Kwiecień - Maj 2019

**Nowa klasa L30** Czy ma szansę trafić na igrzyska ? **Przekop Mierzei ** Po co nam ten szlak ? **Zbigniew Gutkowski ** Raport z pokładu "I Love Poland" **Szymon Kuczyński** Nowy jacht, nowe wyzwania

ZBIGNIEW GUTKOWSKI

Raport z pokładu „I love Poland”

PRZEKOP MIERZEI

Po co nam ten szlak?

nowa klasa L30

Czy ma szansę

trafić na igrzyska?

UBEZPIECZENIA. PORADNIK „WIATRU” I FIRMY PANTAENIUS

magazyn dla żeglarzy pierwsze bezpłatne pismo o sportach wodnych kwiecień – maj 2019

SZYMON KUCZYŃSKI

Nowy jacht, nowe wyzwania

Pobierz aplikację Wiatr.

Czytaj na tabletach i smartfonach.

NOWA ACI MARINA

ROVINJ

Rezerwacja cumowania za dzień bez opłaty

w niskim i wysokim sezonie*

Największa sieć

marin w basenie

Morza Śródziemnego

ZOSTAŃ CZŁONKIEM

ACI CLUB

30% zniżki na cumowanie za dzień

w niskim i wysokim sezonie*

20% zniżki na cumowanie

w wysokim sezonie**

15% welcome discount za wykupienie

rocznego cumowania w marinach

ACI Umag, Pula, Pomer, Cres,

Supetarska Draga, Milna, Vrboska i Korčula

ACI APP & ACI

ONLINE BOOKING

Bez opłaty rezerwacyjnej

w niskim i wysokim

sezonie*

*niski sezon: 1.1.-31.5.2019 i 1.10.-31.12.2019

**wysoki sezon: 1.6.-30.9.2019

www.aci-marinas.com

ołącz do  mobilnych czytelników i  pobieraj magazyn

z aplikacji WIATR dostępnej za darmo w sklepach App

Store (urządzenia z systemem iOS) i Google Play (table-

ty i smartfony z Androidem). Każde cyfrowe wydanie „Wiatru” na ta-

blecie i smartfonie jest bogatsze od publikacji drukowanej – zawiera

filmy, galerie zdjęć, linki do stron naszych partnerów, listę punktów

dystrybucji (sklepy, kluby, mariny, tawerny...) oraz tabelę wind conver-

ter do przeliczania siły wiatru. Magazyn „Wiatr” można też czytać

na komputerach, otwierając tradycyjny plik PDF dostępny na stronie

www.wiatr.pl i na Facebooku (pismo zawsze pobieramy za  darmo

i bez logowania, na stronie www.wiatr.pl dostępne jest także archiwum

wszystkich wydań).

Jak pobrać mobilny „Wiatr”? Na tabletach i smartfonach z syste-

mem iOS odwiedzamy sklep App Store, natomiast na urządzeniach

z Androidem wchodzimy do sklepu Google Play. W wyszukiwarkę

wpisujemy słowo „Wiatr” i pobieramy darmową aplikację magazy-

nu. Pismo można udostępniać na Twitterze i Facebooku. Można je

także wysyłać e-mailem lub przez aplikację Messenger.

„Wiatr” z aplikacji pobierają w głównej mierze użytkownicy

urządzeń mobilnych z Polski. Mamy też czytelników ze Stanów

Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji, Nie-

miec, Francji, Hiszpanii, Włoch, Turcji, Ukrainy, a nawet z Islan-

dii, Chin, Zjednoczonych Emiratów

Arabskich oraz z krajów Ameryki

Południowej. Wśród czytelników ko-

rzystających z aplikacji najwięcej jest

mężczyzn (aż 90 proc). Na pierw-

szym miejscu panowie w wieku od

35 do 44 lat. Na drugim – w wieku

od 45 do 54 lat. Natomiast na trzecim

– w wieku od 25 do 34 lat.

„Wiatr” w aplikacji, podobnie jak

w plikach PDF, ściąga się zaledwie

kilka sekund (w zależności od do-

stępnego łącza internetowego). Użytkownicy korzystają z prostej

intuicyjnej przeglądarki wyświetlającej poszczególne strony wy-

dania. W systemie iOS (iPhone, iPad) mamy dodatkowo wyszu-

kiwarkę słów. Przeglądając aktualne wydanie magazynu „Wiatr”,

wpiszcie kluczowe słowa z tego numeru pisma: przekop mierzei,

Gutkowski, Pajkowska, Koper, Kołakowski, Kuczyński, targi

Wiatr i Woda, klasa L30, Rejs Niepodległości, farby jachtowe,

Chorwacja, jachty z drugiej ręki i ubezpieczenia Pantaenius. Za-

praszamy do lektury.

Krzysztof Olejnik, redaktor naczelny

„Wiatr” na smartfonach i tabletach.

Zawsze bogatszy i zawsze pod ręką

9342 czytelników* pobiera bezpłatne

e-wydania „Wiatru”. Na tabletach szukajcie

aplikacji Wiatr w App Store i Google Play,

a na komputerach – plików PDF.

www.wiatr.pl

*Średnia liczba pobrań aktualnego wydania (dane wydawcy – wydania X-XI 2018, XII-I 2019, II-III 2019).

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: KLASA L30, FOT. DENYSSERGIENKO.COM

Zapraszamy na pokład.

Idealne rozwiązanie na Twój kolejny rejs.

+30 000 jachtów w ponad 30 krajach.

+33 664 812 566

www.clickandboat.com/pl

Click&Boat

Dołącz do nas!

@clickandboat

Click&Boat

Pobierz w

Pobierz w

WIATR19

*Zniżka ma zastosowanie do kwoty prowizji pobieranej przez Click & Boat i jest ważna do 31 sierpnia 2019 roku na wszystkie rezerwacje na platformie Click & Boat.

400 zł zniżki

z kodem :

PERYSKOP WYdarzeNIA

kwiecień – maj 2019

iosenna akcja „Rozwiń żagle”

zagości w sklepach Decathlon

i na stronie www.decathlon.pl

– zapraszamy na handlowy początek wod-

niackiego sezonu od 4 do 25 kwietnia. Pozna-

my produkty z nowej kolekcji marki Tribord

i zrobimy zakupy w atrakcyjnych cenach.

Partnerem akcji „Rozwiń żagle” jest magazyn

„Wiatr” – dołącz i sprawdź się w sporcie!

Gwiazdą pierwszych dni sezonu żeglar-

skiego w sklepach Decathlon będzie nieprze-

makalny, oddychający i wytrzymały sztor-

miak Tribord Sailing 500 – idealny na krótkie

i długie rejsy po wodach przybrzeżnych, za-

tokowych i śródlądowych (cena: 399,99 zł).

Kurtka ma szczelne szwy, zamykane kie-

szenie (w tym jedną wewnętrzną i dwie ze-

wnętrzne na magnesy), regulowany kaptur

z daszkiem, wysoki kołnierz z polarową

podszewką, plastikowy suwak odporny na

sól, patkę z rynienką odprowadzającą wodę

oraz dolny ściągacz dla lepszego dopasowa-

nia. W tym sezonie sztormiak Tribord Sailing

500 jest dostępny w czterech kolorach: gra-

natowym, czerwonym, żółtym i niebieskim.

A także w wersji damskiej w kolorach grana-

towym i niebieskim.

Na pokład warto też zabrać lekkie buty

regatowe Race, które w rozmiarze 43 ważą

zaledwie 250 gramów (cena: 169,99 zł). Buty

mają podeszwę o doskonałej przyczepności

oraz impregnację, która ogranicza wchłania-

nie wody i przyspiesza wysychanie. W ofer-

cie dostępne są także modele przeznaczone

dla pań. Polecamy też lekką i elastyczną

odzież oddychającą (na przykład koszulki

polo), która doskonale sprawdza się w spo-

rcie i podczas wysiłku – nie ogranicza ru-

chów, szybko wysycha i chroni przed pro-

mieniami UV. A na małe łódki sportowe

oczywiście pianki Tribord Overall DG500

z miękkiego neoprenu, kangurki Tribord

S500 chroniące przed wiatrem i wodą, neo-

prenowe buty z cholewką wzmocnioną na

podbiciu, regatowe kamizelki Tribord oraz

rękawiczki z rzepem przy nadgarstku.

Ponad 50 sklepów Decathlon w całej Polsce

oferuje sprzęt i odzież do ponad 100 sportów.

Ideą firmy jest dostarczanie technicznych pro-

duktów w dobrych cenach. Polecamy też za-

kupy na stronie www.decathlon.pl – przesyłki

za darmo (od zakupów powyżej 74,99  zł),

a czas na zwrot towaru: 30 dni (posiadacze

kart stałego klienta korzystają z przywileju

bezterminowych zwrotów). Towar możemy

też wymienić lub zwrócić w dowolnym skle-

pie stacjonarnym.

Akcja „Rozwiń żagle” w sklepach

Decathlon na dobry początek sezonu

Buty regatowe Race ważą zaledwie 250 gramów.

Dostępny jest w wersji damskiej i męskiej.

Sztormiak Tribord Sailing 500 ma regulowany kaptur z daszkiem i wysoki kołnierz z polarową podszewką.

Kurtka ma wszystkie szwy szczelne...

...i zamykane kieszenie.

FOT. DECATHLON

Wybierz najlepsze zabezpieczenie łodzi przed porastaniem!

kwiecień – maj 2019

olitycy mają swoje motywy politycz-

ne. Ekonomiści dyskutują o opłacal-

ności inwestycji dla rozwoju portu

morskiego w Elblągu. A ekolodzy, jak zawsze,

protestują. Ale prace na Mierzei Wiślanej ru-

szyły. Wycięto pas drzew i dziś stojąc pośrod-

ku lądu, kilkaset metrów na wschód od miej-

scowości Skowronki i siedem kilometrów

na zachód od Krynicy Morskiej, widzimy

wodę z dwóch stron. Właśnie tu ma powstać

nowy kanał. Wkrótce poznamy wykonawcę

budowy. Możemy więc zapytać, czy przekop

przyda się żeglarzom i branży turystycznej

oraz jak bardzo odmieni żeglugę na wodach

Zalewu Wiślanego. Inwestycja finansowa-

na w całości z budżetu państwa ma koszto-

wać około 880 mln zł. Kanał będzie mieć

1,3  km długości i pięć metrów głębokości.

Do portu w Elblągu mają wpływać jednostki

o długości 100 metrów, szerokości 20 metrów

i zanurzeniu do czterech metrów. O rozmo-

wę na temat przekopu poprosiliśmy Henryka

Malentowicza, prezesa Elbląskiego Okręgo-

wego Związku Żeglarskiego.

Magazyn „Wiatr”: Co się zmieni, gdy

kanał przez mierzeję zostanie otwarty?

Henryk Malentowicz: Jeszcze go nie ma,

a już się sporo dzieje. Chcę na wstępie przy-

pomnieć, że 10 lat temu Jachtklub Elbląg zre-

alizował projekt unijny, którego efektem była

reaktywacja całkowicie zarośniętego i znisz-

czonego portu w Nadbrzeżu (Zatoka Elbląska

łączy się tam z Zalewem Wiślanym). Wyko-

nano niezbędne prace i oddano wodniakom

piękną stanicę wodną. Po dziesięciu latach,

gdy zakończyła się dzierżawa, klub stracił tę

przystań. Do dziś nic się tam nie dzieje, port

jest coraz płytszy, a jachtów coraz mniej. Ale

magia przekopu działa na wyobraźnię inwe-

storów, którzy zaczynają się interesować tymi

terenami i planują wzniesienie nowej mariny.

Podobna sytuacja jest w pobliskim Suchaczu.

To właśnie determinacja władz chcących wy-

konać przekop wpływa na ożywienie bizne-

sowe w naszym regionie. Ludzie po prostu

czują, że Zalew Wiślany zacznie przyciągać

turystów z Trójmiasta, z Warszawy, także

z Niemiec i innych państw naszego regionu.

Kurs na zalew obiorą załogi poszukujące no-

wych ciekawych zakątków oraz regatowcy

chcący uczestniczyć w wyścigach organizo-

wanych na morskich wodach wewnętrznych.

Żeglarze z Elbląga i z południowych brzegów

Zalewu Wiślanego też częściej będą wypły-

wać na Zatokę Gdańską. W okolicznych por-

tach mamy dziś około 500 jachtów. Sądzę,

że armatorzy 300 jednostek od razu zechcą

wypłynąć na szersze wody. Wyobraźmy sobie

rejs na szlaku Elbląg, Gdańsk, Sopot, Gdynia,

Puck, Jastarnia, Hel. Później powrót przez

przekop na Zalew Wiślany i kolejne porty:

Krynica Morska, Frombork, Tolkmicko, Su-

chacz... Czyż to nie piękny scenariusz?

Przekop wpłynie też na rozwój białej flo-

ty. Oprócz rejsów Gdynia – Hel, pojawią się

połączenia turystyczne Gdynia – Krynica

Morska lub Gdańsk – Frombork. Można

się spodziewać, że turystyka eksploduje,

a zalew wreszcie odżyje. Bo dziś jego po-

łudniowe brzegi, z portami i miasteczkami,

dryfują w jakimś prowincjonalnym letargu.

Dlaczego tak ważny jest dla was port

w Nadbrzeżu? Przecież macie klubową

marinę w Elblągu.

Gdy opuszczamy przystań Jachtklubu El-

bląg i zmierzamy na północ rzecznym szla-

kiem, do Zalewu Wiślanego płyniemy półto-

rej godziny. A jeśli nie zdążymy na otwarcie

mostu pontonowego w Nowakowie, to sporo

dłużej. Most nie jest w najlepszym stanie.

Gdy stan wody jest za niski lub zbyt wysoki,

most się zakleszcza i nie chce nawet drgnąć.

Trzeba wtedy zaparkować na dłużej, nawet

do następnego dnia. Dobrze, że urząd morski

wykonał tu dalby cumownicze z pomostem

pozwalającym na bezpieczne cumowanie. Je-

śli mamy jacht w Nadbrzeżu lub w Suchaczu,

jedziemy autem 20 minut i bez tej całej prze-

prawy rzeką od razu rozpoczynamy żeglugę

na zalewie. Możemy pływać nawet popołu-

dniami, dwie lub trzy godziny. Gdy powsta-

nie przekop, strategiczne położenie Nadbrze-

ża i Suchacza będzie jeszcze cenniejsze dla

rozwoju morskiej turystyki żeglarskiej.

Na Zatokę Gdańską oraz w przeciwnym

kierunku można też płynąć przez Szkar-

pawę i Wisłę. Po co więc tyle hałasu o ten

przekop?

Można, ale Szkarpawa nie jest bramą na

morze, jest raczej dziurką od klucza. Co

prawda linie wysokiego napięcia podniesio-

no na wysokość 14 metrów, ale dla armato-

rów morskich jachtów to żadna pociecha.

Nawet jeśli maszt ma wysokość 13 metrów

nad powierzchnią wody, nikt rozsądny nie

zaryzykuje takiej żeglugi, bo przecież wcale

nie trzeba dotknąć drutów, by nastąpiło prze-

pięcie. Wystarczy że top masztu zbliży się do

przewodów. Dlatego Szkarpawa jest szlakiem

wyłącznie dla małych łodzi żaglowych oraz

jednostek motorowych. W klubie mamy łódź

typu Sigma 38, której maszt sięga 19 metrów

od lustra wody. Załoga chcąca wyjść na wody

Zatoki Gdańskiej, musi płynąć przez Zalew

Kaliningradzki i Cieśninę Piławską. Dwa

tygodnie wcześniej trzeba wysłać faksem

pismo do władz rosyjskich z prośbą o prze-

płynięcie tranzytem (bez zawijania do lądu)

Po co nam przekop mierzei?

Szlak z Elbląga na Zatokę Gdańską

www.wiatr.pl

przez ich wody terytorialne. Należy podać nazwisko kapitana i przed-

stawić listę załogi. Po kilku dniach przychodzi odpowiedź (zwykle

jest pozytywna). Później trzeba płynąć na północny wschód, pamię-

tając o tym, by wejść w kanał rzeki Pregoła prowadzący do Bałtyjska

(Rosjanie nie lubią, gdy pływamy na skróty wzdłuż mierzei – prosto

w cieśninę). Podróżując przez wody rosyjskie, do Gdyni płyniemy

dziś 25, 30 godzin. Gdy przekop zostanie otwarty, żegluga jachtem

z Elbląga zajmie nam około 10 godzin.

Niektórzy pytają: „Po co się zapuszczać morskim jachtem na

płytki i zamulony zalew?”. Inni twierdzą wręcz, że po zalewie

trudno pływać bezpiecznie kilowym jachtem żaglowym.

To bzdury. Na naszych jachtach montujemy echosondy, więc sys-

tematycznie kontrolujemy głębokości na okolicznych wodach i szla-

kach. W klubie mamy jednostki o zanurzeniu dwóch metrów i one

swobodnie pływają. Sam żegluję takim jachtem. I to nie tylko w to-

rach wodnych, ale także halsując. Odwiedzamy Kąty Rybackie, Kry-

nicę Morską, Tolkmicko i Frombork. Jeśli ktoś ma łódź o zanurzeniu

1,6 metra, może pływać prawie wszędzie. Jedynie w pobliżu Piasków

są spłycenie do 60 cm, a w Nowej Pasłęce – do metra. Tor główny,

między stawą Elbląg a granicą z Rosją, ma cztery metry głębokości.

Tor prowadzący w kierunku ujścia rzeki Elbląg: 2,5 metra, a sama

rzeka – 3,5 metra. Nie jest źle, choć przez ostatnie dziesięciolecia sys-

tematycznie zaniedbywano nasze wody. Kanał rzeki Pregoła, prowa-

dzący z Kaliningradu do Cieśniny Piławskiej, ma 11 metrów głębo-

kości. A sama cieśnina – aż 18. To co, oni mogą pogłębiać, a my nie?

Już Stefan Batory chciał przekopać Mierzeję Wiślaną (zrezygno-

wał dopiero, gdy Elbląg zawarł handlowe porozumienie z Gdań-

skiem). Przekop planowali też Niemcy. Mieli co prawda do dyspo-

zycji cały zalew i Cieśninę Piławską, ale chcieli skrócić drogę na

morze dla swych łodzi podwodnych (nie zdążyli, bo front zbliżał

się ze wschodu i wojna dobiegała końca). Czy teraz się uda? Chyba

wszyscy wodniacy z Elbląga i okolic czekają na przekop, który uła-

twi żeglugę, otworzy nam bramę na morze i przyczyni się do gospo-

darczego rozwoju południowej strony Zalewu Wiślanego.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

Ż

eglarze rywalizujący w regatach załóg dwuosobowych

czekają na bogaty sezon – w tym roku cykl Off-Short

Racing składa się z siedmiu wyścigów. Klasyfikacja bę-

dzie prowadzona w klasach ORC Club i Mini 650. Pierwsze regaty,

WarmUp Double (120 mil), już w drugi weekend maja.

Start do drugiego wyścigu, Gdynia 400 Double, zaplanowano na

sobotę 15 czerwca. To najdłuższe regaty w cyklu (430 mil). Po opusz-

czeniu Zatoki Gdańskiej, załogi zmierzają w pobliże południowego

krańca Olandii (znak Ölands Södra Grund). Później obierają kurs

na wschód w kierunku redy łotewskiego portu Lipawa, a następnie

wracają do Gdyni. Organizatorzy wręczą trzy nagrody specjalne: dla

najszybszego jachtu regat, dla najszybszego w klasie ORC oraz dla

najstarszego uczestnika, który ukończył wyścig.

Na koniec czerwca zaplanowano B8 Race (130 mil) rozgrywany

w ramach Pantaenius Nord Cup Gdańsk (o tych regatach piszemy

w dodatku ubezpieczeniowym). Kolejne imprezy to lipcowy wyścig

SummerHeat Double (310 mil). Trasa wiedzie do znaku Ölands Södra

Grund, później w pobliże Łeby, a następnie z powrotem do Gdyni.

W środę 7 sierpnia rozpoczną się Morskie Żeglarskie MP ORC do-

ublehanded (dwa wyścigi: 20 mil i 260 mil). Wyścig długi będzie roz-

grywany na trasie Sopot, Kłajpeda, Sopot. Na wrzesień zaplanowano

dwie ostatnie imprezy: tradycyjne regaty Gdynia, Władysławowo,

Gdynia (60 mil) organizowane przez JKM Gryf oraz CoolDown Do-

uble (120 mil). Zakończenie cyklu i wręczenie nagród – 16 listopada.

Więcej na www.doublehanded.gdynia.pl.

Siedem imprez Off-Short Racing

PERYSKOP rozmowa

kwiecień – maj 2019

acht „I love Poland” wygrał cztery

wyścigi oraz klasyfikację łączną Sint

Maarten Heineken Regatta. Polska

jednostka klasy Volvo Open 70 rywalizowała

w grupie Ocean Racing 1. Na Karaibach ster-

nikiem był Zbigniew Gutkowski, uczestnik

wokółziemskich regat samotników Velux

5 Oceans i Vendée Globe. – Skupiałem się

przede wszystkim na prędkości, kącie że-

glugi względem wiatru oraz na najgroźniej-

szych rywalach – mówi „Gutek”. Kapitan

Jarek Kaczorowski odpowiadał za trym

głównego żagla. Na pokładzie pracowali

także: Grzegorz Baranowski, Marek Gał-

kiewicz, Jacek Piasecki, Kuba Marciniak,

Piotr Śliwowski, Maciej Gnatowski, Bartek

Biliński, Bartek Nowicki, Adam Kominek,

Max Pawłowski, Jan Chudzik i Darek Pęka-

la. Wrażeniami po pierwszym regatowym

sprawdzianie załogi „I love Poland” dzieli

się z „Wiatrem” Zbyszek Gutkowski.

Magazyn „Wiatr”: Kiedy pierwszy raz

byłeś na pokładzie „I love Poland”?

Zbigniew Gutkowski: Jesienią ubiegłego

roku. Otrzymałem zaproszenie na trening

w Zatoce Gdańskiej. Byliśmy na wodzie

cały dzień. Wszyscy się wtedy uczyli nowe-

go jachtu. Członkowie załogi sprawdzali swe

możliwości na poszczególnych pozycjach.

Sporo czasu zajmowało też testowanie żagli.

Wróciłeś na pokład przed pierwszymi

regatami.

Niecały miesiąc przed startem otrzyma-

łem ponowne zaproszenie. Przyleciałem

do Miami na Florydzie, gdzie stacjonował

jacht. Dwa dni pracowaliśmy na pokładzie,

by przygotować łódź do regat (w Miami był

kontener z dodatkowym sprzętem i żagla-

mi). Później pięć dni płynęliśmy na wyspę

St Maarten, gdzie rozgrywane były regaty.

Mogłem więc przyzwyczaić się do sterowa-

nia w morskich i oceanicznych warunkach.

Przypomnieć sobie, jak się prowadzi tak

dużą i szybką jednostkę. No i sprawdzić, ja-

kie postępy zrobiła polska ekipa przez kilka

miesięcy przygotowań i morskich trenin-

gów. Przyznam, że załoga Jarka nie zmar-

nowała czasu i odrobiła lekcje. To już zu-

pełnie inny team niż kilka miesięcy temu.

Jak wyglądały ostatnie przygotowania

przed pierwszym wyścigiem?

Przed samymi regatami przećwiczyliśmy

jeszcze manewry przedstartowe: zatrzy-

mywanie jachtu, ruszanie z miejsca, cofa-

nie, zwrot przez rufę na małej przestrzeni,

zwrot przez sztag prawie w miejscu – to

zwykle są najtrudniejsze zadania do wy-

konania na takiej jednostce. Wszystko szło

jak trzeba. Każdy wiedział, co ma robić –

w jakim tempie i kiedy. Ta załoga zrobiła

duży postęp i może naprawdę sporo osią-

gnąć w morskich regatach. Oczywiście pod

warunkiem, że sprzęt nie zawiedzie i wciąż

będzie utrzymywany w najlepszej spraw-

ności regatowej.

Co innego na dłuższych trasach, kie-

dy się pojawia podział na wachty. Wtedy

każdy żeglarz musi się wykazać bardziej

wszechstronnymi umiejętnościami. By się

tego nauczyć, załoga musi podjąć rywali-

zację w trudnych warunkach na długich

oceanicznych szlakach. Gdy kilka dni pły-

niesz z prędkością 30 węzłów, wiele rzeczy

na jachcie się zmienia: praca na pokładzie,

sposób sterowania, czy nawet poczucie bez-

pieczeństwa. To wszystko ma wpływ na

prędkość i sprawność żeglugi.

Czym się różni pływanie na jachcie Volvo

Open 70 od żeglugi twoim starym jachtem

klasy IMOCA z regat Vendée Globe?

Jestem zaskoczony, jak się zachowu-

je podczas żeglugi jacht Volvo Open 70.

W moim odczuciu siedemdziesiątka jest

dość łatwa w prowadzeniu, bardziej prze-

widywalna, zdecydowanie bezpieczniejsza

i przede wszystkim mniej narowista. Co nie

zmienia faktu, że jak mocniej przywieje, to

też pędzi jak burza. „Energa” nie była tak

posłusznym jachtem, musiałem niezwykle

precyzyjnie sterować, by nie doprowadzić

do jakieś niebezpiecznej sytuacji. Tym bar-

dziej, że przecież żeglowałem sam. Prędko-

ści oba jachty osiągają podobne (może na

niektórych kursach „Energa” była nawet

nieco szybsza). Łódź „I love Poland” jest

dłuższa i smuklejsza, „Energa” miała ka-

dłub krótszy i szerszy. Mimo tych różnic,

doświadczenie z klasy IMOCA bardzo mi

się przydało podczas żeglugi na „I love

Poland”.

Zbigniew Gutkowski szczerze o załodze Jarka

Kaczorowskiego i jachcie „I love Poland”

Jarek Kaczorowski (w środku) w roli trymera grota.

Jacht „I love Poland” na Karaibach zmierza po swoje pierwsze zwycięstwo.

Fot. Piotr Śliwowski

„Gutek” znów w swoim żywiole. Fot. Darek Pękala (2)

rozmowa PERYSKOP

Jak się prezentowali podczas karaib-

skich regat rywale na nowszych jachtach

Volvo Open 65?

Teoretycznie powinni być szybsi, bo mie-

li nowsze jachty (z ostatniej edycji Volvo

Ocean Race) o zbliżonych parametrach.

To przecież do łodzi tej klasy należy re-

kord żeglugi dobowej. Zauważyłem jed-

nak, że konkurencyjne załogi nie stawia-

ły wszystkich żagli, których mogli użyć

w danej sytuacji. Nie używali na przykład

asymetrycznych spinakerów – jechali na

najprostszych rolowanych żaglach. Gdy

połowę załogi stanowią amatorzy zajmu-

jący na pokładzie miejsca komercyjne,

nie sposób wycisnąć z jachtu pełnej mocy.

I właśnie ta przypadłość dotknęła naszych

rywali. Prędkości osiągaliśmy podobne,

ale kąty względem wiatru „I love Poland”

miał lepsze – mogliśmy żeglować pełniej-

szymi kursami, które szybciej przybliżały

nas do celu. Sporo zyskiwaliśmy też na

manewrach. Chwilę po starcie do jednego

z wyścigów mieliśmy małą bijatykę (zwrot

za zwrot) z Litwinami. Chcieli nas trzymać

w stożku, ale efekt był taki, że na każdym

manewrze tracili do nas minutę. Gdy robisz

pięć takich zwrotów, to już masz pięć minut

„w plecy”. Po prostu przepaść.

Co u Ciebie słychać poza pokładem

„I love Poland”?

Pływam w Zatoce Gdańskiej i po Bałtyku

starą sześćdziesiątką „Globe” (pieszczotliwie

nazywamy ją „Babcią”). Zabieram na pokład

żeglarzy chcących spróbować emocjonującej

żeglugi i podnieść swe umiejętności. Organi-

zuję rejsy treningowe w różnych warunkach,

startujemy też w regatach. Cały czas staram

się także przygotować własny oceaniczny

projekt. Poszukuję inwestorów i mecena-

sów, którzy uwierzą w takie przedsięwzięcie

i zaufają moim umiejętnościom. Chciałbym

ponownie stanąć na starcie wokółziemskich

regat samotników Vendée Globe. Do tego po-

trzebny jest jacht klasy IMOCA. Na tej samej

jednostce można też planować udział w eta-

powych wokółziemskich regatach załogo-

wych The Ocean Race (do niedawna rozgry-

wanych pod nazwą Volvo Ocean Race). Łódź

klasy IMOCA, z sześcioosobową załogą, bę-

dzie główną konkurencją podczas najbliższej

edycji tej imprezy.

Jaki trzeba mieć budżet, by wrócić na

ocean z takim projektem?

Najważniejszy jest jacht – od tej inwesty-

cji wszystko się zaczyna. Dziś łódź klasy

IMOCA kosztuje około 4,5 mln euro. Cały

projekt obejmujący start w The Ocean Race

powinien kosztować około 12 mln euro

(łącznie z wydatkami związanymi z posto-

jami w portach etapowych). To oczywiście

spore kwoty, ale nie są już tak wielkie, jak

do niedawna w Volvo Ocean Race, gdzie

zespoły miały budżety sięgające 30 mln

euro. Udział w Vendée Globe jest sporo

tańszy, bo płyniesz sam i non stop.

Kiedyś owe 4,5 mln euro wydawało się

czymś nieosiągalnym dla polskiego żeglar-

stwa. Dziś taka kwota oczywiście wciąż

robi wrażenie, ale jest jakby bardziej real-

na. W Polsce coraz częściej pojawiają się

drogie jachty z nowoczesnym takielun-

kiem i żaglami. Coś drgnęło, więc nie tracę

nadziei...

Ale tych 4,5 mln euro na jacht wciąż

nie mamy.

Miałem kilka obietnic, ale dotąd nikt swej

obietnicy nie dotrzymał.

Polska Fundacja Narodowa zakupiła no-

woczesny jacht treningowy „I love Poland”

mający przygotowywać młodych żeglarzy

do sportowej rywalizacji na oceanach. Je-

śli załoga będzie osiągać sukcesy, być może

PFN zechce zakupić jednostkę docelową na

prestiżowe wokółziemskie regaty...

Też chodzą mi po głowie takie myśli. Je-

śli chcemy się pokazać w najważniejszych

regatach świata, to nie ma lepszej imprezy

niż The Ocean Race. Sport żeglarski na naj-

wyższym poziomie i najlepsza promocja –

wszystko podczas jednej kilkumiesięcznej

imprezy, którą śledzi cały świat.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik

ul. Przestrzenna 7 i 11 | 70-800 Szczecin | gsm.: +48 601 984 897 | www.marina-club.pl

W centrum natury. W sercu miasta.

MARINA’CLUB położona jest nad jeziorem Dąbie Małe. Stąd na żeglarzy czekają już wody

Zalewu Szczecińskiego i Morze Bałtyckie. Przystań może przyjąć ok. 130 jachtów o zanurzeniu

maksymalnym 3,5m. Zapewniamy najlepszą obsługę w regionie.

PERYSKOP WYdarzeNIA

10

kwiecień – maj 2019

– Muszę się spieszyć, bo mam wyzna-

czoną w Polsce wizytę u laryngologa na 14

maja – mówiła Asia pod koniec lata ubie-

głego roku.

Pajkowska płynie na aluminiowym jachcie

„FanFan”. Łódź udostępnił niemiecki żeglarz

Uwe Röttgering, z  którym  Polka, płynąc

jachtem „Rote 66”, wygrała atlantyckie rega-

ty załóg dwuosobowych TWOSTAR. „Fan-

Fan” to konstrukcja z połowy lat 80. Na tym

jachcie Uwe Röttgering odbył przed laty sa-

motny wokółziemski rejs etapowy szlakiem

zapomnianych i rzadko odwiedzanych wysp.

Żeglarz przemierzał oceany przez  783 dni,

pokonując ponad 50 tys. mil. Po  powrocie

z tej ekspedycji napisał książkę „Die See ge-

hört mir” („Morze należy do mnie”). Zanim

Asia rozpoczęła bałtyckie testy tej jednostki

i przygotowania do rejsu, „FanFan” sześć

lat stał w hangarze Mariny Kröslin w Niem-

czech. – Nie jest to typowa maszyna regato-

wa z pustym wnętrzem, ale przytulny jacht

z obszerną mesą, kambuzem, stołem i kabiną

dziobową. Kokpit jest bardzo funkcjonalny,

głęboki i bezpieczny – wszystko to, co ważne

dla sternika, mam pod ręką. Na obu burtach,

za tylną ścianą kabiny, są siedziska osłonięte

od fal i wiatru – można się schronić w trakcie

żeglugi. Część niezbędnych rzeczy kupiłam,

a niektóre elementy wyposażenia pożyczy-

łam, między innymi od Szymona Kuczyń-

skiego i Bartka Czarcińskiego – mówiła Asia.

Dotąd tylko dwóch Polaków opłynęło świat

samotnie klasycznym szlakiem wokół trzech

przylądków: Henryk Jaskuła i Szymon Ku-

czyński. Jaskuła żeglował z Gdyni do Gdyni –

rejs ukończył w 1980 roku. Kuczyński płynął

z Plymouth do Plymouth – do mety zawinął

w 2018 roku. Tomasz Lewandowski (zmarł

na swym jachcie w 2012 roku) opłynął świat

w samotnym rejsie non stop szlakiem zachod-

nim. Wyruszył z meksykańskiej miejscowo-

ści Ensenada, opłynął Australię od północy,

a  później Przylądek Dobrej Nadziei i  Horn

– rejs zakończył w 2008 roku. Jeśli Asia Paj-

kowska szczęśliwie dotrze do mety, będzie

czwartym Polakiem i pierwszą Polką, która

ukończyła wokółziemski rejs solo i non stop.

Przebieg rejsu można śledzić na stronie

www.asiapajkowska.pl (zakładka: Tracking).

Marek Słodownik

sia Pajkowska zamyka pętlę w wo-

kółziemskim samotnym rejsie bez

zawijania do portów i bez pomo-

cy z zewnątrz. Polka płynie z Plymouth do

Plymouth, trasą z zachodu na wschód, wokół

trzech słynnych przylądków: Dobrej Nadziei,

Leeuwin i  Horn. Rejs zorganizowała bez

sponsorów, niemal własnym sumptem. – Nie

potrafię chodzić po firmach i prosić o pienią-

dze. Próbowałam, ale się nie udało. Mimo to

nie zrezygnowałam – mówiła nam krótko

przed startem.

Asia rozpoczęła żeglugę w Marinie May-

flower w niedzielę 23 września. Przemie-

rzyła Atlantyk, Ocean Indyjski, Pacyfik

i znów wróciła na Ocean Atlantycki. Gdy

zamykaliśmy to wydanie „Wiatru” (w pią-

tek 12 kwietnia) miała już za sobą prawie

siedem miesięcy żeglugi i powoli zbliżała

się do wód okalających Azory (wyspy leżą

około 1500 km od Portugalii).

Joanna Pajkowska coraz bliżej mety

Na pokładzie jachtu „FanFan” podczas pożegnania w Gdyni.

Fot. Marek Słodownik (2)

Asia Pajkowska.

reklama

Od 1 kwietnia do 31 lipca ogłaszamy niespotykaną

na naszym rynku ofertę. Wszystkie silniki zaburtowe

Evinrude o mocach 25KM-300KM są objęte 10-letnią

gwarancją.

Wejdź na www.brp-world.com i dowiedz się więcej

DEKADA

DZIĘKI 10-LETNIEJ GWARANCJI

PERYSKOP targi

argi sportów wodnych i rekre-

acji Wiatr i Woda zwiedziło na

przełomie lutego i marca ponad

28 000 osób. Swe produkty i usługi promo-

wało 411 firm z Polski, Chorwacji, Czech,

Grecji, Holandii, Łotwy, Niemiec, Portu-

galii, Szwecji, Ukrainy, Wielkiej Brytanii

i Włoch. Wystawcy zaprezentowali 75 ło-

dzi i jachtów, w tym 11 jednostek żaglo-

wych (nie liczyliśmy skuterów, kajaków

i desek SUP).

Zwiedzający mogli oczekiwać bogatszej

oferty jachtów żaglowych. Ale za to te kon-

strukcje, które zwróciły naszą uwagę w róż-

nych częściach ekspozycji, budziły emocje

i ogromne zainteresowanie: N’Fun  30 –

daysailer do regat i weekendowej żeglugi,

Cobra 38 – morski cruiser dla prywatnych

armatorów i firm czarterowych, Maxus 24

evo – elegancki i świetnie wykonany król

śródlądowych akwenów, czy Caravela 950

Racer – jednostka przygotowywana przez

Rafała Moszczyńskiego do wokółziem-

skiej wyprawy szlakiem Henryka Jaskuły

(z Gdyni do Gdyni). Najwięcej czasu spę-

dziliśmy na jachcie Diamant 650 GT. To

łódź zbudowana na kadłubie klasy Mini –

ma turystyczny takielunek, pomniejszone

ożaglowanie, szybrowy miecz oraz miesz-

28 000 zwiedzających

na targach Wiatr i Woda

KURSY / REGATY / SZKÓ£KA

Klub o przedwojennych tradycjach dla prawdziwych wilków morskich.

Wiêcej informacji na stronie

www.ykp.szczecin.pl | FB @ykpszczecin

Na wystawie dominowały łodzie motorowe.

Żaglowy Maxus 24 evo i motorowy Northman 1200.

Słodka rocznica (10 lat) marki Sea-Line (farby jachtowe).

targi PERYSKOP

kalne wnętrze (ciekawa propozycja dla

osób poszukujących niedrogich kompromi-

sów – o tej konstrukcji piszemy szerzej na

kolejnych stronach).

Warszawskiej wystawie towarzyszyły

ciekawe wydarzenia na targowej scenie

oraz prelekcje i spotkania organizowane

w salach konferencyjnych. Zwiedzający

mogli spotkać i posłuchać znanych żegla-

rzy: Krzysztofa Baranowskiego, Szymona

Kuczyńskiego, Mariusza Kopera, Romana

Paszke i Piotra Tarnackiego. O wyzwa-

niach stojących przed polskim żeglarstwem

sportowym mówili Tomasz Chamera (pre-

zes PZŻ) i Dominik Życki (dyrektor spor-

towy w naszym związku). Aleksander Ne-

belski  opowiadał natomiast o samotnym

wokółziemskim rejsie Asi Pajkowskiej.

Targowe spotkania oraz uroczysty wieczór

wystawców były też okazją do uświetnienia

ważnych rocznic: przedstawiciele polskiej

marki Sea-Line (farby jachtowe) świętowali

dziesięciolecie, firma Parker Poland celebro-

wała 80 lat marki Mercury, a miesięcznik

„Żagle” – 60. rocznicę powstania pisma. So-

lenizantom życzymy przynajmniej stu lat na

morzu, na lądzie i w biznesie. Najbliższe tar-

gi Wiatr i Woda będą się odbywać w gdyń-

skiej marinie – początek tegorocznej wysta-

wy na wodzie już 18 lipca. Zapraszamy! 

Wieczór wystawców w hotelu Bellotto.

Jacht Delphia Escape 1150 Voyage na stoisku Delphia Yachts.

FOT. GWIDON LIBERA (4)

potkanie wieńczące szóstą edycję

konkursu Żeglarz Roku Magazy-

nu „Wiatr” zorganizowano pod-

czas warszawskich targów Wiatr i Woda.

Mariusz Koper, laureat plebiscytu, odebrał

nagrody i zaprezentował film – reportaż

z rejsu jachtem „Katharsis II” dookoła An-

tarktydy, na południe od 60. stopnia szero-

kości geograficznej południowej. Obecny

był także Szymon Kuczyński, dwukrotny

zwycięzca konkursu, nominowany za sa-

motny wokółziemski rejs bez zawijania do

portów, który tym razem zajął drugie miej-

sce. W internetowym głosowaniu na Żegla-

rza Roku Magazynu „Wiatr” udział wzięło

4500 osób. Kolejne pozycje zajęli: Dominik

Buksak i Szymon Wierzbicki – nominacja

za wicemistrzostwo Europy w olimpijskiej

klasie 49er, Karol Jabłoński – nominacja za

dwunasty tytuł mistrza świata w bojerowej

klasie DN, Zofia Klepacka – nominacja za

mistrzostwo Europy w olimpijskiej klasie

RS:X oraz Ryszard Wojnowski – nominacja

za rejs przez Przejście Północno-Wschod-

nie trasą ze wschodu na zachód.

Laureat konkursu otrzymał pamiątkową

statuetkę, najnowszą kamerę GoPro (model

HERO7 Black), zegarek renomowanej fran-

cuskiej marki Lip (model Nautic Ski) oraz

Targowy finał plebiscytu

Żeglarz Roku 2018 Magazynu „Wiatr”

Mariusz Koper, laureat plebiscytu, odbiera statuetkę i zegarek francuskiej marki Lip (model Nautic Ski).

Pierwsza kamera GoPro z funkcją transmisji na żywo.

Lip Nautic Ski to reedycja zegarka wyprodukowanego w 1967 roku z okazji setnej rocznicy marki.

Zegarek Spinnaker. Szyk i elegancja na wodzie i na lądzie.

Fot. Gwidon Libera

plebiscyt ŻEGLARZ ROKU 2018 MAGAZYNU „WIATR”

partnerzy plebiscytu

www.wiatr.pl

żeglarską torbę polskiej marki Code Zero

(model Mistral). Szymon Kuczyński ode-

brał zegarek marki Spinnaker, automatycz-

ną kamizelkę ratunkową ISP ufundowaną

przez firmę Parker Poland oraz torbę Code

Zero.

Mariusz Koper podziękował wszystkim

nominowanym za rywalizację, ale w szcze-

gólny sposób docenił wyczyn Szymona

Kuczyńskiego, przekazując w jego ręce

zwycięską kamerę. – Na pokładzie „Ka-

tharsis II” korzystamy z kamer GoPro, je-

stem fanem tej marki. Co prawda modelu

HERO7 Black jeszcze nie mamy, ale mimo

to postanowiłem przekazać tę nagrodę zdo-

bywcy drugiego miejsca – powiedział Ma-

riusz Koper. Z kolei Szymon, tego samego

dnia targów, przekazał kamerę Rafałowi

Moszczyńskiemu, który w tym roku wyru-

szy w wokółziemski samotny rejs szlakiem

Henryka Jaskuły. – Kamera będzie służyć

na pokładzie jachtu Caravela 950, a później

zapewne trafi w ręce kolejnego polskiego

śmiałka przemierzającego oceany – mówił

Szymon.

Podczas targowego spotkania, Mariusz

Koper zaprezentował 40-minutowy film

dokumentalny – relację z rejsu jachtem

„Katharsis II” dookoła Antarktydy. Obraz

przedstawia przygotowania do wyprawy,

poszczególne odcinki rejsu, kluczowe mo-

menty oraz trudności z jakimi zmagali się

uczestnicy ekspedycji. Widzowie zaglądają

też pod pokład i poznają życie codzienne

załogi „Katharsis II”.

Jeszcze raz gorąco dziękujemy wszyst-

kim fundatorom nagród. Kamerę GoPro

ufundowała firma Freeway OMT, wyłącz-

ny dystrybutor produktów GoPro w Polsce

(www.omtgroup.pl). Zegarek marki Lip

dla Żeglarza Roku 2018 oraz zegarki mar-

ki Spinnaker dla wszystkich pozostałych

uczestników konkursu przekazała firma

Hashtag (www.timeandmore.pl). Kamizel-

kę ratunkową ISP ufundowała firma Parker

Poland (www.parker.com.pl). Natomiast

dakronowe torby żeglarskie – sopocka fir-

ma Code Zero (www.codezero.pl).

Mariusz Koper zaprezentował film – reportaż z rejsu dookoła Antarktydy.

Kamizelka marki ISP od firmy Parker Poland.

Laureat przekazał kamerę Szymonowi Kuczyńskiemu.

YACHT-POOL POLSKA

Agencja: Daniel Prusinski

Posthalterring 7 | D-85599 Parsdorf

www.yacht-pool.pl | Tel.: 88 48 35 888

Polska · Niemcy · Austria · Szwajcaria · Dania ·

Hiszpania · Francja · Szwecja · Chorwacja · Słowacja ·

Czechy · Finlandia · Turcja · Grecja

ubezpieczenie

jachtu

casco jachtu

(od wszystkich ryzyk)

OC jachtu

NNW

ubezpieczenie

czarteru

OC skippera

NNW skippera i załogi

ubezpieczenie kaucji

utrata następnych czarterów

i inne

ważne przez cały rok!

dotyczy także ubezpieczenia kaucji!

Ubezpieczamy

żeglarzy

od 1976r.

FOT. GWIDON LIBERA (3)

PERYSKOP jachty

16

kwiecień – maj 2019

rzysztof Kołakowski, prezes nie-

dawno założonego stowarzyszenia

Classemini 6,50 Polska, zwycięz-

ca ostatniej Bitwy o Gotland (grupa open)

i szef firmy Kłobuk Yacht, zaprezentował

na warszawskich targach Wiatr i Woda cie-

kawą konstrukcję zbudowaną na kadłubie

łodzi klasy Mini Diamant 650 (konstrukcji

Francuza Étienne’a Bertranda). Do regato-

wego podwozia dołożono mieszkalne wnę-

trze, turystyczny takielunek, pomniejszo-

ne ożaglowanie oraz szybrowy miecz. To

propozycja dla żeglarzy, którzy nie chcą od

razu wsiadać na wyścigowego i narowistego

konia. Pragną poczuć frajdę z szybkiej jazdy

i posmakować żeglugi na jachcie klasy Mini

650, ale chętnie też spędzą na łodzi kilka dni

w rodzinnym turystycznym rejsie – na jezio-

rze, w zatoce lub na wodach przybrzeżnych. –

Jacht przygotowano do weekendowej żeglugi

oraz do regatowej rywalizacji w formule ORC

– mówi Krzysztof Kołakowski.

Na pawęży zamocowano dwa stery połą-

czone z rumplem. W szerokim kokpicie jest

sporo miejsca – wygodnie usiądą tu cztery

osoby. Wanty zamocowano bliżej osi jach-

tu, więc szerokimi półpokładami można bez

przeszkód przejść przed maszt i na dziobową

część jednostki. Pod pokładem jest skrzynia

szybrowego miecza. Niezbędny balast za-

pewnia ciężki unoszony miecz oraz balast

zgromadzony w części dennej kadłuba.

Pod pokładem są cztery duże koje – sze-

roka dwuosobowa na dziobie oraz dwie na

burtach. Bodaj żaden inny jacht turystyczny

tej wielkości, projektowany z myślą o śród-

lądowej żegludze i łatwym transporcie, nie

ma pod pokładem tak szerokich i wygod-

nych koi. W burtowych kojach zamonto-

wano przekładane poręcze, które w górnej

pozycji pełnią funkcję wygodnych oparć,

a w dolnej – praktycznego zabezpieczenia

krawędzi (sztorm-deska). Na lewej burcie,

pod siedziskiem zamontowanym przy dzio-

bowej koi, ukryto toaletę chemiczną.

Jacht w wersji podstawowej (wnętrze

wykończone topkotem) kosztuje 55 tys. zł

netto. Egzemplarz targowy, z komfortową

zabudową, sklejkową okleiną, tapicerowa-

nymi wykładzinami i solidnymi żaglami

Ocean Sails, wyceniono na 80 tys. zł.

Mistrz kompromisów. Jacht klasy Mini

z turystycznym wnętrzem i takielunkiem

Regatowy kadłub, turystyczny takielunek i mieszkalne wnętrze. Czy taki jacht znajdzie amatorów?

Na rufie dwa szybrowe miecze i szyna do szotów grota.

Przekładana poręcz. Oparcie lub sztorm-deska.

ichał Weselak (na zdjęciu autor-

stwa Roberta Urbańskiego) i Ra-

dek Kowalczyk wzięli udział

w regatach Gran Premio d'Italia 2019, które

były czwartym tegorocznym wyścigiem

w kalendarzu klasy Mini 6.50. Polska załoga

żeglowała łodzią prototypową o numerze 961.

W grupie proto rywalizowało dziewięć załóg,

a w grupie seryjnej – 16. Regaty rozegrano na

wodach Morza Liguryjskiego i Morza Tyr-

reńskiego, w słabych i zmiennych wiatrach.

Żeglarze musieli liczyć nie tylko na swe

umiejętności, ale też na odrobinę szczęścia.

Nasi reprezentanci zaprezentowali się dobrze.

Na półmetku utrzymywali pozycję w ścisłej

czołówce (kilka załóg płynęło bardzo blisko

siebie). W końcówce wyścigu najgroźniejsi

rywale przyspieszyli. Nasi zawodnicy dopły-

nęli do mety na niezłym czwartym miejscu.

W grupie proto wgrała załoga Kéni Piperol

i Étienne Bertrand (znany konstruktor jach-

tów klasy Mini). Zwycięzcy żeglowali seryj-

ną łodzią Vector 6.5 produkowaną w szcze-

cińskiej stoczni Yacht Service.

Michał Weselak debiutuje w klasie Mini

6.50 na międzynarodowych regatach. Mimo

to już w tym roku planuje start w najważniej-

szej imprezie – atlantyckim wyścigu samot-

ników Mini Transat (Kowalczyk brał w nim

udział dwukrotnie). Dwuetapowe regaty roz-

grywane będą na trasie La Rochelle, Las Pal-

mas (Gran Canaria), Le Marin (Martinique).

Długość trasy: 4400 mil. Start: 22 września. 

Polacy znów w klasie Mini 6.50

Fot. Krzysztof Olejnik (3)

PERYSKOP WYdarzeNIA

18

kwiecień – maj 2019

zymon Kuczyński przygotowuje

łódź do regatowego sezonu na Bał-

tyku – pierwszego w swej karie-

rze na łodzi klasy Mini 6.50. O staraniach

Szymona pisaliśmy już w poprzednich

wydaniach „Wiatru”. Polski żeglarz, któ-

ry dwukrotnie opłynął świat (przez Kanał

Panamski w rejsie etapowym oraz wokół

trzech przylądków w rejsie non stop), pla-

nuje udział w oceanicznych regatach Mini

Transat 2021. Tegoroczny sezon zarezer-

wował na bałtyckie treningi i starty. Przy-

szły – na udział w regatach z kalendarza

międzynarodowego stowarzyszenia klasy

(www.classemini.com). Maxus 22 „Atlan-

tic Puffin”, który przez ostatnie lata był dla

Szymona nie tylko oceanicznym jachtem

do dalekich ekstremalnych podróży, ale

także domem, zapewne wkrótce zostanie

wystawiony na sprzedaż. Przewidywana

cena: około 100 tys. zł.

Na początku kwietnia Szymon odwiedził

szczecińską stocznię Yacht-Service, gdzie po-

wstają łodzie klasy Mini Vector 6.5 (nowocze-

sna konstrukcja Francuza Étienne’a Bertranda

przygotowana do rywalizacji we flocie jedno-

stek seryjnych). Z Mariuszem Świstelnickim,

właścicielem firmy, rozmawiał o treningach

i regatach zaplanowanych na ten sezon. Oglą-

dał też testowy egzemplarz jachtu klasy Mini

6.50, który wspólnie z ekipą Yacht-Service

przygotuje do morskich prób i wiosennych

kontrolnych wyścigów (na pierwszy ogień

Warmup Double – regaty będą rozgrywane

w Zatoce Gdańskiej w drugi weekend maja).

– Wkrótce wracam na pokład i rozpoczy-

nam intensywne prace przygotowawcze –

mówił nam Szymon na początku kwietnia.

– Musimy wykonać typową dla klasy Mini

(czyli prostą i spartańską) zabudowę wnętrza,

zamontować instalację elektryczną, akumu-

latory, autopilota oraz podstawowe urządze-

nia elektroniczne. Trzeba też postawić maszt

oraz sprawdzić takielunek i żagle. Po krótkich

próbach na jeziorze Dąbie i Zalewie Szczeciń-

skim, zaplanuję rejs do Trójmiasta. W pierw-

szych regatach będę startować z Markiem

Stańczykiem, doskonałym żeglarzem zna-

nym między innymi z match racingu. Dla

mnie to okazja do podniesienia umiejętności

typowo regatowych (na przykład związanych

z trymem i manewrami przedstartowymi).

Dla Marka – szansa na przetarcie szlaków

w regatowej żegludze offshore na długich

trasach. Tegoroczny sezon poświęcam przede

wszystkim na intensywne treningi – pierwsze

kroki w świecie klasy Mini.

Stocznia Yacht Service działa nad Odrą

na terenie dawnej stoczni im. Leonida Te-

ligi. Jesienią poinformowano o podpisaniu

umowy na budowę dziesiątego egzempla-

rza łodzi Vector 6.5 – dzięki temu wkrótce

polski jacht stanie się jedną z oficjalnych

konstrukcji, na której żeglarze z klasy

Mini będą rywalizować we flocie jedno-

stek seryjnych. W tej chwili powstaje łódź

numer 11. Mini ze Szczecina trafiały dotąd

do Francji, Włoch, na Wyspy Kanaryjskie

oraz do Szwajcarii. Vector 6.5 z masztem,

okuciami i kompletem lin kosztuje 39 000

euro netto. By móc się ścigać, wystarczy

dołożyć żagle, elektronikę i odpowied-

nią przyczepę. To oczywiście nie są małe

kwoty, ale nie ma dziś tańszego sposobu na

zaistnienie w świecie profesjonalnych oce-

anicznych regat.

Stocznia Yacht Service, zatrudniająca oko-

ło 40 osób, wykonuje także łodzie na zlece-

nie zagranicznych firm: niemieckiej Bente

Yachts (nowoczesne jachty żaglowe z linii

Ben), holenderskiej Leonardo Yachts (kla-

syczne oldtimery z linii Eagle), a także dla ho-

lenderskiej firmy DaVinci Yachts (klasyczne

łodzie motorowe). Na tegorocznych targach

w Düsseldorfie debiutował jacht Bente 39, no-

wością jest także Eagle 38 (wyjątkowo piękny

– naprawdę jest na czym oko zawiesić). Yacht

Service przygotowuje także kolejnego dwu-

kadłubowca o długości 50 stóp dla polskiej

firmy Wave Catamarans.

Szymon Kuczyński zmienia jacht

i wraca na regatowe trasy

Szymon Kuczyński pod pokładem treningowego jachtu klasy Mini 6.50.

Fot. Tomasz Jankowski

Nowa łódź Szymona to prototypowy egzemplarz należący do stoczni Yacht Service.

WYdarzeNIA PERYSKOP

19

www.wiatr.pl

aria Dydycz (19 lat) jest jedynym

załogantem „Daru Młodzieży”

(oprócz fotografa Piotra Lewan-

dowskiego), który był na pokładzie przez cały

Rejs Niepodległości – od startu do mety, łącz-

nie 10 miesięcy i osiem dni. Opłynęła świat,

poznała nowych ludzi, odległe kultury i od-

dała się idei rejsu. Tydzień po zawinięciu do

Gdyni opowiedziała Markowi Słodownikowi

o swych przeżyciach i wrażeniach.

Jak trafiłaś na pokład?

Ze względu na moje poprzednie żeglarskie

osiągnięcia, pół roku przed rejsem zapropono-

wano mi funkcję ambasadora wyprawy. Przy-

gotowałam materiały, informowałam o rejsie

w internecie, uczestniczyłam w spotkaniach,

przyjmowałam zaproszenia do mediów – po

prostu zajmowałam się promocją rejsu. To

było bardzo ciekawe doświadczenie, bo lubię

opowiadać i dzielić się swymi przeżyciami.

Gdzie pływałaś wcześniej?

Zaczęłam mając osiem lat – na obozach że-

glarskich i na Mazurach. Później były rejsy

morskie. Pływałam na wielu statkach, także

na kilku zagranicznych. Brałam też udział

w dwóch antarktycznych rejsach na pokła-

dzie jachtu „Selma Expeditions” oraz w kilku

wyprawach za koło podbiegunowe północne

i południowe (między innymi na Spitsber-

gen). Jestem najmłodszą Polką, która dwu-

krotnie przepłynęła wokół przylądka Horn.

Dlaczego wybór padł na żeglarstwo?

Uwielbiam morze. Moja rodzina jest

dość nietypowa, bo wszyscy byliśmy lub

jesteśmy bardzo aktywni. Babcia skaka-

ła ze spadochronem. Mama wspinała się

w górach wysokich. Od dzieciństwa ro-

dzice zachęcali mnie do różnych aktywno-

ści. Trenowałam między innymi pływanie

i wioślarstwo. Wielkich tradycji żeglarskich

w domu nie było. Podczas akcji zbierania

funduszy na budowę „Daru Młodzieży”,

tata zebrał rekordową ilość makulatury.

W nagrodę mógł wziąć udział w kursie że-

glarskim. Teraz, za sprawą „Daru”, historia

zatoczyła koło.

Planując tak długą wyprawę, musiałaś

zapewne uporządkować i pozamykać spra-

wy lądowe.

W Rejs Niepodległości wyruszyłam dwa

dni po zdanej maturze. Ponieważ na stat-

ku spędziłam ponad 10 miesięcy, był to

taki gap year przed studiami, który zresztą

wcześniej planowałam.

Jaką funkcję pełniłaś na pokładzie?

Byłam kadetem, podobnie jak studenci

Uniwersytetu Morskiego i laureaci konkur-

su Rejs Niepodległości. Z tą różnicą, że oni

wymieniali się podczas rejsu, a ja przepły-

nęłam całą trasę. Brałam udział w zajęciach

nawigacyjnych, służyłam na normalnych

wachtach i szkoliłam nowych adeptów –

między innymi chodzenia po wantach, pra-

cy na rejach, znajomości lin i podstawowej

wiedzy żeglarskiej. Dzieliłam los zespołu

przy pracach pokładowych, a także gospo-

darczych i porządkowych: to było obiera-

nie ziemniaków, sprzątanie statku i dbanie

o jego stan techniczny.

Maria Dydycz. 10 miesięcy na pokładzie

„Daru Młodzieży” w Rejsie Niepodległości

Ocean Atlantycki. Marysia Dydycz na rejach „Daru Młodzieży”.

morze rozmowa

20

kwiecień – maj 2019

Czy uczestników konkursu traktowano

w sposób szczególny?

Brali udział w wachtach i normalnym ży-

ciu statkowej społeczności, ale nie musieli

uczestniczyć w zajęciach teoretycznych.

Ponadto ich pobyt na żaglowcu był krótszy

– podczas rejsu było pięć wymian studen-

tów i aż osiem laureatów konkursu. Prawie

wszyscy laureaci świetnie się wpisali w ży-

cie żaglowca. Zdarzały się jedynie poje-

dyncze incydenty – dotyczyły osób, które

nie potrafiły się dostosować i chyba sądzi-

ły, że wygrały na loterii jakąś wycieczkę.

Jak wyglądało codzienne życie załogi?

Może opowiem na przykładzie pierwszej

wachty. Godziny służby były stałe: od połu-

dnia do 16.00 oraz od północy do 4.00 rano.

Ten czas wypełniały nam prace pokładowe.

Wstawaliśmy przed północą na tak zwaną

dojadkę. Później wachta, następnie wolne

do godz. 7.00 (można było pójść spać). Klar,

śniadanie o 7.30, stawianie bandery i w tym

samym czasie spotkanie z komendantem.

Później wreszcie wolne – aż do obiadu o 11.30.

Po posiłku kolejna wachta do 16.00. Po tej

zmianie mogliśmy iść spać do kolacji o 17.30

lub aż do północy, czyli do kolejnej wachty.

Oczywiście było też wspólne obieranie ziem-

niaków, cała pierwsza wachta zasiadała do

tej czynności każdej nocy. Co trzy dni mie-

liśmy jeszcze wachtę dobową, podczas której

zajmowaliśmy się pracami gospodarczymi.

Pracowaliśmy niezależnie od tego, czy statek

płynął, czy stał w porcie.

Co było dla ciebie najtrudniejsze?

Z pewnością brak prywatności, koniecz-

ność obcowania z dużą liczbą ludzi 24 go-

dziny na dobę, na powierzchni 100-metro-

wego żaglowca. Nie możesz się wyłączyć

i nie masz czasu tylko dla siebie. Cały czas

coś się dzieje – możesz się poczuć, jak w za-

mkniętej puszce. Do tego rozłąka z rodziną

i poczucie pewnej utraty więzi z najbliższy-

mi. Tak długi pobyt poza domem był trudny,

ponieważ moja rodzina jest ze sobą bardzo

zżyta. Mieliśmy okazjonalny kontakt przez

telefon satelitarny, czasem przez internet, ale

to nie mogło zastąpić normalnych rodzin-

nych kontaktów. Prawie rok przeżyliśmy

osobno. Ale paradoksalnie w pewien sposób

nasza rozłąka wpłynęła na umocnienie wię-

zi. Dlatego tak ważne było dla mnie spotka-

nie ze starszą siostrą w Singapurze, a później

z rodzicami i młodszymi siostrami w San

Francisco i Los Angeles w okresie świąt Bo-

żego Narodzenia.

Komendant statku dał mi pozwolenie,

dzięki któremu mogłam spędzić ponad

dwie doby z rodziną, bez powrotu na sta-

tek wieczorem – to było coś wspaniałego.

Dużą wagę miały dla mnie listy od rodziny.

Przez 10 miesięcy sporo się ich nazbierało.

Skrzętnie je zbierałam – już dziś są niezwy-

kle cenne, a przecież ich wartość sentymen-

talna jeszcze wzrośnie, bo są świadectwem

czasu, w którym powstawały i zapisem

emocji związanych z tymi wydarzeniami.

Sama też napisałam sporo listów. W dobie

internetu to trochę niedzisiejsze, ale pisanie

sprawiało mi dużo radości. Miałam świa-

domość, że rodzina dostanie tekst napisa-

ny przeze mnie, odręcznie. To tak, jakby

cząstka mnie do nich pojechała. Tak samo

było z listami od nich. Dzięki nim miałam

poczucie, jakby w jakiś sposób byli ze mną.

Co najmocniej cię zaskoczyło podczas

rejsu?

To był mój siódmy żaglowiec, więc by-

łam mentalnie dość dobrze przygotowa-

na. W rejsie zaskoczyła mnie spora liczba

osób nadzorujących różne działania na po-

kładzie. Zaobserwowałam, że ten system

działa. Zaskoczyło mnie także to, że wie-

lu studentów nie miało doświadczenia że-

glarskiego, nie mieli też za sobą dłuższych

morskich rejsów. Natomiast większość

laureatów konkursu Rejsu Niepodległości

to żeglarze z pewnym przygotowaniem

merytorycznym.

Miałaś czas na zwiedzanie?

Miałam, ale różnie to wyglądało. Jeśli wy-

padała wachta dobowa, musieliśmy pozostać

na statku. Największym rozczarowaniem był

pobyt w Acapulco – na lądzie spędziłam tam

zaledwie 6 godzin, głównie w autokarze kon-

wojowanym do kilku miejscowych atrakcji.

W Panamie, gdzie mieliśmy najdłuższy po-

stój, spędziliśmy przy kei cały tydzień. Ale

na lądzie byłam tylko półtora dnia. Mieliśmy

tam najwięcej obowiązków: oficjalne spotka-

nia, bankiety, wizyty gości. Wszystko fajnie

wypadło, ale solidnie się napracowaliśmy.

Nie uczestniczyłam też w wielu spotkaniach

podczas Światowych Dni Młodzieży, bo mie-

liśmy wtedy obowiązki związane z pobytem

statku w porcie.

Co jest najtrudniejsze po powrocie do

normalnego życia?

Trudno tak od razu przestawić się na

tryb lądowy. Minął niespełna tydzień od

zejścia na ląd (rozmowę przeprowadzo-

no 3 kwietnia) i wciąż myślami jestem na

statku. Pierwsze wrażenie po zejściu na

ląd? Spostrzegasz, że tu też toczy się nor-

malne życie... Wstaję wcześnie rano, bo

zegar biologiczny wciąż się nie przestawił.

Chętnie gotuję obiady i przebywam z ro-

dzicami. Czasem mi się wydaje, że chcę

nadrobić ten rok. Oczywiście nie był to

czas stracony, ale jednak pewne rodzin-

ne wydarzenia bezpowrotnie mi uciekły.

Ciekawym doświadczeniem był pierwszy

spacer z rodziną – czas zupełnego relaksu,

rozmów o wszystkim i o niczym, po pro-

stu byliśmy razem. Rozmawialiśmy i niby

„Dar Młodzieży” przy kei w Los Angeles.

Fot. Agnieszka Dydycz

Załoga „Daru” pracuje na rejach.

rozmowa morze

nic się nie działo, ale jednak odkrywałam

na nowo sprawy, które na lądzie wydają się

takie oczywiste. Inaczej też funkcjonuję

w domu. Już nie muszę wszystkiego kla-

rować, mierzyć się z ciasnym kubrykiem,

sufit jest dużo wyżej. Zaskakujący był tak-

że powrót do świata natłoku informacji. Na

statku żyliśmy sprawami bieżącymi i by-

liśmy nieco odcięci od szumu informacyj-

nego i codziennego zgiełku. Po powrocie

zwracam na to wszystko większą uwagę,

ten przeskok jest trudny, bo przez 10 mie-

sięcy prawie w ogóle nie miałam kontaktu

ze światem. A tu, po powrocie, ciągle przy-

chodzą nowe wiadomości.

Dla młodszych sióstr jesteś bohaterką?

Myślę, że nie, chociaż są dumne z mo-

jego osiągnięcia (bo w tych kategoriach

postrzegają ten rejs). Były świadkami przy-

gotowań, oczekiwań, teraz obserwują mój

powrót. Szybko jednak wracamy do nor-

malnych wzajemnych relacji. Pomagam im

w lekcjach, spędzamy razem dużo czasu,

sporo też opowiadam o rejsie.

A relacje ze znajomymi?

Podczas rejsu poznałam prawie tysiąc

osób, z wieloma jestem zżyta, bo łączą nas

wspólne doświadczenia. Mam nadzieję, że

przyjaźnie, które się zrodziły, zostaną na

całe życie. Znajomi z lądu odzywają się

coraz częściej, bo już wiedzą, że jestem

w Polsce. Wzruszyło mnie powitanie sąsia-

dów, którzy przygotowali specjalny banner

w kształcie jachtu i czekali na mnie w środ-

ku nocy. Rodzina i przyjaciele oczekiwali

natomiast w Gdyni z napisem „Marysiu!

Witamy w domu!”. To było niezwykłe.

Gdy schodziłam z trapu, ludzie na brzegu

bili brawa, coś niesamowitego i bardzo

wzruszającego.

Napiszesz książkę?

Pewnie tak, ale nie mogę pisać „na gorąco”.

Chciałabym wszystko przemyśleć i ochłonąć.

Wiem, że wielu autorów pisze bloga dzień po

dniu, a później wydaje te zapiski w formie

książki. Chciałabym podejść do tego inaczej.

Co dalej z twoim żeglowaniem?

Wciąż chcę pływać. W przyszłym roku

chciałabym znów wyruszyć gdzieś na po-

łudnie, w lody. Chciałabym też zacząć stu-

dia. Na razie nie wiem co wybrać. Może coś

związanego z oceanem, może nawigacja...

Muszę dość szybko podjąć tę decyzję, bo

czas ucieka.

Warto było się tak męczyć?

Oczywiście, że tak. To było wspaniałe do-

świadczenie, wielka lekcja i sprawdzian cha-

rakteru. Rejs Niepodległości w jakiś sposób

będzie mi towarzyszyć do końca życia.

Rozmawiał Marek Słodownik

Polski żaglowiec pod mostem Golden Gate w San Francisco.

Fot. Agnieszka Dydycz

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41

Made with Publuu - flipbook maker