SZTYNORT I SAPINA
Reporterzy „Wiatru” donoszą z Mazur
odrodzenie
windsurfingu
Sprzętowa rewolucja
napędza rywalizację i biznes
LOTOS NORD CUP GDAŃSK. REGATOWY FESTIWAL 950 ŻEGLARZY
magazyn dla żeglarzy pierwsze bezpłatne pismo o sportach wodnych sierpień – wrzesień 2019
Pobierz aplikację Wiatr.
Czytaj na tabletach i smartfonach.
FILM „MAIDEN”
O dziewczynach, które zmieniły świat
ELEGANcki i wyrAfiNowANy jAcht
z obszernym i wygodnym górnym pokładem˚
PremierA 2019
DELPhiAyAchtS.EU
BLUEScAPE 1200 FLY
9832 czytelników* pobiera bezpłatne
e-wydania „Wiatru”. Na tabletach szukajcie
aplikacji Wiatr w App Store i Google Play,
a na komputerach – plików PDF.
www.wiatr.pl
*Średnia liczba pobrań aktualnego wydania (dane wydawcy – wydania II-III 2019, IV-V 2019, VI-VII 2019).
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: MACIEK RUTKOWSKI, FOT. RAFAŁ CZEPUŁKOWSKI / FOTOSURF
NA CAŁYM ŚWIECIE
www.globesailor.pl +48 22 307 85 52
LAST MINUTE
CZARTERY
W
Pucku rozegrano Rehasport Mi-
strzostwa Świata Formuła Wind-
surfing Foil. Były to pierwsze
zawody tej rangi w nowej konkurencji ze
skrzydłem wodnym. Na starcie stanęło 57 za-
wodników z 13 krajów. Wśród nich gwiazdy
windsurfingu, wielokrotni mistrzowie świata
i medaliści olimpijscy. W zatoce rywalizowa-
li między innymi: Hiszpanka Marina Alabau,
złota medalistka igrzysk rozegranych w Lon-
dynie w 2012 roku. Steve Allen, Australij-
czyk mieszkający w Polsce (zdobył złoto).
Maciek Rutkowski (srebro), zawodnik uczest-
niczący w zawodowym cyklu PWA World
Tour. Wojtek Brzozowski (brąz), wielokrotny
medalista mistrzostw świata. Przemysław
Miarczyński, brązowy medalista z igrzysk
w Londynie, obecnie trener kadry narodowej
deskarzy z klasy RS:X. A także Paweł Tar-
nowski i Piotr Myszka, kadrowicze rywalizu-
jący o prawo startu w regatach olimpijskich
w Tokio. Po zawodach o rozmowę poprosili-
śmy Witolda Dudzińskiego, prezes Polskiego
Stowarzyszenia Windsurfingu, lekarza kadry
narodowej PZŻ, prezesa kliniki Rehasport
i oczywiście uczestnika mistrzostw.
Magazyn „Wiatr”: Jak się zaczęło to
polskie szaleństwo z foilami?
Witold Dudziński: Maciek Rutkowski, nasz
reprezentant uczestniczący w zawodowym
cyklu PWA World Tour, jesienią 2017 roku
przyjeżdża na finał Pucharu Polski w Formu-
le Windsurfing, wyciąga swojego foila, pod-
chodzi i mówi: „Słuchaj, w kolejnym sezonie
trzeba zrobić cykl regat na deskach z hydro-
skrzydłem, bo wkrótce wszyscy będą latać”.
Spoglądam na niego i mówię: „Magol, błagam
cię. Daj spokój, mamy tu naszą sprawdzoną
formułę i wszyscy się świetnie bawią”. Po
kilku miesiącach, na pierwszych regatach Pu-
charu Polski, melduje się ośmiu zawodników
z foilami. Myślę sobie: „No fajnie, ciekawost-
ka”. Ale na kolejnej imprezie szok – prawie
nikt nie chce już pływać na zwykłej desce.
Co was tak szybko porwało do tej nowej
konkurencji?
To co poczuliśmy w powietrzu, lecąc pół
metra nad wodą, okazało się zupełnie no-
wym, nieznanym wcześniej, doświadcze-
niem. Unosisz się nad falami, lewitujesz,
opory prawie przestają istnieć, wiec przy-
spieszasz i pędzisz przed siebie w komplet-
nej ciszy. Niczym ptak. Na kursie z wia-
trem „zabierasz się” z każdym szkwałem.
Płyniesz coraz pełniej i coraz szybciej – to
jest niesamowite. Na dodatek postronni ob-
serwatorzy mają wrażenie, że łamiesz pra-
wa fizyki. Wcześniej, przez dekady, wind-
surfing ewoluował. Powoli zmieniano
Rewolucja w windsurfingu. Witold Dudziński
o konkurencji, która zmienia oblicze żeglarstwa
Witold Dudziński.
PERYSKOP WYdarzeNIA
sierpień – wrzesień 2019
kształty desek, materiały, wprowadzano tra-
pezy do balastowania, w końcu pojawiły
się monofilmowe żagle – wszystko działo się
dość powoli, a deska z żaglem cały czas była
właściwie tym samym sportem. Teraz mamy
rewolucję. Ci, którzy kilka lat temu odeszli
od windsurfingu, bo sądzili, że wszystkiego
już doświadczyli – wracają. Co więcej, do
niedawna nie raz staliśmy na brzegu i modli-
liśmy się o wiatr, który pozwalał nam jeździć
w ślizgu na desce ze statecznikiem. Teraz
mamy o wiele większy zakres wiatrów, w któ-
rych możemy żeglować, trenować, ścigać się
i czerpać radość. Sądzę, że wkrótce ewolucja
sprzętu pozwoli nam rozgrywać regaty przy
podmuchach o sile zaledwie sześciu węzłów.
Dziś wystarcza nam około dziewięć węzłów.
Ale najfajniejsze w tym zjawisku jest to
(także z ekonomicznego punku widzenia), że
mamy w Polsce i na świecie tysiące desek do
formuły z tradycyjnym statecznikiem – cała
ta wielka flota może się teraz ścigać z foilem,
wystarczy zmienić podwozie i lekko obciąć lik
tylny żagla. To jest zmiana klasy bez preceden-
su. Dotąd, gdy na rynku pojawiała się nowa
konstrukcja windsurfingowa, stara trafiała na
śmietnik. Teraz jest odwrotnie. Wszystkie kil-
kuletnie lub nawet kilkunastoletnie deski moż-
na wyciągnąć z piwnicy i znów się ścigać, na
dodatek w tak ekscytujący sposób. Czołowi
zawodnicy z mistrzostw rozegranych w Pucku
używają desek, które dwa, trzy lata temu pły-
wały w regatach Pucharu Świata tradycyjnej
formuły. Wspaniała sprawa. Poza tym chyba
po raz pierwszy nie obserwujemy wyścigu
zbrojeń. Nowy zestaw do formuły z foilem
kosztuje mniej niż nowy zestaw do olimpij-
skiej klasy RS:X. Na wyczynowe hydroskrzy-
dło trzeba wydać od 7 do 8 tys. zł. Używaną
deskę w dobrym stanie można znaleźć nawet
za 1,6 tys. zł.
Dlaczego właśnie szeroka deska do kla-
sy Formuła Windsurfing tak dobrze so-
bie radzi z foilem?
Ten sprzęt powstawał przez dwie dekady.
To naprawdę wyrafinowane maszyny, udo-
skonalane przez producentów z sezonu na
sezon. Nie wystarczy doczepić foila do deski
klasy RS:X, by powiedzieć, że mamy nową,
świetną, latającą konstrukcję. Ludzie z firm
związanych z formułą mozolnie i cierpliwie
pracowali od dawna. Dlatego dziś są w tej
branży ekspertami. Co ciekawe, nie ma zde-
cydowanych liderów w biznesie związanym
z foilami. Zawodnicy z czołówki naszych
mistrzostw korzystali z hydroskrzydeł kilku
różnych producentów.
Juniorzy, seniorzy, mastersi, grandma-
stersi, kobiety, amatorzy ze śródlądzia, pół-
profesjonaliści, kadrowicze z reprezentacji
narodowej, medaliści olimpijscy, poza tym
wysocy i żeglarze średniego wzrostu, chudzi,
jak szczypiorek i zawodnicy masywnej bu-
dowy – podczas puckich mistrzostw wszy-
scy się ścigali w jednej flocie. To po prostu
niebywałe i aż trudno uwierzyć, że możliwe.
Na trasie, chwilę po starcie, tworzyły się
oczywiście grupy – jedni radzili sobie lepiej
i uciekali do przodu, inni gorzej i zostawali
nieco z tyłu. Jednak na te podziały nie miały
wielkiego wpływu takie rzeczy, jak wiek, czy
członkostwo w kadrze olimpijskiej. W wind-
surfingu z foilem wydolność i siła fizyczna
mają mniejsze znaczenie, niż na przykład
w klasie olimpijskiej z tradycyjnym statecz-
nikiem. Gdyby zrobić testy wydolnościowe
Pawłowi Tarnowskiemu (rocznik 1994) i na
przykład Bartkowi Kwiekowi (rocznik 1975)
to różnica byłaby kolosalna. A w mistrzo-
stwach świata formuły z foilem ci zawodnicy
pływali obok siebie – Paweł zajął dziewiąte
miejsce, a Bartek ósme. Tu liczą się przede
wszystkim umiejętności techniczne, taktycz-
ne oraz trym sprzętu. A granica wieku niemal
przestała istnieć – Witek Smętek, uczestnik
mistrzostw, ma 57 lat.
Nowy sprzęt pozwolił nam także na zwięk-
szenie ilości rozgrywanych wyścigów. Dotąd
mieliśmy limit 15 startów w jednych regatach.
Pół zimy tłumaczyłem działaczom z Interna-
tional Formula Windsurfing Class Associa-
tion, że to zdecydowanie za mało. W końcu
ulegli i pozwolili na rozegranie 30 biegów
(udało się przeprowadzić 21). To oczywiście
jest możliwe tylko na deskach z foilami. Gdy-
byśmy mieli tyle startów w tradycyjnej for-
mule lub na przykład w olimpijskiej klasie
RS:X, to byśmy wszyscy padli na twarz.
Komu więc ta nowa konkurencja otwie-
ra drzwi do profesjonalnego sportu? A być
może nawet do kampanii olimpijskiej przed
igrzyskami w Paryżu w 2024 roku... Czy
trener Miarczyński znów mógłby zostać
zawodnikiem? Czy Myszka przedłuży ka-
rierę o kilka lat? A Rutkowski porzuci za-
wodowy cykl PWA World Tour i zostanie
członkiem kadry narodowej PZŻ?
Każdy z tych scenariuszy jest realny. Ale
deska z foilem to coś więcej, niż rozwój pro-
fesjonalnego sportu i okazja dla kilku utytu-
łowanych zawodników. To przede wszystkim
szansa na ogromną popularyzację windsurfin-
gu – wśród młodzieży z sekcji sportowych
Hiszpańskie dziewczyny. Marina Alabau i Blanca Alabau Neira – złoto i srebro w kategorii pań.
W regatach startowało 57 zawodników z 13 krajów.
Fot. Rafał Czepułkowski / FotoSurf
Maja Dziarnowska. Jedyna Polka zdobyła brąz.
FOT. RAFAŁ CZEPUŁKOWSKI / FOTOSURF (2)
Spacerem nad morze
Apartamenty w Śródmieściu Gdyni
Plac Unii to nowe apartamenty powstające w sercu Gdyni, które łączą w sobie nowoczesność, przestrzeń, styl
życia i energię miasta. To prestiż podkreślony przez szlachetną, modernistyczną formę kamienic oraz najwyższą
jakość rozwiązań, detali i materiałów.
Plaża, morze, przystań jachtowa, obiekty kultury, restauracje - wszystko w zasięgu ręki!
Zamieszkaj tu i ciesz się bliskością morza w tętniącym życiem Śródmieściu!
58 785 11 11
hossa.gda.pl
PERYSKOP WYdarzeNIA
sierpień – wrzesień 2019
oraz wśród amatorów z plaży pływających re-
kreacyjnie. Można się spodziewać, że wzrost
zainteresowania naszą konkurencją poszerzy
flotę i pozwoli odkryć nowych utalentowanych
zawodników. Na przykład żeglarzy ze zmy-
słem do rywalizacji i nosem do wiatru, którzy
nie mają takiej siły i wydolności, by pompo-
wać żaglem w klasie RS:X. To oczywiście nie
oznacza, że za chwilę nie pojawi się pompo-
wanie na desce z foilem. Będzie ono jednak
zupełnie inne, bardziej techniczne.
Ważne jest także to, że deski z foilem nie
wywrócą do góry nogami systemu szkolenia
w windsurfingu. Będą po prostu kolejnym
etapem wtajemniczenia. Bo najpierw trzeba
się nauczyć porządnie śmigać na zwykłej
desce i dopiero później można pomyśleć
o foilu. Tu się nie przychodzi z ulicy – je-
śli nie pływasz w ślizgu ze zwykłym sta-
tecznikiem, to nawet nie myśl, by zakładać
hydroskrzydło.
Jakie miejsce ma dziś Polska na świato-
wej mapie nowego windsurfingu?
Bez dwóch zdań – jesteśmy liderami. Po pro-
stu przecieramy szlaki. W ubiegłym roku zor-
ganizowaliśmy mistrzostwa Europy – pierw-
sze w historii tej konkurencji. Teraz mieliśmy
w Pucku mistrzostwa świata. Także pierwsze,
bo przed rokiem w Portugalii nie było wiatru.
Prawo do organizacji obu imprez to na pewno
dowód uznania dla działalności Polskiego Sto-
warzyszenia Windsurfingu. Poza tym mamy
w kraju trzech producentów skrzydeł, którzy
wciąż udoskonalają swoje produkty.
Czy deska ze skrzydłem wodnym bę-
dzie konkurencją olimpijską?
Trudno powiedzieć. Osobiście nie wyobra-
żam sobie, by olimpijski windsurfing przez
najbliższe pięć lat uparcie trwał przy deskach
ze statecznikami. Wydaje się, że wprowadze-
nie klasy Formuła Windsurfing Foil do pro-
gramu igrzysk byłoby najłatwiejsze, logiczne
i szybko zaakceptowane przez różne środo-
wiska. Wspomniałem już o tym, że mamy na
świecie ogromną bazę sprzętową. Poza tym ta
klasa pozwala dopasować sprzęt do parame-
trów anatomicznych zawodnika. To właśnie
dlatego chudy może się ścigać z kimś postury
finnisty. Na jednej desce stoi zawodnik wa-
żący 60 kg, a na drugiej, inaczej skonfiguro-
wanej, osoba ważąca 100 kg. I ci deskarze ści-
gają się burta w burtę. Możesz mieć większy
żagiel. Deskę o większej wyporności. A pod
wodą foil z większymi skrzydłami. Czegoś
takiego nie ma w żadnej monotypowej kon-
kurencji żeglarskiej. Monotyp z definicji wy-
twarza preferencje dotyczące budowy zawod-
nika i ogranicza dostępność klasy. Hiszpanka
Marina Alabau to filigranowa dziewczyna.
Mimo to w Pucku potrafiła się ścigać w eks-
tremalnie trudnych warunkach. Na zwykłej
formule nie miałaby czego szukać.
Ale czy na igrzyskach moglibyśmy ry-
walizować na desce, która nie jest mono-
typem? To byłby precedens.
No tak. Ale dlaczego mielibyśmy wyklu-
czać najlepsze rozwiązanie tylko dlatego,
że jest precedensowe?
Może dlatego, że monotyp to biznes –
z jednej strony dla producenta, a z drugiej
dla międzynarodowej federacji. Wszyscy
wiemy, że tu nie chodzi tylko o sport.
Nie wiem, czy taka teza jest uprawniona.
Na przykład w klasie Laser powoli odcho-
dzimy od monopolu producenckiego. Jeśli
ten kierunek jest nową strategią World Sa-
iling, a nie tylko pozorowanym działaniem,
otwiera się szansa także dla windsurfingu.
Jaką strategię powinien przyjąć PZŻ?
Polskie Stowarzyszenie Windsurfingu, będą-
ce członkiem PZŻ, wykonało robotę wstępną.
Mamy know-how i około 40 zawodników.
Prawdopodobnie tworzymy najliczniejszą fo-
ilującą flotę na świecie. A jeśli nie, to z pew-
nością jesteśmy na mocnym drugim miejscu,
tuż za Francuzami, którzy pierwsi zorganizo-
wali regaty na deskach z foilami. Jeśli zapad-
nie decyzja, że deska ze skrzydłem wodnym
jest konkurencją olimpijską – będziemy go-
towi do pracy.
A jeśli decyzja będzie inna?
Trudno. Desek z foilem i tak nic już nie
zatrzyma.
Rozmawiał Krzysztof Olejnik
Przemek Miarczyński (4. miejsce) zbliża się do boi tuż przed Maćkiem Rutkowskim. Fot. Rafał Czepułkowski / FotoSurf (3)
Piotr Myszka (10. miejsce): „Mój najmniejszy żagiel (9 m kw.) był o wiele za duży na tak silny wiatr”.
Złoty medalista Steve Allen.
PERYSKOP kultura
10
sierpień – wrzesień 2019
okumentalny film „Maiden” Ale-
xa Holmesa wchodzi na ekrany
polskich kin dziewiątego sierpnia.
To niezwykła opowieść o Tracy Edwards
i jej drodze do regat Whitbread Race 1989.
Wydawać by się mogło, że taka historia
sprzed lat to odgrzewane kotlety i nie ma
szans zaciekawić współczesnego odbiorcy.
Jednak Holmes, który jest nie tylko reżyse-
rem, ale też autorem scenariusza i producen-
tem, zaserwował nam znakomite danie. Po-
mysł na film był stosunkowo prosty. Tracy
opowiada przed kamerą o kolejnych etapach
swego życia, o przygotowaniach do regat
i przebiegu wokółziemskiego wyścigu. Jej
wspomnienia przeplatane są sekwencjami
filmowymi, relacjami koleżanek z pokładu
oraz wypowiedziami wybitnych brytyjskich
dziennikarzy żeglarskich: Boba Fishera
i Barry’ego Pickthalla. Rzecz jednak w tym,
jak to zostało zrobione – mamy tu nie tylko
znakomitą robotą researcherów, którzy do-
tarli do niepublikowanych nagrań oraz reży-
sera, który nadał historii dynamikę i drama-
turgię, ale także świetną pracę montażysty,
który perfekcyjnie to wszystko poskładał.
Słowa uznania także dla firmy Gutek Film,
polskiego dystrybutora, który zdecydował
się wprowadzić obraz do naszych kin.
Po śmierci ojca i powtórnym małżeństwie
matki, 10-lenia Tracy wyjeżdża do Walii
i tam przeżywa koszmar nastolatki żyjącej
pod dachem ojczyma alkoholika. Buntuje się
i porzuca dom. Ucieka przed światem, trochę
też przed samą sobą, nie potrafiąc ułożyć
sobie planu na przyszłość. Trafia do Grecji,
gdzie zatrudnia się w barze. Żyje z dnia na
dzień, nie stroniąc od mocniejszych trunków.
Pewnego dnia, całkiem przypadkiem, podej-
muje pracę na pokładzie czarterowego jachtu.
Pełni funkcję kuka i hostessy, ale to nie goto-
wanie lecz właśnie żeglarstwo wciąga ją cał-
kowicie. Jednym z gości na jachcie jest król
Jordanii, który zwraca uwagę na młodą Bry-
tyjkę – to początek ich wieloletniej przyjaźni.
Tracy, wiedziona jakimś instynktem, trafia
na pokład jachtu startującego w Whitbread
Race. Wciąż jednak pozostaje jedynie ku-
kiem – nie znosi tej pracy, ale rozumie, że go-
towanie to cena, którą musi zapłacić za udział
w regatach. W filmie zwraca uwagę, że w że-
glarskim świecie mężczyzn nie ma zbyt wie-
lu miejsc dla kobiet. Gdy na oceaniczną trasę
wyruszało 200 zawodników, były wśród nich
zaledwie cztery dziewczyny.
Podejmuje wówczas decyzję, że w kolej-
nych regatach poprowadzi kobiecą załogę.
Ogłasza to światu, ale nikt nie traktuje jej
poważnie, nawet własna matka. W kolejnych
scenach towarzyszymy zmaganiom Tracy
zmierzającym do startu w regatach. Upadają
kolejne pomysły na finansowanie przedsię-
wzięcia. Upada koncepcja budowy jachtu.
W końcu zapada decyzja o zakupie i remon-
cie używanej jednostki – notabene pierwszej
konstrukcji Bruce’a Farra wystawionej do
wokółziemskich regat.
Opowieść o przebiegu regat to chyba naj-
mocniejsza strona filmu. Żeglarki nie kolo-
ryzują. Mówią wprost, że strasznie się bały.
Wspominają konflikty z panią kapitan. Nie-
ustępliwą walkę z załogą belgijskiego jachtu
„Rucanor Sport”. Z bólem wspominają akcję
ratowniczą, którą ogłoszono po wypadnięciu
za burtę dwóch załogantów z innego brytyj-
skiego jachtu. Nie pękły, gdy śmierć zajrzała
im w oczy, ale tamto wydarzenie do dziś po-
zostawia ślady w ich psychice.
Wspomnienia załogantek nagrane po latach
świetnie uzupełniają opowieść o jachcie,
załodze i regatach. Dodają obrazowi energii
i pozwalają nieco inaczej spojrzeć na wyda-
rzenia sprzed 30 lat. Dziewczyny są sponta-
niczne, żywiołowe, ale zarazem refleksyjne
i zdystansowane do swej żeglarskiej prze-
szłości. Nie unikają rozmów o błędach, które
popełniły. Nie stronią od wzruszeń. Bardzo
szczerze o swych rozterkach mówi Tracy.
Przypomina, że jako 27-latka stanęła przed
najtrudniejszym wyzwaniem w życiu. Wspo-
mina, że miała wątpliwości, czy poradzi sobie
z jachtem, rywalizacją i członkiniami swej
załogi. Wspomina też trudny moment, w któ-
rym (niespełna miesiąc przed startem) wy-
rzuciła z ekipy pierwszą oficer, dziewczynę
z największym żeglarskim doświadczeniem,
konkurującą z nią o przywództwo w załodze.
Mówi również o depresji po nieudanym trze-
cim etapie, w którym załoga „Maiden” straciła
szansę na zwycięstwo w swojej klasie oraz
Niezwykła historia Tracy Edwards.
Film „Maiden” wkrótce na ekranach kin
Tracy Edwards (z lewej) na starcie do ostatniego etapu regat Whitbread Round the World Race.
Dla dziewczyn z „Maiden” pływanie po wodach południa była najtrudniejszym doświadczeniem żeglarskim.
FOT. ARCHIWUM DYSTRYBUTORA FILMU
MAIDEN
o dziewczynach, które zmieniły świat
Dla wszystkich kobiet, które
kiedyś w siebie zwątpiły.
TIME OUT
O marzeniach, przygodzie
i pragnieniu wolności.
THE PLAYLIST
Kwintesencja kobieciej siły
i determinacji.
INDIEWIRE
W KINACH OD 9 SIERPNIA
offi cial selection 2019
12
sierpień – wrzesień 2019
o powrocie problemów alkoholowych. Wspo-
mina także triumfalne wpłynięcie załogi
ubranej w skąpe kostiumy kąpielowe – dziew-
czyny skupiły wtedy uwagę nie tylko miesz-
kańców nieco sennego Fort Lauderdale, ale
też światowych mediów.
Czego w filmie zabrakło? Przede wszyst-
kim nie rozwinięto wątku przyjaźni Tracy
z królem Jordanii. Ten temat został ledwo
muśnięty, gdy przedstawiano kulisy pozyski-
wania głównego sponsora. Nie ukazano także
dalszych losów dziewczyn z załogi. A prze-
cież Dawn Riley dowodziła amerykańską
ekipą w tych samym wyścigu cztery lata póź-
niej. A w regatach o Puchar Ameryki stanęła
na czele syndykatu, w którym kobiety pełniły
główne role. Z kolei Miki Von Koskull przez
lata żeglowała na trimaranach. W filmie jest
nieobecna – zapewne z uwagi na ostry i dłu-
gotrwały konflikt z Tracy.
„Maiden” to film niezwykle prawdziwy, po-
kazujący kulisy wielkich regat, emocje, jakie
towarzyszą uczestniczkom tych zmagań, ich
rozterki, wątpliwości, także chwile triumfu.
Sporo prawdy na wielkim ekranie o świecie,
który dla wielu wciąż jest odległy i nieznany.
Marek Słodownik
W
śródmieściu Gdyni, w dosko-
nałej lokalizacji, bo zaledwie
400 metrów od Skweru Ko-
ściuszki i miejskiej plaży, blisko ulicy
Świętojańskiej, która jest kulinarną i han-
dlową osią miasta – powstaje Plac Unii,
nowa ciekawa inwestycja apartamentowa.
Za realizację projektu odpowiada Grupa
Inwestycyjna Hossa. Architektura Placu
Unii, z jasnymi elewacjami, charaktery-
stycznymi zaokrągleniami i różnorodno-
ścią funkcji, nawiązuje zarówno do tra-
dycji gdyńskiego modernizmu, jak i do
współczesnych trendów. Projekt zakłada po-
wstanie czterech komfortowych kamienic
mieszkalnych oraz budynku użyteczności
publicznej. Obiekty będą połączone we-
wnętrznym placem z ciekawie zaaranżo-
wanymi miejscami do rekreacji.
– Ogólnodostępny plac jest wyjątkowym
elementem tego projektu. Jego wewnętrz-
na część to prawie 1000 m kw. przestrzeni
najwyższej jakości, zaprojektowanej tak,
by integrowała mieszkańców. Projekt za-
kłada intensywną parkową zieleń, miejsca
do rekreacji i zabaw dla dzieci. Będą też
kawiarniane ogródki i lokale usługowe.
Charakter tej przestrzeni podkreślą otulone
zielenią elementy małej architektury: fon-
tanny, rzeźby, oryginalne meble miejskie
oraz oświetlenie – mówi Justyna Glazar
z centrum marketingu Hossy.
W bliskim sąsiedztwie Placu Unii znajdzie-
my nie tylko znane restauracje i niezbędne
obiekty handlowe, ale także Gdyńskie Cen-
trum Filmowe, Teatr Muzyczny im. Danu-
ty Baduszkowej, okazały park i Kamienną
Górę. Różnorodność okolicznych lokali usłu-
gowych i handlowych, instytucji kultury,
kawiarni i restauracji w pełni zaspokoi co-
dzienne potrzeby mieszkańców i zagwaran-
tuje komfortowy styl życia. Pierwsze lokale
będzie można odbierać w drugim kwartale
2021 roku. Więcej o inwestycji na stronie
www.hossa.gda.pl.
Plac Unii. Nowa gdyńska inwestycja
kilka kroków od mariny
Plac Unii wyrośnie zaledwie 400 metrów od Skweru Kościuszki.
Wnętrze placu zajmie okazały park.
Rezerwacja cumowania na dzień bez opłaty
w niskim i wysokim sezonie*
ZOSTAŃ CZŁONKIEM
ACI CLUB
30% zniżki na cumowanie na dzień w niskim
sezonie*
30% zniżki oraz oferta 2+1, czyli darmowy
dzień cumowania w marinach ACI w
Šimuni i Slano do końca 2019 roku
20% zniżki na cumowanie
w wysokim sezonie**
15% zniżki na pierwszy rok dla nowych
klientów ACI w ramach rocznego planu cumowania
oraz rabat 15% dla obecnych klientów na drugi i każdy
kolejny jacht w wybranych marinach ACI: Pula, Pomer, Cres,
Supetarska Draga, Milna, Vrboska i Korčula.
ACI APP & ACI
ONLINE BOOKING
Bez opłaty rezerwacyjnej
w niskim sezonie*
*niski sezon: 1.1.-31.5.2019 i 1.10.-31.12.2019
**wysoki sezon: 1.6.-30.9.2019
www.aci-marinas.com
Największa sieć
marin w basenie
Morza Śródziemnego
ACI mariny - BEZPŁATNA REZERWACJA
ACI mariny - BEZPŁATNA REZERWACJA
W NISKIM SEZONIE*
ACI kotwicowisko
CHORWACJA
o kradzieży łodzi i jachtów docho-
dzi coraz częściej. Armatorzy oraz
służby notują też sporo włamań.
Jak zatem chronić naszą jednostkę? Polska
firma Hertz Systems z Zielonej Góry propo-
nuje skuteczne rozwiązanie dające pewność,
że przystań będzie bezpiecznym miejscem.
Złodzieje stosują różne metody kradzie-
ży. Łodzie znikają nawet z bezpiecznych
portów. Następnie są demontowane lub wy-
wożone w nieznane miejsca. Każdy rodzaj
zabezpieczenia utrudni życie złodziejom,
jednak szukając skutecznej ochrony, arma-
torzy wybierają systemy z funkcją lokali-
zacji GPS, pozwalające na szybkie odnale-
zienie jednostki. Takie właśnie rozwiązanie
przedstawia Hertz Systems.
System Hertz Boat Protection pozwala
dodatkowo zabezpieczyć kabiny oraz inne
zamknięte przestrzenie i skrytki. Gdy jaka-
kolwiek przestrzeń łodzi zostanie naruszona,
automatycznie generowany jest alarm, który
powiadamia właściciela oraz Stację Monito-
rowania Alarmów Hertz Systems. Dokładne
dane lokalizacyjne otrzymują też upoważnio-
ne osoby – służby mogą szybko zareagować
i odzyskać łódź. – Nasz system nie wyelimi-
nuje całkowicie ryzyka kradzieży czy odho-
lowania jachtu z portu, ale da gwarancję bły-
skawicznego powiadomienia odpowiednich
służb. Zarówno w dzień, jak i w nocy – mówi
Piotr Zielewski, kierownik Zespołu Obsługi
Klienta Hertz Systems. – Mamy stuprocen-
tową skuteczność w odzyskiwaniu skradzio-
nego mienia. Często udaje się nam również
namierzać tzw. dziuple, w których złodzieje
ukrywają i demontują sprzęt.
Urządzenia Hertz Systems są odporne na
warunki atmosferyczne i celowe uszkodze-
Jachty na celowniku złodziei i paserów.
Jak ochronić naszą łódź?
System Hertz Boat Protection gwarantuje błyskawiczne powiadomienie odpowiednich służb o włamaniu i kradzieży łodzi.
www.wiatr.pl
nia. Bazują na rozwiązaniach, które firma
wprowadziła w tysiącach samochodów oso-
bowych i ciężarowych. System ochrony ło-
dzi to cała gama czujek. Uruchamiają alarm
po otwarciu chronionej przestrzeni. Reagują
też na ruch. Dobór czujek zależy od oczeki-
wań armatora, rozmieszczenia pomieszczeń
oraz budowy jachtu.
Jan Roczniak, jeden z klientów firmy, dotąd
korzystał z jej usług przy ochronie lokali
i pojazdów. Gdy niedawno został armato-
rem łodzi motorowej, zdecydował się na
ochronę także swej jednostki. – Planuję dal-
sze rejsy, więc postanowiłem zadbać o sku-
teczną ochronę. Hertz Systems jest liderem
w tej branży, więc wybór był oczywisty –
mówi Jan Roczniak. – System działa bez
zakłóceń. Poza tym w każdej chwili mogę
liczyć na merytoryczne wsparcie biura ob-
sługi. Zdecydowałem się na kompleksowe
rozwiązanie, dodatkowo zabezpieczając
przestrzeń kabinową oraz miejsce, w któ-
rym jest silnik.
– W razie jakiejkolwiek ingerencji, natych-
miast generowana jest informacja. Właściciel
ma też dostęp do mapy z aktualną pozycją
łodzi oraz trasą złodziei – podkreśla Piotr
Zielewski. – Użytkownik może też określić
tzw. bezpieczną strefę – wtedy alarm włączy
się natychmiast po opuszczeniu wyznaczo-
nego obszaru (ciekawe rozwiązanie dla firm
czarterowych).
Alarm zostanie wywołany także wtedy,
gdy łódź będzie holowana na lawecie. Nie
jest on bowiem aktywowany przez nieautory-
zowane uruchomienie, ale przez przemiesz-
czanie. To właśnie wyróżnia usługę Hertz
Systems od innych zabezpieczeń. W ramach
systemu firma oferuje również zestaw awa-
ryjnego zasilania. Użytkownik ma też dostęp
do historii przebytych tras oraz ich wizuali-
zacji na mapie. Rozwiązanie stanowi nieza-
wodną ochronę nie tylko w szczycie sezonu,
ale też po jego zakończeniu, gdy właściciele
rzadziej korzystają z jachtów i pozostawiają
je w różnych miejscach.
YACHT-POOL POLSKA
Agencja: Daniel Prusinski
Posthalterring 7 | D-85599 Parsdorf
www.yacht-pool.pl | Tel.: 88 48 35 888
Polska · Niemcy · Austria · Szwajcaria · Dania ·
Hiszpania · Francja · Szwecja · Chorwacja · Słowacja ·
Czechy · Finlandia · Turcja · Grecja
ubezpieczenie
jachtu
casco jachtu
(od wszystkich ryzyk)
OC jachtu
NNW
ubezpieczenie
czarteru
OC skippera
NNW skippera i załogi
ubezpieczenie kaucji
utrata następnych czarterów
i inne
ważne przez cały rok!
dotyczy także ubezpieczenia kaucji!
Ubezpieczamy
żeglarzy
od 1976r.
Armatorzy wybierają systemy ochrony z funkcją lokalizacji GPS.
W
poprzednim wydaniu „Wiatru” opublikowa-
liśmy artykuł „Kobiety w samotnych rejsach
non stop dookoła świata” przedstawiający do-
konania pań na wokółziemskim szlaku – od Australijki Kay
Cottee, która ukończyła żeglugę w Sydney w 1988 roku, aż
po wielki rejs naszej Joanny Pajkowskiej, która metę w Ply-
mouth minęła w kwietniu 2019 roku. Czytelnicy zwrócili
nam uwagę (wszystkim dziękujemy za telefony i maile do
redakcji), że w tym zestawieniu zabrakło Australijki Jessici
Watson, która kilka dni przed swymi 17. urodzinami ukoń-
czyła wokółziemski rejs non stop tradycyjnym szlakiem
wokół trzech przylądków. Jessica, w asyście godnej naj-
większych gwiazd żeglarstwa, zawinęła do portu w Syd-
ney w maju 2010 roku po 210 dniach żeglugi 10-metrowym
jachtem „Ella’s Pink Lady”. Jej wyczyn dokumentuje peł-
nometrażowy film „Jessica Watson. Prawdziwa odwaga”
zrealizowany w 2013 roku.
Marek Słodownik
Kobiety w samotnych rejsach. Uzupełnienie
artykułu z poprzedniego wydania „Wiatru”
sierpień – wrzesień 2019
Bloki
Szyny i wózki szotowe
Systemy wózków do grotów
pełno listwowych
Rolery żagli dodatkowych
Przedłużacze rumpla, knagi
szczękowe, okucia pokładowe
Ubrania i akcesoria regatowe
www.sailservice.pl
www.sklepwind.pl
ichał Weselak i Radek Kowal-
czył ukończyli regaty Mini Fast-
net rozgrywane na trasie Douar-
nenenz (Bretania), Fastnet Rock (Irlandia),
Douarnenenz. To jeden z najtrudniejszych
wyścigów z kalendarza klasy Mini 6.50.
Polska załoga przepłynęła 800 mil morskich
w cztery dni i zajęła 18. miejsce we flocie jed-
nostek prototypowych (zgłoszono 25 łodzi)
oraz 39. pozycję w klasyfikacji łącznej (ry-
walizowało 79 załóg). Pozycja naszej ekipy
w stawce mogła być znacznie lepsza, bo jacht
miał nowe skuteczne ustawienie i świetnie
sobie radził na trasie regat. Niestety nie obyło
się bez kłopotów technicznych. Przy silnym
szkwalistym wietrze na pokładzie zerwała
się solidna lina Dyneema (10 mm) trzymająca
bukszpryt do stawiania przednich żagli. Za-
łoga straciła jeden z żagli, a w pobliżu skały
Fastnet popełniła błąd nawigacyjny i ominęła
nieodpowiedni znak (naprawa błędu ozna-
czała stratę 14 godzin).
– Wraz z ukończeniem regat Mini Fastnet
zdobyłem wszystkie potrzebne mile, które
kwalifikują mnie i mój jacht do najważniej-
szego startu: atlantyckich regat Mini Transat
2019 – napisał Michał Weselak. – Po kilku
dniach odpoczynku odbyłem ostatni samot-
ny rejs kwalifikacyjny, pokonując tysiąc
mil po wodach Zatoki Biskajskiej, Kanału
Angielskiego, Morza Irlandzkiego i oceanu.
Tym samym jestem czwartym Polakiem
w historii z kwalifikacją do Mini Transat.
Dotąd tylko trzech polskich żeglarzy star-
towało w Mini Transat, najważniejszej impre-
zie w kalendarzu klasy Mini 6.50. Kazimierz
„Kuba” Jaworski na jachcie „Spanielek”
zajął doskonałe drugie miejsce w 1977 roku
(pierwsza edycja regat). Jarosław Kaczorow-
ski na jachcie „Allianz.pl” wywalczył 19. lo-
katę w 2007 roku. Dwa razy ścigał się Radek
Kowalczyk – w 2011 oraz w 2015 roku. Te-
goroczny wyścig Mini Transat rozpocznie się
22 września.
Weselak i Kowalczyk
w regatach Mini Fastnet
Michał Weselak przy latarni Fastnet Rock.
Za sterem jachtu klasy Mini 6.50.
ZDJĘCIA: ARCHIWUM MICHAŁA WESELAKA (2)
www.wiatr.pl
Wskaźnik Raymarine Element S 7’’
Oto najmniejszy wskaźnik z serii Element S z wbudowanym odbiornikiem
10Hz GPS/GNSS – prosta obsługa, doskonała wydajność i atrakcyjna cena.
Urządzenie ma czterordzeniowy procesor. Wyświetlacz jest czytelny w każ-
dych warunkach pogodowych, nawet w pełnym słońcu. System operacyjny
LightHouse Sport zapewnia szybki dostęp do najczęściej używanych funkcji
i pozwala na tworzenie własnych skrótów do ulubionych stron. Dzięki dużemu
przyciskowi WPT, szybko i łatwo oznaczamy ulubione lokalizacje.
Podczas żeglowania, Element S doskonale utrzymuje łódź na kursie, a bez-
pieczeństwo i wygodę zapewniają dodatkowo nakładki celów AIS oraz inte-
gracja z autopilotem, bezprzewodowym radarem Quantum, instrumentami,
silnikami, czujnikami zbiorników i radiami VHF. Wbudowana echosonda
do znajdywania ryb i śledzenia dna to jednokanałowy sonar High CHIRP
ze wsparciem dla przetworników CPT-S pawężowych i dennych. Wskaźnik
doskonale współpracuje z mapami Raymarine LightHouse™, Navionics
i C-MAP. Cena: od 2557 zł brutto. Źródło: www.eljacht.pl.
Nowe wózki Ronstan Serii 19 C
To jest sztuka – zmniejszyć wagę o połowę i utrzymać dotychczasową
wytrzymałość. Takie są właśnie nowe ślizgowe wózki Ronstan Serii 19 C.
Proste, lekkie i wytrzymałe. Przeznaczone do małych łódek mieczowych
i plażowych katamaranów. Dotąd wózki tej serii powstawały z mosiądzu.
Nowe modele są tłoczone z polimeru wzmocnionego włóknem szklanym.
Natomiast szyny, wytwarzane wcześniej ze stali nierdzewnej, teraz są alu-
miniowe. Dodatkowa zaleta: kompozytowe wózki łatwiej przesuwają się po
szynie. Położenie wózka możemy zmieniać co 19 mm – ułatwia to precyzyj-
ny trym żagla. Źródło: www.sailservice.pl i www.sklepwind.pl.
PERYSKOP WYdarzeNIA
18
sierpień – wrzesień 2019
zymon Kuczyński i Marek Stańczyk
zadebiutowali w klasie Mini 6.50
podczas regat załóg dwuosobowych
Baltic 500 zorganizowanych na przełomie
maja i czerwca przez niemiecki Yacht Club
Strande. Polska załoga zajęła siódme miej-
sce (rywalizowało dziesięć jachtów). Bez-
konkurencyjna była para Maurice Oster
i Oliver Tessloff. Zarówno zwycięzcy, jak
i Polacy, płynęli na jednostkach zbudowa-
nych w szczecińskiej stoczni Yacht Service
– Niemcy na łodzi typu Vector 650 przygo-
towanej do rywalizacji we flocie jednostek
seryjnych, Szymon i Marek na testowym
egzemplarzu udostępnionym przez Mariu-
sza Świstelnickiego, szefa szczecińskiej
firmy.
Była to pierwsza edycja regat Baltic 500.
W grupie ORC Club sklasyfikowano 33
jachty, w tym „Vatahę 2” z Pawłem Wil-
kowskim i Adamem Dobrochem. Kilka dni
po regatach rozmawialiśmy z debiutującym
w offshorowej morskiej rywalizacji Mar-
kiem Stańczykiem, właścicielem giżyckiej
firmy N’Fun Yachting, doskonałym rega-
towcem i mistrzem Polski w match racingu.
Magazyn „Wiatr”: Jesteście zadowole-
ni ze wspólnej żeglugi i wyniku?
Marek Stańczyk: Siódme miejsce nie jest
złe, ale w tym przypadku ważniejsze było
tempo naszej żeglugi i czas jaki uzyska-
liśmy. Trasę wyścigu o długości 500 mil
morskich (dookoła duńskich wysp Zelandia
i Læsø) przepłynęliśmy w 85 godzin. Na
mecie byliśmy dziewięć godzin za zwycięz-
cami, którzy od początku rywalizacji byli
poza konkurencją. Jednak już tylko dwie
godziny za drugim jachtem klasy Mini. To
chyba dość przyzwoity rezultat. Tym bar-
dziej, że na początku niewiele jeszcze wie-
dzieliśmy o naszej łódce – poznawaliśmy ją
dopiero w trakcie wyścigu. Niektóre żagle
pierwszy raz postawiliśmy na trasie regat.
Wcześniej, w drodze na start, Szymon pły-
nął sam i testował jedynie główny zestaw,
czyli grot i fok.
Płynęliście w systemie wachtowym?
Pierwszej nocy Szymon nie obudził mnie
i pozwolił mi pospać aż sześć godzin. Dzię-
ki temu wiedzieliśmy już, że kolejnej nocy
nie damy rady pociągnąć w ten sam sposób.
Zaplanowaliśmy więc nocne trzygodzinne
wachty. Natomiast w dzień płynęliśmy razem.
Jak się układała żegluga na pierwszych
milach?
Wypłynęliśmy zarefowani, bo mocno
wiało. Później zaczęliśmy sprawdzać ża-
gle, które mieliśmy na pokładzie: gena-
ker od naszego mini oraz genaker i code
zero z jachtu „Atlantic Puffin” (jacht typu
Maxus 22, na którym Szymon dwukrot-
nie opłynął świat). Code zero z „Puffina”
w ogóle się nie sprawdził – od razu go
zwinęliśmy. Stawiając code zero od mini
popełniliśmy błąd i złamaliśmy okucie
mocujące dziobowy wytyk (była dopiero
pierwsza godzina żeglugi). Przez dłuższy
czas płynęliśmy tylko na dwóch podsta-
wowych żaglach. Później przeprosiliśmy
ganaker z „Puffina” i postawiliśmy go
z dziobu – jakoś działał, ale powierzchnia
tego żagla jest niestety o połowę za mała.
Te początkowe przygody ustawiły wyścig.
Później złamał się węglowy drążek łączący
płetwy sterowe – musieliśmy wykonać pro-
wizoryczną naprawę przy pomocy dwóch
płaskich kluczy i szarej taśmy. Jak widać,
mieliśmy trochę pod górkę.
Cały czas jednak pozostawaliście w wyści-
gu i osiągaliście dość przyzwoite prędkości.
Pomimo tego, że było naprawdę zimno
(miałem na sobie dwa morskie sztormiaki)
oraz mimo to, że mieliśmy całodzienne hal-
sówki w trudnych warunkach wietrznych,
na nieprzyjemnych falach (krótkich i stro-
mych), żegluga na tej łodzi bardzo mi się po-
dobała. Przypomniałem sobie dawne czasy,
bo mini prowadzi się niemal jak olimpijską
siedemdziesiątkę, na której pływałem 10
lat. Dlatego gdy już usiadłem przy sterze,
to nie chciałem go oddać (sterowałem łącz-
nie 70 godzin). Szymon odpowiadał za na-
wigację, zmiany żagli i niezbędne naprawy
– na pokładzie cały czas mieliśmy coś do
roboty. Nawigowanie było skomplikowane,
bo na jachcie nie mieliśmy prądu. Solar nie
ładował baterii, gdyż zachmurzenie było
spore. Pod koniec wyścigu, gdy zbliżali-
śmy się do brzegów, nawigowaliśmy przy
pomocy telefonów komórkowych. Szymon
w roli nawigatora sprawdził się świetnie,
popełniliśmy niewiele błędów.
Szymon – oceaniczny specjalista od ma-
łych łódek. Ty – regatowiec z doświadcze-
niem w match racingu. Jak się dogadywa-
liście w sprawach żeglarskich?
Dobrze się uzupełnialiśmy. Szymon to świet-
ny facet i jest doskonale przygotowany do
morskiej żeglugi. Gdy na pokładzie trzeba
Kuczyński i Stańczyk w regatach Baltic 500.
Niełatwe początki w klasie Mini 6.50
Marek Stańczyk za sterem jachtu klasy Mini 6.50.
Fot. Szymon Kuczyński
Szymon Kuczyński w roli trymera. Fot. Marek Stańczyk
Dystrybutor Lumitec w Polsce: Taurus Sea Power Sp.
Z o.o. Dziewięć Włók 33Al Telefon: 58 302 02 25 |
mail: taurus@taurus.gda.pl
Seria świateł podwodnych SeaBlaze firmy Lumitec znana jest na
rynku amerykańskim z wysokiej wydajności, niezawodności, jakości i
przystępnej ceny. Dodatkowo łatwość instalacji, wbudowane funkcje
oraz 3-letnia gwarancja czynią z serii SeaBlaze produkty pierwszego
wyboru w kategorii świateł podwodnych
- Jasność 6,000 lumenów
- Obudowa z brązu morskiego
- Wbudowany sterownik koloru
- Łatwy montaż na wkręty
- 3-letnia gwarancja producenta
SEABLAZE
Wysoka intensywność świecenia
Doskonałe parametry
Spektakularny efekt
Światła podwodne Seablaze największego
producenta w USA firmy Lumitec teraz
dostępne w sieci sprzedaży
Taurus Sea Power.
Seria SeaBlaze
Gama świateł o różnej
intensywności świecenia
obejmuje:
lumiteclighting.com
SeaBlazeX2
(6000+ lumenów, dostępna wersja
dwukolorowa lub RGBW)
SeaBlaze Quattro
(2000 lumenów, dostępna wersja
dwukolorowa lub RGBW)
SeaBlaze Mini
(890 lumenów,
sprzedawane parami)
SeaBlaze Mini RGBW
(670 lumenów)
SeaBlaze Typhoon
(10 000+ lumenów, montaż przez dno,
dostępna wersja dwukolorowa lub RGBW)
SeaBlazeX2
LED podwodne światło
Power Line
Instruction
20
sierpień – wrzesień 2019
wykonać jakieś techniczne zadanie, nie zasta-
nawia się którędy przełożyć linkę lub w jaki
sposób rozwiązać inną techniczną zagadkę.
O morskim żeglowaniu wie naprawdę sporo –
od razu widać, że ma za sobą dwa rejsy dooko-
ła świata. Dla mnie start z Szymonem w dłu-
gim morskim wyścigu był zupełnie nowym
doświadczeniem. Wcześniej nie ścigałem się
dłużej niż dwie doby (podczas regat Race to
Mackinac w USA). Gdybyśmy na początku
wyścigu wiedzieli o łódce tyle, co po czterech
dniach intensywnej żeglugi, nasza pozycja
w stawce z pewnością byłaby lepsza. Parę rze-
czy trzeba jeszcze przy łódce zrobić. Niektóre
elementy należy wzmocnić. Konieczna jest
także poprawa mocowań okuć pokładowych.
Jak oceniasz przygotowania Szymona
do jego startów we flocie seryjnych jed-
nostek klasy Mini?
Sprawy idą w dobrym kierunku, choć wszy-
scy zdają sobie sprawę, że to dopiero począ-
tek drogi. Aby projekt Szymona się powiódł,
niezbędne jest pozyskanie sponsora. Nie
tylko na budowę nowego jachtu do floty se-
ryjnej, logistykę i zgłoszenia, ale także na
obsługę techniczną. Szymon będzie musiał
zaprosić do współpracy osobę pokroju Mar-
ka Gałkiewicza – doświadczonego żeglarza
odpowiadającego za techniczne przygoto-
wanie jednostki. Nawet taki testowy start
w regatach Baltic 500, które w klasie Mini
mogą być przecież najwyżej drugoligowym
wydarzeniem, pokazał jak ważne jest lądo-
we wsparcie techniczne. Szymon sam pły-
nął ze Świnoujścia do Kilonii ponad dwie
doby. Później spał dwie godziny i od razu
musiał być gotowy do regat. W profesjonal-
nej ekipie coś takiego jest w ogóle nie do
pomyślenia. Myślę, że około 80 proc. spraw
technicznych powinien za sternika ogarnąć
zespół brzegowy. Maxusa „Atlantic Puffin”,
pancerną stoczniową konstrukcję, Szymon
mógł przygotowywać samemu, nawet na
dwie wokółziemskie wyprawy. W klasie
Mini jest zbyt dużo drobnych i delikatnych
elementów, wciąż trzeba coś poprawiać
i wymieniać. Przecież sam system stawiania
genakera na dziobowym wytyku jest bardzo
skomplikowany i dość awaryjny.
Popłyniecie jeszcze kiedyś razem w kla-
sie Mini?
Jeśli Szymonowi uda się sfinansować swój
projekt i w przyszłym roku zamelduje się we
Francji na regatach z oficjalnego kalendarza
klasy, bardzo bym chciał towarzyszyć mu na
pokładzie w regatach załóg dwuosobowych.
Rozmawiał Krzysztof Olejnik
ul. Przestrzenna 7 i 11 | 70-800 Szczecin | gsm.: +48 601 984 897 | www.marina-club.pl
W centrum natury. W sercu miasta.
MARINA’CLUB położona jest nad jeziorem Dąbie Małe. Stąd na żeglarzy czekają już wody
Zalewu Szczecińskiego i Morze Bałtyckie. Przystań może przyjąć ok. 130 jachtów o zanurzeniu
maksymalnym 3,5m. Zapewniamy najlepszą obsługę w regionie.
Szymon Kuczyński, czyli pokładowy MacGyver – wszystko naprawi.
Fot. Marek Stańczyk
WYdarzeNIA PERYSKOP
KURSY / REGATY / SZKÓ£KA
Klub o przedwojennych tradycjach dla prawdziwych wilków morskich.
Wiêcej informacji na stronie
www.ykp.szczecin.pl | FB @ykpszczecin
oanna Pajkowska spotka się z żegla-
rzami i gośćmi targów Wiatr i Woda,
które w gdyńskiej marinie będą się
odbywać od 18 do 21 lipca. Na spotkanie
z Asią zapraszamy w sobotę 20 lipca (na-
miot targowy, godz. 12.30).
Joanna Pajkowska jest pierwszą Polką,
która ukończyła wokółziemski rejs solo
i non stop. Płynęła z Plymouth do Plymo-
uth, trasą z zachodu na wschód, wokół
trzech słynnych przylądków: Dobrej Na-
dziei, Leeuwin i Horn. Wyprawę rozpo-
częła 23 września 2018 roku. Pokonała 29
tys. mil morskich i powróciła do portu 28
kwietnia 2019 roku – po 216 dniach żeglugi.
Wcześniej tylko trzech polskich żeglarzy
zamknęło wokółziemską pętlę w samotnym
rejsie bez zawijania do portów. Henryk Ja-
skuła żeglował z Gdyni do Gdyni – rejs
ukończył w 1980 roku. Szymon Kuczyński
płynął z Plymouth do Plymouth – do mety
dotarł w 2018 roku. A Tomasz Lewandow-
ski opłynął świat w samotnym rejsie non
stop szlakiem zachodnim (wyruszył z mek-
sykańskiej miejscowości Ensenada, wy-
prawę zakończył w 2008 roku). Pajkowska
jest więc czwartym Polakiem i pierwszą
Polką, która ukończyła wokółziemski rejs
solo i non stop. Asia żeglowała aluminio-
wym jachtem „FanFan” z 1985 roku, który
udostępnił niemiecki żeglarz Uwe Röttge-
ring. Wcześniej Asia i Uwe wygrali razem
atlantyckie regaty załóg dwuosobowych
TwoSTAR (na jachcie „Rote 66”).
W całej swej karierze Pajkowska przepły-
nęła ponad 250 tys. mil morskich. W nie-
dawnym plebiscycie magazynu „Seahorse”
czytelnicy przyznali Polce tytuł Żeglarz
Miesiąca (Asia pokonała słynnego Amery-
kanina Paula Cayarda). „Ona jest absolut-
nie najlepsza. Kapitan Pajkowska to legen-
da. Polska może być z niej dumna” – pisali
w komentarzach internauci.
W targową niedzielę (21 lipca o godznie
12.00) gościem wystawy będzie natomiast
Rafał Moszczyński, który pod koniec
czerwca zwodował swój jacht, a jesienią
rozpocznie wokółziemski samotny rejs bez
zawijania do portów szlakiem Henryka
Jaskuły, czyli z Gdyni do Gdyni. Więcej
o targach oraz program imprezy na stronie
www.wiatriwoda.pl.
Joanna Pajkowska gwiazdą targów
Wiatr i Woda na wodzie. Kurs na Gdynię!
PERYSKOP WYdarzeNIA
22
sierpień – wrzesień 2019
afał Moszczyński zwodował swój
jacht, na którym jesienią wyru-
szy w samotny wokółziemski rejs
bez zawijania do portów, szlakiem Henry-
ka Jaskuły, czyli z Gdyni do Gdyni. Jeszcze
nikt nie powtórzył wyczynu kapitana Jaskuły
sprzed 39 lat. Próbował tylko jeden skipper –
Bartek Czarciński, żeglarz z Kalisza, przez lata
związany ze szkołą Morka. Bartek płynął od
czerwca do października 2016 roku. Zatrzymał
się u progu Oceanu Indyjskiego po wywrotce
jachtu „Perła” i utracie masztu (do RPA dotarł
statkiem, którego załoga udzieliła mu pomocy).
Czarciński podjął wyzwanie na pokładzie
niespełna ośmiometrowego jachtu starszej
konstrukcji, który sam zbudował. Rafał
Moszczyński popłynie nowoczesną jednost-
ką typu Caravela 950 Racer – przez ostatnie
miesiące powstawała w stoczni Caravela
z Ustki. Łódź ma 9,5 metra długości, 3,3
metra szerokości, niespełna trzymetrowy kil
z balastem ważącym tonę oraz maszt o wy-
sokości 13,2 metra. Całkowita powierzch-
nia ożaglowania to 180 metrów kwadrato-
wych. Jacht będzie rozwijać prędkość do 18
węzłów.
Henryk Jaskuła żeglował 344 dni. Był
to najdłuższy w historii wokółziemski rejs
solo i non stop. Szymon Kuczyński, któ-
ry opłynął świat jachtem o długości 6,36
metra (najmniejszym w historii takich wy-
praw), trasę z Plymouth do Plymouth poko-
nał w 270 dni. Joanna Pajkowska, która nie-
dawno ukończyła samotny rejs z Plymouth
do Plymouth na solidnej aluminiowej jed-
nostce o długości 12 metrów (konstrukcja
z 1985 roku), płynęła 216 dni. Rafał, choć
ma przed sobą dłuższą trasę, chce żeglować
zaledwie 150 dni.
– Łódka ładnie stoi na wodzie. Z żagla-
mi, drobnym osprzętem i paliwem waży 2,7
tony. Do konstrukcyjnej wyporności prze-
widzianej przez projektanta Edwarda Ba-
naszaka, zostało jeszcze 900 kg. Wydaje mi
się, że w tej wadze powinienem bez proble-
mu zmieścić cały ekwipunek, który muszę
zabrać na pokład – powiedział nam Rafał.
– Wkrótce przeprowadzam łódkę do Mari-
ny Park w Basenie Prezydenckim w Gdyni,
skąd wyruszę na wokółziemską trasę. Wcze-
śniej jednak czeka mnie jeszcze dużo pracy
przy jachcie i sporo testów na morzu.
Henryk Jaskuła podczas swego historycz-
nego rejsu łowił ryby na prowizoryczną
wędkę i z nikim się nie ścigał. „Nigdzie się
nie spieszę, żyję szczęśliwie, dobrze mi jest”
– pisał na Atlantyku, już w drodze powrot-
nej do Europy. Ale choć z nikim nie walczył,
osiągnął sukces trudny do powtórzenia. Zo-
stał pierwszym Polakiem i trzecim żeglarzem
w historii, który solo i non stop okrążył świat.
Pobił też rekord w długości przebywania na
morzu. Przed wyprawą namawiano go, by
wyruszył z Las Palmas na Wyspach Kana-
ryjskich. Gdyby się na to zgodził, zaoszczę-
dziłby trzy miesiące. Ale on się uparł. Chciał
wyruszyć z polskiego portu. I do tego samego
portu powrócić. Dopiął swego.
Kapitan mocno wziął sobie do serca reguły
rejsu. Nie mógł przyjmować żadnej pomocy
z zewnątrz, nawet flaszki wódki od życzli-
wych żeglarzy napotkanych na szlaku. Gdy
spotykał inną jednostkę, przekazywał listy
do polski w zawiniątku zawieszonym na koń-
cu bosaka. Zbierał deszczówkę do prowizo-
rycznych rynien umieszczonych pod żagla-
mi. Smażył latające ryby, które wpadały mu
na pokład. Zanim pojawił się na wysokości
Wysp Kanaryjskich, był już zmęczony halso-
waniem przez cieśniny duńskie, Morze Pół-
nocne i Kanał Angielski. Nie miał już świe-
żych owoców, a ostatni spleśniały bochenek
chleba wyrzucił za burtę. A to był przecież
dopiero początek drogi...
Rafał Moszczyński przed rejsem
dookoła świata szlakiem Henryka Jaskuły
Wodowanie jachtu typu Caravela 950 Racer.
Fot. Marek Waszczuk
Wnętrze – spartańskie i na razie dość surowe.
Fot. Marek Waszczuk
Rafał Moszczyński podkreśla, że nie inte-
resują go żadne kompromisy: jedzenie wy-
łącznie liofilizowane, opakowania najlżejsze,
kalorie policzone na 150 dni, minimum snu
i maksimum pracy. – Zdaję sobie sprawę, że
sprzęt może wykazywać oznaki zmęczenia
po tych 150 dniach. A jeśli wcześniej, to mam
w sobie determinację, by sprostać proble-
mom. Każdy czerpie radość i szczęście z cze-
goś innego. Henryk z niespiesznego żeglowa-
nia do celu, ja ze zmęczenia, szybkości, huku
łódki twardo pracującej na fali i odkładanych
zakosów za rufą – mówi Rafał.
Jaskuła płynął w czasach, kiedy nie było
jeszcze oddychającej bielizny i nowocze-
snych sztormiaków. W swej książce „Non
stop dookoła świata” tak opisał swoją odzież:
„Pod pokładem 7°C. Włożyłem aż trzy pary
kalesonów, w tym dwie pary wełnianych
nurkowych, na to dresy, trzy koszule, dwa
swetry, trzy pary skarpet, jedną parę wełnia-
nych nurkowych, czapkę futrzaną z klapami
na uszy, długi szalik moherowy dwa razy
owinięty wokół szyi”. W innym miejscu
dodał: „Chodzę bez butów, bo żadne buty
nie wejdą na tyle skarpet. Gdy trzeba było
wychodzić na mokry pokład, owijałem sto-
py folią plastikową, ale ślizgałem się w niej”.
Henryk Jaskuła odbył swój rejs bez tratwy
ratunkowej, bez odsalarki, bez nowocze-
snych systemów nawigacyjnych i bez telefo-
nu. Miesiącami nie miał kontaktu z Polską.
Przez cały rejs toczył boje z samosterem
(nadał mu imię Michał). Czasem kilka razy
dziennie ustawiał Michała przy pomocy
drutu prostowanego w imadle.
Podobnie jak wcześniej Bartek Czarciń-
ski, Rafał Moszczyński odwiedził Henry-
ka Jaskułę w Przemyślu, by pogadać jak
żeglarz z żeglarzem i przyjąć kapitańskie
życzenia stopy wody pod kilem. Początek
rejsu zaplanowano na jesień. – Będę czekać
na okno pogodowe, by szybko i bezpiecznie
przepłynąć Bałtyk, cieśniny duńskie, Morze
Północne i Kanał Angielski – mówi Rafał. –
Szacuję, że ten odcinek rejsu zajmie mi pięć
dni. A później już Zatoka Biskajska i kurs na
południe przez Atlantyk.
21. TARGI
ŻEGLARSTWA
I SPORTÓW
WODNYCH
LISTOPADA 2019
1517
HALA EXPOŁÓDŹ
„PRZESZKOLENIE W ZAKRESIE BEZPIECZEŃSTWA NA JACHTACH KOMERCYJNYCH”
Zapraszamy na szkolenie obowiązkowe
dla członków załóg jachtów komercyjnych o poj. brutto (GT) do 500 jednostek.
Zastępuje ono „ZINTEGROWANY KURS BEZPIECZEŃSTWA STCW”
tel. 91 433 63 80, 602 67 11 67
www.maritime-security.eu