mar-

kiem Stańczykiem, właścicielem giżyckiej

firmy N’Fun Yachting, doskonałym rega-

towcem i mistrzem Polski w match racingu.

Magazyn „Wiatr”: Jesteście zadowole-

ni ze wspólnej żeglugi i wyniku?

Marek Stańczyk: Siódme miejsce nie jest

złe, ale w tym przypadku ważniejsze było

tempo naszej żeglugi i czas jaki uzyska-

liśmy. Trasę wyścigu o długości 500 mil

morskich (dookoła duńskich wysp Zelandia

i Læsø) przepłynęliśmy w 85 godzin. Na

mecie byliśmy dziewięć godzin za zwycięz-

cami, którzy od początku rywalizacji byli

poza konkurencją. Jednak już tylko dwie

godziny za drugim jachtem klasy Mini. To

chyba dość przyzwoity rezultat. Tym bar-

dziej, że na początku niewiele jeszcze wie-

dzieliśmy o naszej łódce – poznawaliśmy ją

dopiero w trakcie wyścigu. Niektóre żagle

pierwszy raz postawiliśmy na trasie regat.

Wcześniej, w drodze na start, Szymon pły-

nął sam i testował jedynie główny zestaw,

czyli grot i fok.

Płynęliście w systemie wachtowym?

Pierwszej nocy Szymon nie obudził mnie

i pozwolił mi pospać aż sześć godzin. Dzię-

ki temu wiedzieliśmy już, że kolejnej nocy

nie damy rady pociągnąć w ten sam sposób.

Zaplanowaliśmy więc nocne trzygodzinne

wachty. Natomiast w dzień płynęliśmy razem.

Jak się układała żegluga na pierwszych

milach?

Wypłynęliśmy zarefowani, bo mocno

wiało. Później zaczęliśmy sprawdzać ża-

gle, które mieliśmy na pokładzie: gena-

ker od naszego mini oraz genaker i code

zero z jachtu „Atlantic Puffin” (jacht typu

Maxus 22, na którym Szymon dwukrot-

nie opłynął świat). Code zero z „Puffina”

w ogóle się nie sprawdził – od razu go

zwinęliśmy. Stawiając code zero od mini

popełniliśmy błąd i złamaliśmy okucie

mocujące dziobowy wytyk (była dopiero

pierwsza godzina żeglugi). Przez dłuższy

czas płynęliśmy tylko na dwóch podsta-

wowych żaglach. Później przeprosiliśmy

ganaker z „Puffina” i postawiliśmy go

z dziobu – jakoś działał, ale powierzchnia

tego żagla jest niestety o połowę za mała.

Te początkowe przygody ustawiły wyścig.

Później złamał się węglowy drążek łączący

płetwy sterowe – musieliśmy wykonać pro-

wizoryczną naprawę przy pomocy dwóch

płaskich kluczy i szarej taśmy. Jak widać,

mieliśmy trochę pod górkę.

Cały czas jednak pozostawaliście w wyści-

gu i osiągaliście dość przyzwoite prędkości.

Pomimo tego, że było naprawdę zimno

(miałem na sobie dwa morskie sztormiaki)

oraz mimo to, że mieliśmy całodzienne hal-

sówki w trudnych warunkach wietrznych,

na nieprzyjemnych falach (krótkich i stro-

mych), żegluga na tej łodzi bardzo mi się po-

dobała. Przypomniałem sobie dawne czasy,

bo mini prowadzi się niemal jak olimpijską

siedemdziesiątkę, na której pływałem 10

lat. Dlatego gdy już usiadłem przy sterze,

to nie chciałem go oddać (sterowałem łącz-

nie 70 godzin). Szymon odpowiadał za na-

wigację, zmiany żagli i niezbędne naprawy

– na pokładzie cały czas mieliśmy coś do

roboty. Nawigowanie było skomplikowane,

bo na jachcie nie mieliśmy prądu. Solar nie

ładował baterii, gdyż zachmurzenie było

spore. Pod koniec wyścigu, gdy zbliżali-

śmy się do brzegów, nawigowaliśmy przy

pomocy telefonów komórkowych. Szymon

w roli nawigatora sprawdził się świetnie,

popełniliśmy niewiele błędów.

Szymon – oceaniczny specjalista od ma-

łych łódek. Ty – regatowiec z doświadcze-

niem w match racingu. Jak się dogadywa-

liście w sprawach żeglarskich?

Dobrze się uzupełnialiśmy. Szymon to świet-

ny facet i jest doskonale przygotowany do

morskiej żeglugi. Gdy na pokładzie trzeba 

Kuczyński i Stańczyk w regatach Baltic 500.

Niełatwe początki w klasie Mini 6.50

Marek Stańczyk za sterem jachtu klasy Mini 6.50.

Fot. Szymon Kuczyński

Szymon Kuczyński w roli trymera. Fot. Marek Stańczyk

Dystrybutor Lumitec w Polsce: Taurus Sea Power Sp.

Z o.o. Dziewięć Włók 33Al Telefon: 58 302 02 25 |

mail: taurus@taurus.gda.pl

Seria świateł podwodnych SeaBlaze firmy Lumitec znana jest na

rynku amerykańskim z wysokiej wydajności, niezawodności, jakości i

przystępnej ceny. Dodatkowo łatwość instalacji, wbudowane funkcje

oraz 3-letnia gwarancja czynią z serii SeaBlaze produkty pierwszego

wyboru w kategorii świateł podwodnych

- Jasność 6,000 lumenów

- Obudowa z brązu morskiego

- Wbudowany sterownik koloru

- Łatwy montaż na wkręty

- 3-letnia gwarancja producenta

SEABLAZE

Wysoka intensywność świecenia

Doskonałe parametry

Spektakularny efekt

Światła podwodne Seablaze największego

producenta w USA firmy Lumitec teraz

dostępne w sieci sprzedaży

Taurus Sea Power.

Seria SeaBlaze

Gama świateł o różnej

intensywności świecenia

obejmuje:

lumiteclighting.com

SeaBlazeX2

(6000+ lumenów, dostępna wersja

dwukolorowa lub RGBW)

SeaBlaze Quattro

(2000 lumenów, dostępna wersja

dwukolorowa lub RGBW)

SeaBlaze Mini

(890 lumenów,

sprzedawane parami)

SeaBlaze Mini RGBW

(670 lumenów)

SeaBlaze Typhoon

(10 000+ lumenów, montaż przez dno,

dostępna wersja dwukolorowa lub RGBW)

SeaBlazeX2

LED podwodne światło

Power Line

Instruction

20

sierpień – wrzesień 2019

wykonać jakieś techniczne zadanie, nie zasta-

nawia się którędy przełożyć linkę lub w jaki

sposób rozwiązać inną techniczną zagadkę.

O morskim żeglowaniu wie naprawdę sporo –

od razu widać, że ma za sobą dwa rejsy dooko-

ła świata. Dla mnie start z Szymonem w dłu-

gim morskim wyścigu był zupełnie nowym

doświadczeniem. Wcześniej nie ścigałem się

dłużej niż dwie doby (podczas regat Race to

Mackinac w USA). Gdybyśmy na początku

wyścigu wiedzieli o łódce tyle, co po czterech

dniach intensywnej żeglugi, nasza pozycja

w stawce z pewnością byłaby lepsza. Parę rze-

czy trzeba jeszcze przy łódce zrobić. Niektóre

elementy należy wzmocnić. Konieczna jest

także poprawa mocowań okuć pokładowych.

Jak oceniasz przygotowania Szymona

do jego startów we flocie seryjnych jed-

nostek klasy Mini?

Sprawy idą w dobrym kierunku, choć wszy-

scy zdają sobie sprawę, że to dopiero począ-

tek drogi. Aby projekt Szymona się powiódł,

niezbędne jest pozyskanie sponsora. Nie

tylko na budowę nowego jachtu do floty se-

ryjnej, logistykę i zgłoszenia, ale także na

obsługę techniczną. Szymon będzie musiał

zaprosić do współpracy osobę pokroju Mar-

ka Gałkiewicza – doświadczonego żeglarza

odpowiadającego za techniczne przygoto-

wanie jednostki. Nawet taki testowy start

w regatach Baltic 500, które w klasie Mini

mogą być przecież najwyżej drugoligowym

wydarzeniem, pokazał jak ważne jest lądo-

we wsparcie techniczne. Szymon sam pły-

nął ze Świnoujścia do Kilonii ponad dwie

doby. Później spał dwie godziny i od razu

musiał być gotowy do regat. W profesjonal-

nej ekipie coś takiego jest w ogóle nie do

pomyślenia. Myślę, że około 80 proc. spraw

technicznych powinien za sternika ogarnąć

zespół brzegowy. Maxusa „Atlantic Puffin”,

pancerną stoczniową konstrukcję, Szymon

mógł przygotowywać samemu, nawet na

dwie wokółziemskie wyprawy. W klasie

Mini jest zbyt dużo drobnych i delikatnych

elementów, wciąż trzeba coś poprawiać

i wymieniać. Przecież sam system stawiania

genakera na dziobowym wytyku jest bardzo

skomplikowany i dość awaryjny.

Popłyniecie jeszcze kiedyś razem w kla-

sie Mini?

Jeśli Szymonowi uda się sfinansować swój

projekt i w przyszłym roku zamelduje się we

Francji na regatach z oficjalnego kalendarza

klasy, bardzo bym chciał towarzyszyć mu na

pokładzie w regatach załóg dwuosobowych.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

ul. Przestrzenna 7 i 11 | 70-800 Szczecin | gsm.: +48 601 984 897 | www.marina-club.pl

W centrum natury. W sercu miasta.

MARINA’CLUB położona jest nad jeziorem Dąbie Małe. Stąd na żeglarzy czekają już wody

Zalewu Szczecińskiego i Morze Bałtyckie. Przystań może przyjąć ok. 130 jachtów o zanurzeniu

maksymalnym 3,5m. Zapewniamy najlepszą obsługę w regionie.

Szymon Kuczyński, czyli pokładowy MacGyver – wszystko naprawi.

Fot. Marek Stańczyk

WYdarzeNIA PERYSKOP

KURSY / REGATY / SZKÓ£KA

Klub o przedwojennych tradycjach dla prawdziwych wilków morskich.

Wiêcej informacji na stronie

www.ykp.szczecin.pl | FB @ykpszczecin

oanna Pajkowska spotka się z żegla-

rzami i gośćmi targów Wiatr i Woda,

które w gdyńskiej marinie będą się

odbywać od 18 do 21 lipca. Na spotkanie

z Asią zapraszamy w sobotę 20 lipca (na-

miot targowy, godz. 12.30).

Joanna Pajkowska jest pierwszą Polką,

która ukończyła wokółziemski rejs solo

i non stop. Płynęła z Plymouth do Plymo-

uth, trasą z zachodu na wschód, wokół

trzech słynnych przylądków: Dobrej Na-

dziei, Leeuwin i Horn. Wyprawę rozpo-

częła 23 września 2018 roku. Pokonała 29

tys. mil morskich i powróciła do portu 28

kwietnia 2019 roku – po 216 dniach żeglugi.

Wcześniej tylko trzech polskich żeglarzy

zamknęło wokółziemską pętlę w samotnym

rejsie bez zawijania do portów. Henryk Ja-

skuła żeglował z Gdyni do Gdyni – rejs

ukończył w 1980 roku. Szymon Kuczyński

płynął z Plymouth do Plymouth – do mety

dotarł w 2018 roku. A Tomasz Lewandow-

ski opłynął świat w samotnym rejsie non

stop szlakiem zachodnim (wyruszył z mek-

sykańskiej miejscowości Ensenada, wy-

prawę zakończył w 2008 roku). Pajkowska

jest więc czwartym Polakiem i pierwszą

Polką, która ukończyła wokółziemski rejs

solo i non stop. Asia żeglowała aluminio-

wym jachtem „FanFan” z 1985 roku, który

udostępnił niemiecki żeglarz Uwe Röttge-

ring. Wcześniej Asia i Uwe wygrali razem

atlantyckie regaty załóg dwuosobowych

TwoSTAR (na jachcie „Rote 66”).

W całej swej karierze Pajkowska przepły-

nęła ponad 250 tys. mil morskich. W nie-

dawnym plebiscycie magazynu „Seahorse”

czytelnicy przyznali Polce tytuł Żeglarz

Miesiąca (Asia pokonała słynnego Amery-

kanina Paula Cayarda). „Ona jest absolut-

nie najlepsza. Kapitan Pajkowska to legen-

da. Polska może być z niej dumna” – pisali

w komentarzach internauci.

W targową niedzielę (21 lipca o godznie

12.00) gościem wystawy będzie natomiast

Rafał Moszczyński, który pod koniec

czerwca zwodował swój jacht, a jesienią

rozpocznie wokółziemski samotny rejs bez

zawijania do portów szlakiem Henryka

Jaskuły, czyli z Gdyni do Gdyni. Więcej

o targach oraz program imprezy na stronie

www.wiatriwoda.pl.

Joanna Pajkowska gwiazdą targów

Wiatr i Woda na wodzie. Kurs na Gdynię!

PERYSKOP WYdarzeNIA

22

sierpień – wrzesień 2019

afał Moszczyński zwodował swój

jacht, na którym jesienią wyru-

szy w samotny wokółziemski rejs

bez zawijania do portów, szlakiem Henry-

ka Jaskuły, czyli z Gdyni do Gdyni. Jeszcze

nikt nie powtórzył wyczynu kapitana Jaskuły

sprzed 39 lat. Próbował tylko jeden skipper –

Bartek Czarciński, żeglarz z Kalisza, przez lata

związany ze szkołą Morka. Bartek płynął od

czerwca do października 2016 roku. Zatrzymał

się u progu Oceanu Indyjskiego po wywrotce

jachtu „Perła” i utracie masztu (do RPA dotarł

statkiem, którego załoga udzieliła mu pomocy).

Czarciński podjął wyzwanie na pokładzie

niespełna ośmiometrowego jachtu starszej

konstrukcji, który sam zbudował. Rafał

Moszczyński popłynie nowoczesną jednost-

ką typu Caravela 950 Racer – przez ostatnie

miesiące powstawała w stoczni Caravela

z Ustki. Łódź ma 9,5 metra długości, 3,3

metra szerokości, niespełna trzymetrowy kil

z balastem ważącym tonę oraz maszt o wy-

sokości 13,2 metra. Całkowita powierzch-

nia ożaglowania to 180 metrów kwadrato-

wych. Jacht będzie rozwijać prędkość do 18

węzłów.

Henryk Jaskuła żeglował 344 dni. Był

to najdłuższy w historii wokółziemski rejs

solo i non stop. Szymon Kuczyński, któ-

ry opłynął świat jachtem o długości 6,36

metra (najmniejszym w historii takich wy-

praw), trasę z Plymouth do Plymouth poko-

nał w 270 dni. Joanna Pajkowska, która nie-

dawno ukończyła samotny rejs z Plymouth

do Plymouth na solidnej aluminiowej jed-

nostce o długości 12 metrów (konstrukcja

z 1985 roku), płynęła 216 dni. Rafał, choć

ma przed sobą dłuższą trasę, chce żeglować

zaledwie 150 dni.

– Łódka ładnie stoi na wodzie. Z żagla-

mi, drobnym osprzętem i paliwem waży 2,7

tony. Do konstrukcyjnej wyporności prze-

widzianej przez projektanta Edwarda Ba-

naszaka, zostało jeszcze 900 kg. Wydaje mi

się, że w tej wadze powinienem bez proble-

mu zmieścić cały ekwipunek, który muszę

zabrać na pokład – powiedział nam Rafał.

– Wkrótce przeprowadzam łódkę do Mari-

ny Park w Basenie Prezydenckim w Gdyni,

skąd wyruszę na wokółziemską trasę. Wcze-

śniej jednak czeka mnie jeszcze dużo pracy

przy jachcie i sporo testów na morzu.

Henryk Jaskuła podczas swego historycz-

nego rejsu łowił ryby na prowizoryczną

wędkę i z nikim się nie ścigał. „Nigdzie się

nie spieszę, żyję szczęśliwie, dobrze mi jest”

– pisał na Atlantyku, już w drodze powrot-

nej do Europy. Ale choć z nikim nie walczył,

osiągnął sukces trudny do powtórzenia. Zo-

stał pierwszym Polakiem i trzecim żeglarzem

w historii, który solo i non stop okrążył świat.

Pobił też rekord w długości przebywania na

morzu. Przed wyprawą namawiano go, by

wyruszył z Las Palmas na Wyspach Kana-

ryjskich. Gdyby się na to zgodził, zaoszczę-

dziłby trzy miesiące. Ale on się uparł. Chciał

wyruszyć z polskiego portu. I do tego samego

portu powrócić. Dopiął swego.

Kapitan mocno wziął sobie do serca reguły

rejsu. Nie mógł przyjmować żadnej pomocy

z zewnątrz, nawet flaszki wódki od życzli-

wych żeglarzy napotkanych na szlaku. Gdy

spotykał inną jednostkę, przekazywał listy

do polski w zawiniątku zawieszonym na koń-

cu bosaka. Zbierał deszczówkę do prowizo-

rycznych rynien umieszczonych pod żagla-

mi. Smażył latające ryby, które wpadały mu

na pokład. Zanim pojawił się na wysokości

Wysp Kanaryjskich, był już zmęczony halso-

waniem przez cieśniny duńskie, Morze Pół-

nocne i Kanał Angielski. Nie miał już świe-

żych owoców, a ostatni spleśniały bochenek

chleba wyrzucił za burtę. A to był przecież

dopiero początek drogi...

Rafał Moszczyński przed rejsem

dookoła świata szlakiem Henryka Jaskuły

Wodowanie jachtu typu Caravela 950 Racer.

Fot. Marek Waszczuk

Wnętrze – spartańskie i na razie dość surowe.

Fot. Marek Waszczuk

Rafał Moszczyński podkreśla, że nie inte-

resują go żadne kompromisy: jedzenie wy-

łącznie liofilizowane, opakowania najlżejsze,

kalorie policzone na 150 dni, minimum snu

i maksimum pracy. – Zdaję sobie sprawę, że

sprzęt może wykazywać oznaki zmęczenia

po tych 150 dniach. A jeśli wcześniej, to mam

w sobie determinację, by sprostać proble-

mom. Każdy czerpie radość i szczęście z cze-

goś innego. Henryk z niespiesznego żeglowa-

nia do celu, ja ze zmęczenia, szybkości, huku

łódki twardo pracującej na fali i odkładanych

zakosów za rufą – mówi Rafał.

Jaskuła płynął w czasach, kiedy nie było

jeszcze oddychającej bielizny i nowocze-

snych sztormiaków. W swej książce „Non

stop dookoła świata” tak opisał swoją odzież:

„Pod pokładem 7°C. Włożyłem aż trzy pary

kalesonów, w tym dwie pary wełnianych

nurkowych, na to dresy, trzy koszule, dwa

swetry, trzy pary skarpet, jedną parę wełnia-

nych nurkowych, czapkę futrzaną z klapami

na uszy, długi szalik moherowy dwa razy

owinięty wokół szyi”. W innym miejscu

dodał: „Chodzę bez butów, bo żadne buty

nie wejdą na tyle skarpet. Gdy trzeba było

wychodzić na mokry pokład, owijałem sto-

py folią plastikową, ale ślizgałem się w niej”.

Henryk Jaskuła odbył swój rejs bez tratwy

ratunkowej, bez odsalarki, bez nowocze-

snych systemów nawigacyjnych i bez telefo-

nu. Miesiącami nie miał kontaktu z Polską.

Przez cały rejs toczył boje z samosterem

(nadał mu imię Michał). Czasem kilka razy

dziennie ustawiał Michała przy pomocy

drutu prostowanego w imadle.

Podobnie jak wcześniej Bartek Czarciń-

ski, Rafał Moszczyński odwiedził Henry-

ka Jaskułę w Przemyślu, by pogadać jak

żeglarz z żeglarzem i przyjąć kapitańskie

życzenia stopy wody pod kilem. Początek

rejsu zaplanowano na jesień. – Będę czekać

na okno pogodowe, by szybko i bezpiecznie

przepłynąć Bałtyk, cieśniny duńskie, Morze

Północne i Kanał Angielski – mówi Rafał. –

Szacuję, że ten odcinek rejsu zajmie mi pięć

dni. A później już Zatoka Biskajska i kurs na

południe przez Atlantyk.

21. TARGI

ŻEGLARSTWA

I SPORTÓW

WODNYCH

LISTOPADA 2019

1517

HALA EXPOŁÓDŹ

„PRZESZKOLENIE W ZAKRESIE BEZPIECZEŃSTWA NA JACHTACH KOMERCYJNYCH”

Zapraszamy na szkolenie obowiązkowe

dla członków załóg jachtów komercyjnych o poj. brutto (GT) do 500 jednostek.

Zastępuje ono „ZINTEGROWANY KURS BEZPIECZEŃSTWA STCW”

tel. 91 433 63 80, 602 67 11 67

www.maritime-security.eu

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45

Made with Publuu - flipbook maker